Google dostarcza dane o użytkownikach z Hongkongu

Google złamało obietnicę złożoną użytkownikom z Hongkongu – w tym przypadku to zrozumiałe

2 minuty czytania
Komentarze

Google obiecało, że nie będzie już bezpośrednio odpowiadało na prośby władz Hongkongu o dane po tym, jak chiński rząd przejął pełną kontrolę w czerwcu 2020 roku nad regionem. Jednak wygląda na to, że firma nie dotrzymała słowa w kilku — dość uzasadnionych — przypadkach. Hong Kong Free Press donosi, że Google dostarczyło pewne dane dla trzech z 43 wniosków od władz Hongkongu w drugiej połowie 2020 roku. Jeden z nich dotyczył sytuacji kryzysowej, w której zagrożone było życie, a kolejne dwa dotyczyły handlu ludźmi.

Google dostarcza dane o użytkownikach z Hongkongu

Google dostarcza dane o użytkownikach z Hongkongu
Na szczęście im nic nie grozi – przynajmniej nie przez Google.

Firma internetowa podkreśliła, że żadna z próśb dotyczących handlu ludźmi nie była związana z bezpieczeństwem narodowym i została poparta podpisanymi nakazami przeszukania, a także ogólnoświatową polityką Google dotyczącą wniosków w takich sytuacjach. Żadna ze spraw nie dotyczyła protestów w Hongkongu. Dane nie zostały również przekazane w ramach umowy z Departamentem Sprawiedliwości USA, co miało być konieczne w przekazywaniu informacji. Jednak biorąc pod uwagę dość pilny charakter tych sytuacji, jest to jak najbardziej zrozumiałe. Postępowanie mogłoby bowiem ciągnąć się miesiącami, co mogłoby zakończyć się zgonem i dłuższym przetrzymywaniem sprzedanych osób, oraz kolejnymi transakcjami.

Zobacz też: Apple kontra Epic Games – firma z Cupertino wygrywa w sądzie

Oczywiście tu pojawiają się obawy, czy nie jest to pierwszy krok firmy w stronę przekazania danych demonstrantów, którzy przecież zostali uznani za przestępców przez chińskie władze. Pozostaje mieć nadzieję, że Google utrzyma swoją politykę w ich przypadku.

Źródło: Engadget

Motyw