Śmiech, jak wiemy, ma właściwości terapeutyczno-zdrowotne, tak więc komedie oglądać wręcz trzeba. Poniżej znajdziecie te najlepsze.
Najzabawniejsze filmy wszech czasów. 11 komedii, które bawią do łez
Poczucie humoru to dość specyficzna ludzka cecha. Czasem powiązane jest z inteligencją, czasem z naszymi gustami względem tego, co uważamy za smaczne, a co nie. To trochę jak z jedzeniem – nie każdy lubi, to co poleca druga osoba, gdyż nie każdy ma te same preferencje smakowe. Poniższa lista też jest oczywiście czysto subiektywna, aczkolwiek starałem się w niej ująć zarówno filmy z humorem bardziej wyrafinowanym jak i takie z żartami niższych lotów. Zależało mi też, na tym, by znalazły się tu filmy, które są całościowo dobrymi produkcjami, nie tylko pod względem humoru, ale i formy, treści czy aktorstwa. Jeśli macie swoje, lepsze, typy to zapraszam do sekcji komentarzy.
Żywot Briana
Ten film potwierdził geniusz Monty Pythona. Głównie poprzez fakt, w jak mądry i zabawny jednocześnie sposób „Żywot Briana” kpi nie z religii, tylko z ludzi ją wyznających. Nie istnieje chyba lepszy film, który posługując się absurdem i farsą tak dosadnie punktowałby powierzchowność wiary i jej, często bezsensownych interpretacji. No i oczywiście piosenka z filmu „Always look on the bright side of life” śpiewana przez skazańców wiszących na krzyżu, przeszła do historii popkultury, zasłużenie naturalnie.
Seria Naga Broń
Ostatnia wielka seria komedii absurdu i parodii prosto z USA. Przygody Franka Drebina (wspaniale wcielał się w niego niezapomniany Leslie Nielsen) to istna klasyka slapstickowego humoru z całą masą scen, które bawią do łez bez względu na wiek, poglądy polityczne czy pochodzenie.
Głupi i głupszy
Ten film to studium głupoty. Jeśli więc tak do niego podejdziecie i wyłączycie myślenie, to czeka was jedna z najzabawniejszych, i najgłupszych komedii, która da wam tony bezpretensjonalnej rozrywki. A w „Głupim i głupszym” zabawnych scenek rodzajowych naprawdę nie brakuje. To jeden z tych nielicznych filmów, do których od lat powracam i właściwie zawsze bawi mnie tak samo. Oczywiście nie jest to wyrafinowany humor, ale komedia nie zawsze musi taka być.
Pół żartem, pół serio
Nie wiem do końca jak w dzisiejszych czasach odebrana byłaby ta komedia, gdyby dopiero co miała premierę w kinach. Dobrze jednak, że powstała u progu lat 60. XX wieku i po dziś dzień pozostała w panteonie najlepszych komedii wszech czasów. Wspaniale wyreżyserowana i mistrzowsko zagrana historia dwóch muzyków (Jack Lemmon i Tony Curtis), który uciekając przed gangsterami zostają zmuszeni do przebrania się za kobiety i dołączają do damskiego zespołu jazzowego. „Pół żartem, pół serio” to jeden z nielicznych filmów, które nie dają się upływowi czasu pozostając uniwersalnie zabawnymi, bez względu na mody, trendy, klimat społeczny.
Dr Strangelove, jak przestałem się martwić i pokochałem bombę
Z początku Stanley Kubrick planował zrobić poważny film na ten sam temat, jednak zagadnienia, z którymi się mierzył wydały mu się tak absurdalne, że postanowił stworzyć komedię. Czarną jak węgiel, ale jednak komedię. I choć tematyka nuklearnego holocaustu ostatnio robi się niebezpieczne aktualna oraz bliska, to każdy komik wam powie iż śmiać się można niemal ze wszystkiego. Czasem to pomaga zrzucić mentalne ciężarki z duszy. A „Dr Strangelove” to czarna komedia najwyższej próby, z jedną z najlepszych kreacji aktorskich w historii gatunku w wykonaniu Petera Sellersa. Choć i George C. Scott dotrzymuje mu tempa.
Kłamca, kłamca
„Kłamca, kłamca” to na dobrą sprawę filmowa współczesna bajka zarówno dla młodego i starszego widza. Morał jest prostolinijny, ale jakże prawdziwy – kłamstwo nie popłaca. Natomiast głównym gwoździem programu jest tutaj fenomenalna kreacja aktorska Jima Carreya, który błazenadę i „pracę twarzą”, tudzież mimiką posunął do poziomu sztuki. To komedia oparta na klasycznych gagach, ale to co w tym filmie wyprawia Carrey to podchodzi niemal pod efekty specjalne. I przy tym wszystkim jest potwornie zabawne.
Kacza zupa
Film ten ma już prawie 90 lat, ale również należy do wąskiego grona produkcji, które niewiele straciły wraz z upływem czasu. „Kacza zupa” pozostaje wirtuozerską dawką humoru, kpiącego zarówno z kiełkującego wówczas faszyzmu czy źle pojmowanego patriotyzmu, ale i z ogólnie rzecz biorąc polityki w podobnym tonie jak dekady później z ludzi wierzący zakpi Monty Python. Inscenizacja czy pomysły na gagi są w „Kaczej zupie” po prostu imponujące.
Blues Brothers
Jak tu nie kochać filmu, który łączy absurdalny humor, muzykę, wstawki musicalowe (w tym epizodyczne występy legend muzyki), a na dokładkę daje nam jeden z najdłuższych i najbardziej imponujących wizualnie pościgów samochodowych w historii kina? Plus, duet Dan Aykroyd–John Belushi jest absolutnie niezapomniany.
Generał
Ten film ma prawie sto lat, a ja nadal nie widziałem równie mistrzowsko wykonanych i zainscenizowanych gagów. W dodatku legendarny Buster Keaton dosłownie narażał swoje życie do wykonania wielu z nich prawie jak Tom Cruise w czasach obecnych. „Generał” zachwyca rozmachem do dziś, a wizualna wyobraźnia Keatona stanowiła później wyraźną inspirację dla twórców kreskówek, jak i współczesnego kina akcji.
South Park
Film „South Park” to idealne podsumowanie tego, czym jest serial „South Park”. Równie bezczelny, bezwzględny, z ostrą jak brzytwa satyrą na świat wokół nas, potwornie niegrzeczny, a wręcz wulgarny, a przy tym niewiarygodnie zabawny, błyskotliwy, kreatywny i… mądry. Takie komedie trafiają się raz na pokolenie. Do tego twórcy „South Park” udowodnili w tym filmie, że mają tez ponadprzeciętny talent do pisania piosenek, które w mig wpadają w ucho, bez względu na to czy mają sens, czy nie.
Annie Hall
„Annie Hall” pozostaje dla mnie niedoścignioną mieszanką dramatu i komedii. Jest to też bezapelacyjnie najlepszy film w dorobku Woody’ego Allena – jego opus magnum. Jest to historia związku Alvy’ego (w tej roli Woody Allen) oraz Annie (Diane Keaton), który ukazany tu został z niesamowitą starannością i realizmem. Przy tym wszystkim, w dużej mierze dzięki genialnym dialogom Allena oraz neurotyczności jego postaci (i niego samego) „Annie Hall” zawiera jedne z najzabawniejszych kwestii mówionych w historii kina. Parę przykładów: „ – Ona wykłada w dwóch katedrach. – Dwie katedry to już archidiecezja”. Albo nieśmiertleny: „- Nie neguj masturbacji. To seks z kimś kogo kochasz”.