LINKI AFILIACYJNE

Recenzja gry Warhammer 40,000: Space Marine 2. Imperator może być dumny!

10 minut czytania
Komentarze

Jeśli liczyliście na kolejnego soulslike’a to muszę was zmartwić – Warhammer 40,000: Space Marine 2 z pewnością nim nie jest. To rasowy, widowiskowy akcyjniak, w którym fani uniwersum znajdą to, na co od dawna liczyli – świetną, bezpardonową i krwawą rozgrywkę, intrygującą fabułę i takie ilości wylewającego się z ekranu klimatu, że trzeba będzie szybko skołować ponton.

Ucieszy was zapewne także wiadomość, że twórcy Warhammer 40,000: Space Marine 2 nie popełnili błędów z przeszłości i nowa gra, już na starcie, oferować będzie zarówno tryb kooperacji (i to także w ramach kampanii), jak i sieciową rywalizację dla 12 spragnionych wyzwań Kosmicznych Marines.

Żeby jednak nie było, że oto pojawia się mesjasz gier akcji, który totalnie zakasuje konkurencję, Warhammer 40,000: Space Marine 2 ma też nieco „za uszami”. I to na tyle, że niektórych tytuł ten może odrzucić. Dlaczego? O tym przeczytacie w dalszej części recenzji.

Oficjalny zwiastun Warhammer 40,000: Space Marine 2

Zalety

  • klimat, klimat i jeszcze raz klimat
  • fabuła w trybie kampanii, którą śledzi się z przyjemnością
  • świetnie pomyślane przeplatanie się trybów – kampanii i kooperacyjnych operacji
  • różne style walki, w zależności od niesionej broni białej i klasy
  • niby prosty w założeniach system parowania i uników, a jednak stanowiący spore wyzwanie
  • momentami niesamowicie widowiskowa rozgrywka
  • brutalne i krwawe finiszery
  • sporo fenomenalnie zaprojektowanych miejscówek
  • rozbudowany tryb wiecznej wojny, czyli PVP 6 na 6

Wady

  • momentami nieco ślamazarne tempo rozgrywki nie każdemu może odpowiadać
  • poziom trudności gry potrafi niemiło zaskoczyć
  • takie sobie strzelanie
  • sztuczna inteligencja botów w kampanii to raczej poziom minimum
  • w większości przypadków dość mocno schematyczne, korytarzowe misje
  • choć gra offline jest możliwa, w jej trakcie potrafią pojawić się różne problemy
  • sporadyczne błędy techniczne

Recenzja Warhammer 40,000: Space Marine 2 – krótka opinia

Chcieliście mocnego akcyjniaka? No to macie mocnego akcyjniaka! Warhammer 40,000: Space Marine 2 spełnia niemal wszelkie, pokładane w nim nadzieje. Jest mroczny, jest krwawy, jest brutalny! Jest też niesamowicie klimatyczny i całkiem trudny, choć to ostatnie nie wynika z odgórnych założeń gry, a raczej niedopracowanego systemu walki. Na szczęście da się przymknąć na to oko, bo cała reszta potrafi dostarczyć ogromne pokłady frajdy.

9/10
Ocena

Warhammer 40,000: Space Marine 2 (PS5)

  • Grywalność 9
  • Oprawa A/V 9
  • Klimat 10
  • Warstwa techniczna 8

Oj, duże były oczekiwania fanów wobec Warhammer 40,000: Space Marine 2. Wszak od pierwszej odsłony tej serii minęło już, bagatela, 13 lat. I choć w międzyczasie pojawiały inne gry z tego uniwersum takie jak choćby Warhammer 40,000: Darktide czy całkiem nieźle oceniany Warhammer 40,000: Boltgun, to graczom wciąż niezmiennie marzył się powrót Kapitana Titusa, weterana 2 Kompanii Ultramarines. Jak widać, w końcu ich prośby zostały wysłuchane.

Co najważniejsze jednak ani Games Workshop, do którego należy marka Warhammer, ani tym bardziej nowa ekipa stojąca za Space Marine 2 nie zamierzały ulegać modzie i zmieniać nagle dotychczasowy model rozgrywki.

Na przykładzie Concord wiemy, czym kończy się ślepe gonienie za trendami. Kontynuacja przygód Demetriana Titusa to prawie to samo co poprzednio, tyle że podane bardziej nextgenowo. Chyba wszyscy wiemy już jednak, że „prawie” robi wielką różnicę.

Warhammer 40,000: Space Marine 2 klimatem stoi

Pamiętacie jeszcze jak wyglądała pierwsza część Warhammera 40,000: Space Marine? To była świetna gra, ale patrząc na nią dziś, wielu z was zadawałoby sobie zapewne pytanie „gdzie ten klimat?”.  W przypadku drugiej odsłony serii absolutnie nikt nie będzie miał wątpliwości.

Jestem pełen podziwu dla twórców, jak fenomenalnie udało im się oddać atmosferę każdej, pojedynczej lokacji. Naprawdę wiele razy, przemierzając czy to korytarze barki wojennej, pomieszczenia zmasakrowanych garnizonów czy ruiny cytadel, zatrzymywałem się tylko po to, by chłonąć niesamowity, wylewający się z ekranu klimat… a przy okazji pstryknąć fotkę „dla potomnych”. Zresztą sami zobaczcie na powyższych zrzutach ekranu, jak fenomenalne miejscówki was tutaj czekają.

Warto docenić również oprawę wizualną. Space Marine 2 wykorzystuje Swarm Engine – silnik znany World War Z, który całkiem nieźle radził sobie tam z dużą ilością przeciwników. I choć tutaj aż takich hord tyranidów wbiegających przed lufy nie uświadczycie, bo większość stanowi jedynie klimatyczne tło niektórych miejscówek, to narzekać na brak wrogów po posiekania z pewnością nie będziecie.

Jeśli myślicie, że obecne tu screeny z PS5 już ociekają klimatem i cieszą oko grafiką – jeszcze nic nie widzieliście. Miałem okazję porównać wersje Space Marine 2 na konsoli oraz PC i ta ostatnia podkręca wrażenia do poziomu 11 na 10.

Mimo nieco starszego już sprzętu (Intel i5 9600K, GeForce 2070 Super, 32 GB RAM) nie miałem problemu ze znalezieniem złotego środka między bardzo atrakcyjnym wyglądem i stałymi klatkami. Czułem, jakbym mógł niemal dotknąć uniwersum wiecznej wojny. Dla fana – bezcenne.

Krzysztof Sobiepan, Android.com.pl

Rozgrywka prosta jak budowa cepa, ale tego nam było trzeba

Nieprzypadkowo napisałem wyżej „wrogów do posiekania”. W Space Marine 2 znacznie większy nacisk położono bowiem na walkę bronią białą. Owszem, wciąż mamy tu spory arsenał broni palnej, ale strzelanie nimi jest takie sobie – niby wszystko jest OK i każda zachowuje się nieco inaczej, ale poza jednym czy dwoma wyjątkami daleko im do efektywności miecza łańcuchowego, czy młota.

Do tego każda broń biała ma w Space Marine 2 niewielką ściągawkę z możliwymi kombinacjami ciosów. Niby wszystkie są proste, bo opierają się w zasadzie na jednym tylko przycisku, ale, wierzcie lub nie, dobre opanowanie sztuki władania takim orężem wcale nie jest tu takie proste.

Raz, że nie zawsze wychodzi nam dokładnie to, co byśmy chcieli, a dwa – że będąc totalnie otoczonym przez wrogów, czasem nie mamy nawet jak wykonać ciosu (o strzale z broni już nie wspominając). I tu właśnie z pomocą przychodzą uniki i kontry.

Żołnierz w niebieskiej zbroi walczy z potworem w futurystycznym, zniszczonym otoczeniu.
Zakończenie walki z bossem. Fot. Warhammer 40,000: Space Marine 2 / zrzut ekranu

No może za bardzo się rozpędziłem – uniki i kontry jedynie ułatwiają nam poradzenie sobie z chmarą otaczających nas wrogów. Sama walka wcale taka łatwa nie jest. Poziom trudności może tu z początku nawet niemile zaskoczyć. W tej sytuacji każda „pomoc” jest na wagę złota. Dobrze wykonana kontra może nam uratować skórę, bo czasem nasz bohater łapie wówczas przeciwnika w locie i grzmotnie nim o ziemie tak mocno, że wszystkie pozostałe, otaczające nas maszkary lądują kilka metrów dalej. Niby proste, ale w ferworze walki z wykonaniem tego bywa różnie.  

Znacznie łatwiej wykonać na wrogach widowiskowe „finiszery”. Gdy dany delikwent jest gotowy do spektakularnego zejścia z tego świata, chwieje się na nogach, a wokół niego widać czerwoną poświatę. Wówczas wystarczy nacisnąć jeden przycisk, by prowadzony przez nas Marine dobiegł do przeciwnika i wykonał na nim cios kończący. Ba, można być nawet całkiem od niego daleko, bo wszystko zrobi tu za nas automat.

Nie tylko Tytus–wymiatacz, czyli z ekipą raźniej, choć lepiej tą żywą

A skoro już o „automatach” mowa jedną rzecz musicie wiedzieć. Co prawda Warhammer 40,000: Space Marine 2 chwali się porywającą kampanią dla jednego gracza, ale tak naprawdę stworzona ona została z myślą o 3-osobowej kooperacji. Grając samemu towarzyszą nam dwaj Kosmiczni Marines – Chairon i Gadriel, którzy, choć bywają pomocni, czasem na polu bitwy zachowują się jak… dwa mało rozgarnięte kołki.

Owszem, strzelają do przeciwników. Potrafią też „podnieść” nas po odniesieniu krytycznych ran. Możecie jednak zapomnieć o bardziej efektywnym wykorzystaniu ich umiejętności specjalnych czy nawet szybkim dobijaniu chwiejących się przeciwników. O tym, jak mało są oni przydatni na polu walki przekonacie się, gdy do zabawy dołączy dwójka innych graczy.

Co ciekawe, w tryb kampanii Space Marine 2 dość naturalnie wpleciono dodatkowe, kooperacyjne misje. Operacje, bo tak nazwano ów tryb, dają nam możliwość wcielenia się w 3-osobowe oddziały Kosmicznych Marines, tym razem już z samodzielnym wyborem klasy.

Działamy tu niejako na tyłach wroga albo przeprowadzając sabotaże mające odwrócić uwagę przeciwnika od zespołu Titusa, albo wykonując dużo poważniejsze zadania na przykład eliminację dowódcy roju Tyranidów. Na tę chwilę takich operacji jest sześć i odblokują się one w miarę czynionego przez nas progresu w głównej kampanii.

Wspólnie z Maciejem odwiedziliśmy w duecie zarówno misje fabularne, jak i operacje. Na początku wybawił mnie z opresji w kampanii, w jednym z momentów, gdzie nierozgarnięcie botów z zespołu kosztowało mnie solo już naście śmierci na wyższym poziomie trudności.

W operacjach bohaterów można zaś dobierać pod ciekawe synergie ich umiejętności, co także może sprawiać dużo frajdy z efektywnych combosów i powstałej jatki. Dla mnie Space Marine 2 błyszczy najjaśniej właśnie jako gra kooperacyjna „z kolegą i mikrofonem”.

Krzysztof Sobiepan, Android.com.pl

No dobrze, ale jak dotąd nie powiedziałem nic o samej fabule gry. Celowo, bo nie da się ukryć, że ujawniając detale, łatwo zepsuć tutaj innym zabawę. Może ograniczę się więc jedynie do zarysowania intrygi, z jaką przyjdzie nam się tutaj zmierzyć.

Jeśli pamiętacie, jak skończyła się pierwsza część Space Marine, to pewnie nie zaskoczy was wiadomość, że nasz bohater – Kapitan Titus musiał odbyć pokutę w szeregach Straży Śmierci (Deathwatch). No i trochę ona trwała.

Niestety, ta „kariera” kończy się dla niego tragicznie. O dziwo jednak zostaje przywrócony do życia, już jako Primaris, by dalej walczyć z tyranidami. Prawdziwy wróg czai się tu jednak w mroku i da o sobie znać w odpowiednim momencie.

Liczycie na nagłe zwroty akcji? To dobrze, trochę ich tutaj będzie. Dość powiedzieć, że choć fabuła Space Marine 2 rozkręca się powoli, to na końcu pędzi już na złamanie karku.

Podsumowanie. Stare po nowemu, czyli blaski i cienie Warhammer 40,000: Space Marine 2

Dla fanów tego uniwersum Warhammer 40,000: Space Marine 2 będzie zapewne spełnieniem marzeń. Czy wszystkich? Pewnie nie, bo choćby model strzelania jest w tej grze mało satysfakcjonujący. Irytować może też trochę średnio precyzyjne sterowanie i zaskakująco wysoki poziom trudności (czujcie się zatem ostrzeżeni, jeśli zamierzaliście od razu przełączyć się o stopień wyżej ponad normalny).

O dziwo, Space Marine 2 broni się jednak samą konstrukcją gry – to stary, dobry, korytarzowy akcyjniak podany nowocześnie , z masą smaczków i w widowiskowej oprawie. No z nieźle opracowanymi trybami sieciowymi.

Żałuje bardzo, że przedpremierowo nie udało mi się uruchomić trybu Wieczna Wojna, w którym naprzeciw siebie stają dwa 6-osobowe zespoły graczy. Jako wielki pasjonat kooperacji jestem jednak zachwycony.

Możliwość zabawy w ten sposób nie tylko w trybie Operacji, ale też samej kampanii zapewnia tej grze niesamowity ładunek miodu. Nie musicie mi jednak wierzyć na słowo – gorąco polecam samemu to sprawdzić.

Zdjęcie otwierające: Warhammer 40,000: Space Marine 2 / materiały prasowe

Grę w edycji Ultra otrzymaliśmy od jej wydawcy, firmy PLAION. Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw