OnePlus 5 – ten model pokazał mi, że to już inna firma

3 minuty czytania
Komentarze

Nie raz już to zaznaczałem, że wczorajsza premiera OnePlus 5 była dla mnie najważniejszą wśród wszystkich flagowych modeli z pierwszej połowy roku. Mimo że od naprawdę wielu dni wiedzieliśmy praktycznie wszystko na temat tego smartfonu to wciąż liczyłem – zapewne nie tylko ja – na jakąś bombę od Chińczyków, którą celowo nie ujawnili przed prezentacją. Tym sposobem najbardziej emocjonującym momentem podczas konferencji był żart o braku gniazda słuchawkowego.

Nie chcę kolejny raz powtarzać specyfikacji tego smartfonu. Już zapewne każdy z Was ją doskonale zna. Jednak chciałem zwrócić uwagę na kilka aspektów, o których nie wspomniano podczas prezentacji. Przede wszystkim – jak sami słusznie zauważyliście – telefon nie został ulepszony pod każdym względem. W niektórych aspektach jest słabszy od poprzednika, którym jest OnePlus 3T. Niewątpliwie warto zacząć od braku optycznej stabilizacji obrazu. Fajnie, że jest jej elektroniczny odpowiednik, ale jak pokazał wczorajsze porównanie z iPhonem 7 Plus to w najwyższych rozdzielczościach EIS sobie po prostu nie radzi. Drugi irytujący fakt to lubiany kolor Midnight Black, czyli matowa czerń odnosi się wyłącznie do lepszej wersji z 8 GB RAM i 128 GB pamięci dla użytkownika. Co prawda szara odmiana nie jest już tak jasna jak w przypadku poprzedników, ale mimo wszystko to nie to samo.

To tak naprawdę wszystkie uwagi, które potrafią zirytować. W kwestiach neutralnych warto pamiętać, że wyświetlacz to dokładnie ten sam panel Optic AMOLED, który zadebiutował razem z OnePlus 3 – dodali jedynie nowy tryb. Akumulator się zmniejszył w stosunku do OnePlus 3T, ale nowe podzespoły mogą zniwelować różnicę 100 mAh. Frontowy aparat pozostał bez zmian, ale mimo wszystko radzi sobie dobrze. Nie powiedziano nic na temat audio, które teoretycznie zostało poprawione – szczególnie w kwestii nagrywania.

Jednak też w mojej opinii zabrakło kilku usprawnień. W dobie, gdy nawet LG postawiło na wodoodporność, chciałoby się ujrzeć to samo w przypadku OnePlus 5. Złącze USB mogło zostać usprawnione do wersji przynajmniej 3.0. Również Chińczycy mogli usprawnić Dash Charge, w końcu odpowiednik w postaci VOOC od Oppo potrafi w pół godziny naładować smartfony do 75%. Również po cichu oczekiwałem głośników stereo, ale się nie doczekałem. Mimo wszystko, żeby nie było – te wszystkie braki nie wymyśliłem z braku laku. Każde rozwiązanie z osobna jest dostępne dla OnePlus, ale oczywiście wpłynęłoby na cenę.

Skoro już mowa o pieniądzach to… Chińczycy drastycznie się zmienili. Co prawda znane nam jest takie pojęcie jak inflacja, coraz droższe podzespoły, ale zwróćcie uwagę jak poszczególne modele były wyceniane:

Oczywiście w przypadku europejskich cen różnice są jeszcze większe. Tym sposobem z OnePlus robi się producent jak każdy inny. Zatracili swoją oryginalność, za którą ich bardzo polubiłem. Oferowali modele być może nie tak dobre jak czołowa konkurencja, ale z pewnością bardziej opłacalne. Dzisiaj już nie mogą sobie pozwalać na kompromisy jeśli chcą zaistnieć.

PS. Celowo nie poruszałem tematu designu. Ewidentnie wzorowano się iPhonem, ale wprowadzono tak wiele drobnych różnic, że to jednak dwa różne modele. Oczywiście z daleka łatwo się pomylić.

Motyw