Kadr z Alone in the Dark. Para detektywów w stylu retro, mężczyzna w brązowym garniturze i fedorze trzyma rewolwer, a kobieta w beżowym płaszczu dzierży aparat fotograficzny, obydwoje na ciemnym tle.
LINKI AFILIACYJNE

Recenzja Alone in the Dark. Tak w grach powinno budować się napięcie

8 minut czytania
Komentarze

32 lata po debiucie oryginalnego Alone in the Dark doczekaliśmy się rebootu tej klasycznej serii, która z pewnością spędziła sen z powiek setek tysięcy graczy. Czy THQ Nordic udało się odtworzyć kultową opowieść w nowym wydaniu godnym roku 2024? To zależy…

Zalety

  • Genialny klimat rozgrywki
  • Skomplikowane i różnorodne zagadki
  • Ogrom miejsc do eksplorowania
  • Świetne budowanie napięcie
  • Bardzo dobry dobór muzyki do poszczególnych scen

Wady

  • Graficznie Alone in the Dark nawiązuje do Mafii 2 z 2010 roku

Podsumowanie

Nowe Alone in the Dark to gra, która swoje wszystkie dobre strony opiera na genialnej fabule połączonej z jeszcze lepszym klimatem. Dodatkowo twórcy wysili się, tworząc zagadki, tak aby w kółko nie powtarzać tych samych czynności. Jedynym poważnym minusem jest grafika, która najzwyczajniej w świecie nie spełnia warunków 2024 roku. Jednakże w tym przypadku jest to wada, na którą można przymknąć oko.

8,5/10
Ocena

Alone in the Dark [PC]

  • Grafika 6
  • Muzyka 9
  • Klimat 10
  • Przyjemność z rozgrywki 9
  • Sterowanie i eksploracja świata 8
  • Zagadki 9

Alone in the Dark powraca w nowym wydaniu

Plakat gry Alone in the Dark. Zaniedbany dwór w nocy podczas burzy z piorunami, z przodu dwie postacie przy starym samochodzie, nad bramą napis "ALONE IN THE DARK".
Fot. THQ Nordic / materiały prasowe

Najprawdopodobniej nigdy nie zrozumiem fanatyków horrorów. Jak można lubić się bać? Moja postawa w tej kwestii sprawiła, że rzadko kiedy umyślnie wybieram się na seanse filmów grozy. Jednakże nie wiedzieć czemu ten sam gatunek przeniesiony do świata gier wideo sprawia, że… odczuwam dziwną satysfakcję, przechodząc kolejne etapy rozgrywki.

W przekonaniu, że naprawdę lubię gry horrory utwierdziło mnie spędzenie kilkunastu godzin z Alone in the Dark. Niemniej już na samym wstępie warto zaznaczyć, że nie jest to klasyczna produkcja grozy nastawiona na straszenie gracza za pomocą jump scare’ów. W tym przypadku ostatecznie mamy do czynienia z czymś balansującym pomiędzy horrorem, thrillerem oraz grą detektywistyczną.

Co ważne jest to również reboot klasycznej serii zapoczątkowanej w 1992 roku. Jeśli jesteście doświadczonymi graczami lub swego czasu bardzo interesowaliście się starszymi produkcjami na pewno kojarzycie prosty tytuł od studia Infogrames. Oczywiście nie bądźmy naiwni – nowe Alone in the Dark z grą sprzed ponad trzech dekad łączy jedynie tytuł oraz zarys fabularny. Wszystkie pozostałe elementy rozgrywki przeszły spore modyfikacje.

Strach to zaledwie jedna z emocji, która towarzyszy nam podczas rozgrywki

Kadr z Alone in the Dark. Mężczyzna w kapeluszu stoi tyłem w półmrocznym, zaniedbanym wnętrzu, które wygląda na starą willę lub pałac z zasłoniętymi posągami i pokrytymi prześcieradłami meblami. Promienie światła wpadają przez okna, tworząc efekt smug świetlnych.
Fot. THQ Nordic / materiały prasowe

Jeśli obawiacie się, że Alone in the Dark okaże się produkcją, która straszenie graczy opiera tylko i wyłącznie na przewidywalnych i powtarzalnych jump scare’ach, już teraz zapewniam, że absolutnie tak nie jest. Mało tego – twórcy korzystają ze wspaniałego zabiegu, jakim jest budowanie napięcia. W trakcie rozgrywki często spotykałem się z momentami, kiedy w mojej głowie pojawiała się myśl „teraz coś wyskoczy” i… nie działo się kompletnie nic!

Przeciąganie momentu kulminacyjnego danej sceny sprawia, że gracze w pewnych chwilach będą siedzieć, jak na szpilkach oczekując na rozładowanie emocji. Co ważne, często będzie ono bardzo spektakularne, jednak czasami przejdzie bez echa. Takie żonglowanie emocjami oraz bawienie się formą powoduje, że rozgrywce Alone in the Dark towarzyszą bardzo podobne emocje, co oglądaniu topowych thrillerów.

Naturalnie na to, że twórcom udał się ten zabieg, wpływa klimat całej fabuły. Zaznaczymy, że historia przenosi nas do lat 20. ubiegłego wieku i pozbawionej życia posiadłości, gdzieś na bagnach Luizjany. Głównym zadaniem gracza jest rozwiązanie zagadki zaginięcia wujka jeden z grywalnych postaci, czyli Emily Hartwood (w tej roli Jodie Comer). Drugim z bohaterów, którym możemy eksplorować posiadłość jest współpracujący detektyw Edward Carnby (David Harbour).

Po przybyciu do domu dosyć szybko okazuje się, że coś jest nie tak, a poszlaki, na które natrafiamy, sugerują, że z zaginięciem są powiązane nadludzkie siły. W trakcie rozgrywki natrafiamy na tuziny zagadek logicznych, pokojów do zbadania oraz alternatywnych światów opanowanych przez krwiożercze kreatury. Niemniej w moim przypadku ten ostatni element traktowałem raczej jako dodatek do fabuły, która w pewnym momencie wciąga jak dobry film detektywistyczny.

To jeszcze gra czy już interaktywny film?

Kadr z Alone in the Dark. Scena z gry komputerowej przedstawiająca fotorealistyczną rudowłosą dziewczynkę w beżowym kapeluszu, która patrzy w górę na nieobecną twarz dorosłego.
Fot. THQ Nordic / materiały prasowe

Już po kilku godzinach spędzonych w Alone in the Dark poczułem się zupełnie tak, jakbym odtwarzał film interaktywny. Oczywiście nie zrozummy się źle – gracz musi stale podejmować działania, chodzić po posiadłości, strzelać do potworów czy rozwiązywać zagadki. Niemniej przy odpowiednim wczuciu się w klimat rozgrywki można dojść do przekonania, że są to jedynie dodatkowe czynności.

Być może do takich wniosków zaprowadził mnie świetny klimat fabuły, który idealnie wstrzelił się w mój gust. Dla osób kochających thrillery i filmy detektywistyczne zaznaczę, że Alone in the Dark to mieszanka takich produkcji jak Harry Angel, Inni, Szósty zmysł czy nawet serii o Sherlocku Holmesie. Jakby tego było mało towarzysząca nam przez niemalże całą rozgrywkę twarz Davida Harboura siłą rzeczy powoduje nawiązania do Stranger Things – szczególnie gdy akurat mierzymy się z potworami.

Skoro już przy skanie twarzy Harboura jesteśmy, warto zaznaczyć, że… jest on bardzo słaby. Niestety to samo dotyczy pozostałych postaci, które przypominają bohaterów Mafii 2 z 2010 roku. Jest to o tyle dziwne, ponieważ pozostałe elementy grafiki takie jak pokoje, obrazy, mechanizmy czy drzewa prezentują się dużo lepiej. W związku z tym wydaje się, że THQ Nordic najzwyczajniej w świecie nie dopilnowało tego, aby dopracować ten element rozgrywki. Jednakże czy to ważne?

Osobiście ponarzekałem pod nosem na skany postaci przez jakieś trzy minuty, a następnie całkowicie o tym zapomniałem, ponieważ wciągnęła mnie fabuła i jej złowieszczy klimat. Dodatkowo, jeśli kogoś bardzo razi twarz Davida Harboura lub Jodie Comer nic nie stoi na przeszkodzie, aby w ustawieniach zmienić ich skórki na… klasyczne rozpikselowane modele nawiązujące do Alone in the Dark z 1992 roku. Taka podmianka może zabić powagę rozgrywki, jednak dla nostalgicznych fanów jest to z pewnością strzał w dziesiątkę.

W tym miejscu warto wspomnieć także o dodatkowych elementach, które koniec końców nie są tak ważne, jednak jako całość pozytywnie wpływają na odbiór rozgrywki. Mowa tu o prostym i przejrzystym menu z mapą, celami do zrealizowania i rozpiską całego dochodzenia, które pozwala nam połapać się w śledztwie.

Świetnie poradzili sobie również spece od dźwięku. Podczas rozgrywki towarzyszą nam bowiem rozmaite odgłosy. Raz są to nawiązujące do Luizjany jazzowe melodyjki, które idealnie odwzorowują klimat lat 20. ubiegłego wieku, a raz głośne bicie zegara sugerujące, że właśnie w domu wydarzyło się coś ważnego. Jak na horror (lub thriller) przystało, nie brakuje również mocniejszych dźwięków, które atakują nasze uszy, jednocześnie powodując paraliż w palcach i ciarki na plecach.

Recenzja Alone in the Dark – podsumowanie

Kadr z Alone in the Dark. Wnętrze starego pokoju z biurkiem i maszyną do pisania, na którym leży otwarta książka i okulary, a w tle sypialnia i postać dziecka w kapeluszu trzymająca kartkę.
Fot. THQ Nordic / materiały prasowe

Z nowego Alone in the Dark powinni być zadowoleni zarówno gracze, którzy spędzili sporo czasu z oryginałem sprzed trzech dekad, jak i osoby dopiero wchodzące do świata gier grozy. Osobiście uważam, że jest to tytuł, który przebija najpopularniejsze produkcje z tego gatunku pokroju Outlasta. Wszystko to ze względu na budowanie napięcia i zrezygnowanie z głupkowatych jump scare’ów rozrzuconych w losowych momentach scenariusza.

Tak naprawdę jedynym rażącym minusem w Alone in the Dark jest grafika, która najzwyczajniej w świecie nie spełnia wymogów roku 2024. Dla porównania inny świetny horror – The Quarry w tym segmencie nadrabiał powolnie napędzającą się fabułę. Tymczasem recenzowany dziś tytuł stosuje kompletnie odwrotną strategię – od początku rzuca nas w wir wydarzeń, jednak daleko mu od uczty dla oczu. Cóż, co kto woli!

W oczekiwaniu na premierę Alone in the Dark pozwólcie, że odeślę Was do naszego zestawienia z najlepszymi darmowymi grami na PC-ty. Tymczasem, jeśli upatrzycie w nim klasyczny tytuł od Epic Games, przy okazji zaproszę do lektury poradnika z najważniejszymi kodami do Fortnite.

Źródło: Opracowanie własne. Zdjęcie otwierające: THQ Nordic / materiały prasowe

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw