Bezpowietrzne opony pojawią się w naszych samochodach?

4 minuty czytania
Komentarze

Bezpowietrzne opony to wynalazek, który jest znany światu już od dosyć długiego czasu. Jednak niedawno temat zainstalowania takiego ustrojstwa w samochodach użytkowanych na co dzień odżył. Czy faktycznie już wkrótce możemy spodziewać się praktycznie bezawaryjnych opon w naszych autach?

To już grali — bezpowietrzne opony

bezpowietrzne opony

Patent jest prosty, jeśli w oponie nie ma powietrza, to w zasadzie nie może ona pęknąć. Cóż perspektywa jazdy samochodem bez irytującej myśli mówiącej nam, że w każdym momencie możemy złapać gumę, jest niezwykle pociągająca. Bezpowietrzne opony towarzyszą nam jednak na co dzień. Pojawiają się one w różnego typu kosiarkach, rowerach, meleksach oraz nawet pojazdach wojskowych.

Być może mówi wam coś nazwa „opona niepneumatyczna” znana także jako NPT. Jest to dokładnie ten sam produkt, od którego zacząłem wywód. Wielu producentów takich opon wierzyło, że w krótkim czasie mogą one wyprzeć swoje klasyczne napełniane powietrzem odpowiedniki. Niestety dla nich mamy już 2022 rok, a prawie wszystkie znane nam samochody poruszają się na tradycyjnych oponach. Być może jednak sytuacja ta wkrótce się zmieni. Dlaczego?

Mianowicie najwięksi producenci opon na świecie, czyli Goodyear i Michelin zakasali rękawy i na poważnie wzięli się za opracowywanie nowej technologii. Rozwiązanie miałoby sprawić, że bezpowietrzne opony pojawiłyby się w samochodach, których używamy na co dzień. Koniec z awariami i flakami jest, więc bliżej niż myślimy?

Goodyear i Michelin działają w pocie czoła nad genialnym rozwiązaniem?

Tesla Model 3 na nowych oponach

Obie powyższe firmy praktycznie równocześnie rozpoczęły proces opracowywania bezpowietrznych opon. Goodyear swój produkt testuje na małych autobusach oraz samochodzie osobowym — Tesla Model 3. Tymczasem rywal z Francji, Michelin współpracuje z General Motors, aby w przyszłości wypuścić na rynek niepneumatyczne opony nazywające się Uptis (Unique Puncture-proof Tire System).

Niektórzy z was całkiem słusznie mogą teraz pomyśleć „okej, ale skoro używamy takich samych opon od ponad stu lat, czemu mielibyśmy tworzyć coś nowego”. Jest to całkiem dobra myśl, przecież skoro coś działa to, po co to zmieniać? No więc jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to wiadomo, o co chodzi.

Poza korzyściami materialnymi dla producentów takich opon w grę wchodziłaby także ekonomiczność. Bezpowietrzne odpowiedniki psułyby się rzadziej (nie są w stanie złapać gumy), więc niekoniecznie musielibyśmy wozić koło zapasowe. Co za tym idzie — zwiększamy swoją przestrzeń bagażową oraz odciążamy samochód, powodując naturalnie, że pali mniej paliwa. Bezpowietrzne opony byłby więc oszczędniejsze i bardziej żywotne.

Z tyłu głowy jest także kwestia bezpieczeństwa. Na pewno każdy z nas kojarzy chociaż jedną sytuację, kiedy to on, albo ktoś znajomy złapał gumę w trakcie jazdy. Prędkość nie musi być wtedy wielka, żeby doszło do tragedii. Opony niepneumatyczne praktycznie wyeliminowałby taką obawę. Dodatkowo osoby promujące takie rozwiązanie na pewno znajdą swoich klientów wśród ekologów. Dłuższa żywotność równa się rzadszemu zużywaniu opon, a co za tym idzie lądowania milionów ton gumy na wysypiskach sieci. Nie mówię tu nawet o gorszych scenariuszach takich jak wyrzucanie zużytych opon do lasu, czy jeziora.

W poszukiwaniu haczyków

bezpowietrzne opony

Oczywiście w życiu nie ma rozwiązań idealnych. Tak samo jest w przypadku bezpowietrznych opon. Przede wszystkim łatwiej je przegrzać. W przypadku klasycznego odpowiednika ciepło, które tworzy się w wyniku tarcia powierzchni opony o nawierzchnię, jest rozproszone przez powietrze.

Drugim minusem jest zwiększenie oporów toczenia się samochodu oraz odczucia drgań. Duża powierzchnia stykowa opon niepneumatycznych z podłożem sprawia, że nierówności pojawiające się na drodze bardziej oddziałują na zawieszenie. W takim przypadku zarówno kierowca jak i pasażerowie dużo bardziej odczuwają wszelkie drgania powodowane przez trasę. Opory w toczeniu przekładają się natomiast na zwiększenie zużycia paliwa. Tak więc zaoszczędzone na zmniejszeniu wagi auto koniec końców i tak paliłoby tyle samo (lub nawet więcej) benzyny, co w przypadku klasycznych opon.

Zobacz też: W 2023 roku nie pojawi się gra z serii Call of Duty?!

Kolejny haczyk jest bardzo oczywisty — cena. Jako że technologia będzie reklamowana jako nowość zarówno Goodyear jak i Michelin na pewno krzykną za swoje produkty odpowiednią kwotę i nie należy się spodziewać, że będzie ona niska! Aktualnie obie firmy testują prototypy opon. Goodyear ma w planach wydanie gotowego produktu do 2030 roku, natomiast Michelin chce to zrobić sześć lat wcześniej.

Źródło: The Next Web

    Motyw