Zalety
- Waga
- Wydajność
- Dedykowany przycisk do backupu
Wady
- Delikatna budowa
Okres wakacyjny ruszył na dobre. Na ulicach spotykamy wyraźnie mniej ludzi w wielkich miastach, a zdecydowanie więcej w rejonach turystycznych. To czas na robienie zdjęć, nagrywanie filmów czy też po prostu odstawienie technologii na bok. W każdym z tych scenariuszy warto zadbać o kopie zapasowe naszych danych. Swego czasu przedstawiłem Wam dwie możliwości na ochronę przed utratą cennych informacji – były to dwa produkty SanDiska, czyli pendrive do telefonów, jak i pendrive z modułem WiFi. W dobie chmur jest to bardzo ciekawa alternatywa, ale pojawia się kolejna. Tym razem od Transcend w postaci zewnętrznego dysku SSD. Tego typu nośniki nie są już ogromne, ciężkie i niesamowicie drogie. Ok, głównie rzecz biorąc dotyczyło to talerzowych rozwiązań. Niemniej jednak tranzystory, co chwilę pokazują swoje zalety, więc sprawdźmy właśnie tego typu rozwiązanie – zapraszam do recenzji Transcenda ESD220C.
Budowa
Słowem wstępu, w opakowaniu z dyskiem dostaniemy proporcjonalnie gruby stos makulatury, jak i kabel USB-C – USB-A (3.1 gen. 1 znany jako 3.0). Chciałoby się jeszcze ujrzeć jeden, zakończony na dwóch końcach złączami USB-C. To wszystko, więc przejdźmy do samego akcesorium. Przede wszystkim propozycja Transcenda jest niesamowicie mała i lekka. Tak naprawdę nie czuć, że nosi się tak pojemny dysk w kieszeni, co też można uznać za przestrogę i uwagę przed siadaniem na nim. Obudowa wykonana jest z tworzyw sztucznych, które mają ogromny wpływ na ostateczną wagę, ale też na trwałość. Akcesorium w dotyku zdaje się być tanio wykończone i można obawiać się o zarysowania, jak i pęknięcia. Te nie pojawiły się podczas moich testów, a odpowiednia faktura ułatwia korzystanie z dysku.
Czy na poszczególnych krawędziach znajdziemy cokolwiek? Oczywiście samo gniazdo USB-C, jak i diodę powiadomień, która informuje o stanie pracy urządzenia. Poza tymi dwoma elementami, na tym samym panelu znalazł się przycisk, który ma wywoływać funkcję tworzenia kopii zapasowej, ale o tym w swoim czasie.
Specyfikacja techniczna i cena Transcend ESD220C
Czego oczekiwać od zewnętrznego dysku SSD? Przede wszystkim mobilności, a ta już została udowodniona. Dodatkowo samo akcesorium powinno zadbać o odpowiednie prędkości odczytu i zapisu. Na inne dodatki bardzo rzadko zwraca się uwagę, ale w tym wypadku również ich nie zabrakło.
- kości TLC NAND Flash
- odczyt do 410 MB/s
- zapis do 400 MB/s
- USB 3.1 gen. 1 z kompatybilnością wsteczną i wsparciem dla OTG
- szyfrowanie danych
- protokół USB Attached SCSI
- wsparcie dla RAID i LDPC
- pojemności 120, 240, 480 GB
- wymiary: 77 x 55,7 x 9,6 mm
- waga: 35 g
Do recenzji otrzymałem najpojemniejsze wydanie, które kosztuje ponad 500 złotych, podczas gdy za 240 GB przyjdzie Wam zapłacić około 400 złotych, a za 120 GB prawie 250 złotych. Jeśli powyższe dane techniczne są Wam obce, to spieszę z wyjaśnieniem, że większość z nich ma za zadanie przyspieszyć transfer, jak i umożliwia łączenie dysku w macierze.
Możliwości i wydajność
Zacznijmy od tego, co najważniejsze, czyli prędkości. Tak dysk sprawdził się z OnePlus 6 przy użyciu kabla USB-C (2.0):
Analogiczne wyniki otrzymałem w zestawieniu z Xiaomi Mi Mix 2S. W tym teście dla obu smartfonów wąskim gardłem okazał się sam kabel, jak i ich możliwości. Chińscy producenci nie zadbali o nowszy standard, co zresztą jest – niestety – wciąż popularne. W takim razie weźmy pod uwagę komputery. Mój prywatny laptop, Lenovo Z70-80 został wyposażony w kompatybilne testowanemu dyskowi złącze USB 3.1 gen. 1, ale nie udało mi się osiągnąć deklarowanych przez producenta szybkości:
Mimo wszystko nie poddałem się i wziąłem na warsztat sprzęt wyższej klasy, czyli HP EliteBook 850 G3, który osiągnął następujące wyniki:
W przypadku złącza USB-A 3.1 gen. 1 jedynie zbliżyłem się z odczytem do danych producenta. Po podłączeniu akcesorium do gniazda USB-C, wspominanym wcześniej kablem, po raz kolejny uwidacznia się drastyczna różnica pomiędzy kolejnymi generacjami uniwersalnego złącza. Nadmienię tylko, że najnowsza technologia to USB 3.1 gen. 2, która oferuje dwukrotnie wyższą przepustowość w stosunku do poprzedniej generacji. Tym sposobem nie liczy się tylko dysk i urządzenie, ale również odpowiedni kabel.
Odnośnie dodatkowych możliwości, pojawia się możliwość automatycznego backupu za pomocą przycisku. Ten niestety jest dedykowany wyłącznie komputerom osobistym, na których zainstalowane jest odpowiednie oprogramowanie. Jednak w przypadku smartfonów też nie możemy narzekać, bo znajdziemy aplikacje, które są w stanie tworzyć kopie zapasowe na zewnętrzne dyski. Między innymi oprogramowanie od SanDiska, które omawiałem w osobnej recenzji.
Podsumowanie
Testowany przeze mnie dysk jest przede wszystkim maleństwem, które zmieści się wszędzie i nie będzie uprzykrzać życia. To też oznacza, że można niechcący go uszkodzić – nie mówiąc już o zgubieniu. To byłaby wielka szkoda, bo jednak zewnętrzny dysk SSD do najtańszych nie należy. Szczególnie w testowanej przeze mnie wersji, która jeszcze niedawno kosztowała około 1000 złotych. Jednak zadanie, które zostało powierzone recenzowanemu akcesorium, zostało spełnione w 100%. Możliwość wykonania szybkiej kopii zapasowej na komputerze to coś świetnego, bo zazwyczaj kojarzy się z mozolnym procesem, a tymczasem wystarczy prosta konfiguracja i później tylko jeden przycisk. W przypadku smartfonów aż tak łatwo nie jest, ale wciąż oferowane prędkości sprawiają, że próżno zestawiać jakiekolwiek bezprzewodowe rozwiązania. Niemniej jednak warto zwrócić uwagę na to, czy Wasze urządzenie wspiera USB w wersji 3.1 gen. 1.