Logo Disney+ na ekranie telewizora obok urządzenia chromecast.
LINKI AFILIACYJNE

Odpaliłem 10-letniego Chromecasta. Przywitał mnie po niemiecku, ale nie tylko tym zaskoczył

6 minut czytania
Komentarze

Nie sądziłem, że 10-letni Chromecast, który leżał na dnie szuflady, dalej będzie działał. Pierwsza generacja urządzenia od Google, które służy do przesyłania treści na telewizor, okazała się jednym z najpopularniejszych sprzętów producenta i doczekała kolejnych, lepszych iteracji. Postanowiłem sprawdzić, czy po dekadzie od premiery, korzystanie z tej przystawki do telewizora ma jeszcze sens.

Pierwszy Chromecast ma już ponad 10 lat

Przystawki do telewizorów, które zmieniają zwykłe odbiorniki w Smart TV, nie są już tak popularne, jak przed kilkoma laty. Obecnie większość nowych telewizorów po prostu posiada już jakiś system pozwalający na dostęp do internetu czy platform streamingowych.

I to nawet w tańszych urządzeniach takie rozwiązania już są, więc popularność przystawek staje się coraz mniejsza. Wie o tym nawet Google, które przestało produkować już Chromecasty, a skupiło się na swoim nowym sprzęcie, czyli TV Streamer 4K.

Czarny Chromecast leżący na drewnianym stole.
Fot. Bartosz Szczygielski / Android.com.pl

Oczywiście dalej wiele osób korzysta z przystawek i może się zastanawiać, czy w walce Chromecast vs. Mi TV Stick są jacyś wygrani. Otóż moim zdaniem tak, ponieważ po tym, jak udało mi się odpalić 10-letniego Chromecasta, który przez ostatnie kilka lat leżał nieużywany w szufladzie, jestem pełen podziwu dla firmy.

Nie spodziewałem się, że już tak leciwy sprzęt, będzie w ogóle działał. Biorąc pod uwagę to, jak szybko „ubijane” są dziś smartfony i w ogóle sprzęty elektroniki użytkowej, 10 lat na rynku to całe wieki. Choć oczywiście nie oszukuję się, że pierwsza generacja sprzętu to dalej pierwsza liga. Co nie zmienia tego, że działa i to nawet nieźle. I to mimo że Google oficjalnie tej generacji już nie wspiera.

Uruchomienie nie było łatwe

Samo podłączenie Chromecasta pierwszej generacji jest w swoich założeniach banalne. Wpinamy urządzenie do portu HDMI w telewizorze, a zasilanie idzie przez USB-A. To w zasadzie wystarczy, by zacząć konfigurację, choć w moim przypadku tak łatwo nie było. Pierwszym problemem okazała się stara sieć Wi-Fi, która była zapamiętana na urządzeniu.

Ekran telewizora z napisem "Willkommen" i instrukcjami dotyczącymi pobrania aplikacji Google Home na smartfon lub tablet.
Nie takiego ekranu powitalnego się spodziewałem. Fot. Bartosz Szczygielski / Android.com.pl

W żaden sposób nie mogłem jej zmienić i Chromecast usilnie próbował podłączyć się do sieci, którą miał zapamiętaną jeszcze z poprzedniego miejsca. Zrobiłem więc przywrócenie do ustawień fabrycznych, co w przypadku tej generacji polegało na dłuższym przytrzymaniu przycisku na obudowie przystawki. Chromecast się zrestartował i przywitał mnie ekranem w… języku niemieckim.

Przyznaję, że nie pamiętam już, gdzie i kiedy kupowałem sprzęt. Możliwe, że zamawiałem go przez Amazona, ale teraz to i tak nie ma już znaczenia. Kiedy już pojawił mi się ten ekran, nadeszła pora na dodanie Chromecasta do aplikacji Google Home. To ona bowiem służy do obsługi urządzenia, a przynajmniej do tego, by sparować je z kontem Google.

Tutaj pojawiły się pierwsze schody, ponieważ pomimo wykrywania Chromecasta, ten nie chciał się połączyć. Próby zawsze kończyły się w ten sam sposób, czyli komunikatem, że nie da się nawiązać połączenia. Zrobiłem więc kolejne przywrócenie do ustawień fabrycznych, a potem jeszcze jedno i jeszcze jedno. W końcu się udało, pojawił się ekran po polsku i cały proces poszedł już sprawnie. W Google Home dodano urządzenie i mogłem przystąpić do działania.

Jak działa pierwszy Chromecast w 2024 roku?

Nie wiem, ilu z czytelników miało w ogóle styczność z pierwszą generacją sprzętu Google, ale ta odbiega trochę od tej najnowszej. Przede wszystkim to sprzęt, który służy do przesyłania treści na telewizor, czyli nie da się na nim zainstalować aplikacji.

Telewizor z logo 20th Century Fox, oznaczeniem kategorii wiekowej 13+ oraz ostrzeżeniem "przemoc, wulgarny język".
Film z Netflixa poszedł gładko, ale jakość jest mało zadowalająca. Fot. Bartosz Szczygielski / Android.com.pl

Jeżeli chcemy obejrzeć film na Netflix, to musimy uruchomić aplikację na telefonie i po prostu przesłać obraz na telewizor. I co ciekawe, to dalej działa w większości aplikacji, które sprawdziłem.

Przesłanie filmu na telewizor z Netflixa odbyło się bez większych problemów. Wprawdzie jakość nie jest najlepsza, ale to pierwszy Chromecast pozwalający na rozdzielczość 1080p i to przy 30 klatkach na sekundę.

Ładowanie filmu też zajęło kilkanaście sekund, ale finalnie się udało. Z YouTube problemów również nie było. Amazon Prime Video także pozwoliło na to, by przesyłać produkcje, ale tutaj czekałem zdecydowanie najdłużej, by w końcu wyświetlił się film.

Ekran telewizora z komunikatem „Wkrótce rozpocznie się odtwarzanie zawartości” oraz logo SkyShowtime.
Fot. Bartosz Szczygielski / Android.com.pl

Ze SkyShowtime poszło sprawnie, ale też od razu dostałem informację na ekranie, że niebawem pierwsza generacja Chromecasta przestanie być wspierana. Teraz działa, ale pewnie w ciągu najbliższych miesięcy to się zmieni. Biorąc pod uwagę, że to 10-letni sprzęt, to i tak fenomenalny wyniki. Nie udało mi się za to odtworzyć niczego z Disney+. Owszem, połączenie udało się nawiązać, ale pojawiał się jedynie ekran z logo Disney+ i tyle. Po chwili następowało rozłączenie.

Jak już film leciał na telewizorze, można zarządzać głośnością z poziomu aplikacji Google Home, ale też i korzystać z innych aplikacji na smartfonie. Ten grzał się trochę mocniej niż zazwyczaj, ale nie jakoś tragicznie.

Podsumowanie

Sprzęt działa zaskakująco dobrze jak na swój wiek. Nie jest to może już najszybsze rozwiązanie, ale za to proste w obsłudze. Jakość odtwarzanych treści też pozostawia trochę do życzenia, ale da się to oglądać. Wprawdzie może się zdarzyć, że połączenie zostanie utracone i będzie trzeba nawiązać je od nowa, co też może być zniechęcające. Dalej to jednak 10-letni sprzęt, który kosztował mniej niż 200 złotych.

Czarny klucz Chromecast na drewnianym stole.
Fot. Bartosz Szczygielski / Android.com.pl

Czy dziś opłaca się z niego korzystać? Jako backupowe urządzenie, kiedy nie mamy Smart TV, może się sprawdzić. Lepiej jednak postawić już na nowszą generację, która przynosi nie tylko rozdzielczość 4K, ale i ma pilota do obsługi. No i oczywiście pozwala na instalowanie aplikacji, zostawiając tym samym smartfon w spokoju. I biorąc pod uwagę to, jak dobrze działa jeszcze sprzęt wypuszczony w 2014 roku (nawet w 2013, jeżeli weźmiemy pod uwagę premierę w USA), to kolejne generacje będą jeszcze długo funkcjonować.

Źródło: opracowanie własne. Zdjęcie otwierające: Bartosz Szczygielski / Android.com.pl

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw