Google dostarcza dane o użytkownikach z Hongkongu

Google nie zamierza współpracować z Chinami w sprawie Hongkongu

2 minuty czytania
Komentarze

Google nie będzie już odpowiadał bezpośrednio na wnioski o dane od władz Hongkongu. Decyzja ta jest odpowiedzią na ustawę o bezpieczeństwie narodowym, którą Pekin nałożył na Hongkong na początku lipca. Warto tu dodać, że wkrótce po przyjęciu ustawy Google, wraz z Facebookiem i Twitterem, zawiesił przegląd wniosków o udostępnienie danych pochodzących z tej prowincji. Obecnie Google całkowicie kończy współpracę z jej władzami.

Google kończy współpracę z Hongkongiem

Google kończy współpracę z Hongkongiem

To oznacza, że tamtejsze władze będą musiały składać wnioski o dane na mocy traktatu o wzajemnej pomocy prawnej z USA. Według The Washington Post jest to uciążliwy proces, który angażuje Departament Sprawiedliwości i może trwać tygodnie lub miesiące. Biorąc pod uwagę obecne napięcia pomiędzy USA a Państwem Środka, to proces ten może być jeszcze bardziej skomplikowany. Warto tu przypomnieć, że do niedawna Hongkong, w przeciwieństwie do Chin kontynentalnych, miał otwarty i wolny internet. Niektórzy obawiają się, że nowe prawo może skłonić osoby prywatne i firmy do usuwania treści. Jak wyjaśnia The Washington Post:

Jest ono ukierunkowane na niejasno zdefiniowane przestępstwa, w tym obalenie władzy państwowej, zmowę z obcymi mocarstwami, secesję i terroryzm.

Zobacz też: Prawo jazdy i licznik punktów karnych w aplikacji mObywatel – Sejm wyraził zgodę

Po przyjęciu ustawy TikTok wycofał się z Hongkongu, a Naver wyciągnął swoje centra danych. Podczas gdy Facebook i Twitter przestały przeglądać wnioski o dane od władz Hongkongu, nie jest jeszcze jasne, czy przyjmą bardziej stałe stanowisko, jak Google. Fakt, że giganci technologiczni wolą zaryzykować wykluczenie z danego rynku, lub samemu go opuścić, niż zdradzić bojowników o wolność jest na swój sposób bardzo budujący. Oczywiście pewnie takie zachowanie wynika także z chłodnych kalkulacji tego, co bardziej się opłaca. Jednak liczy się efekt.

Źródło: The Washington Post

Motyw