
Przeglądając wiadomości czasem nie mogę uwierzyć, że ludzie mogą wykazywać się aż taką głupotą. Niestety, większość tego typu spraw nijak ma się do tematyki portalu, a więc muszę o nich zapomnieć. Mimo wszystko mogę opisać historię pewnego mieszkańca Chin, który postanowił… ugryźć baterię iPhone’a.
Warto przeczytać:
Jak to się stało?
Jeśli uważacie, że ten pomysł jest idiotyczny, to macie rację. Pewien chińczyk postanowił ugryźć baterię iPhone’a. Co nim kierowało? Mówi się, że zrobił to z ciekawości. Podobno udał się do serwisu zlokalizowanego w centrum handlowym w celu wymiany baterii w swoim telefonie. Serwis Apple mimo obniżenia ceny za tą usługę nadal jest najdroższą opcją, zawsze można zrobić to w małym punkcie bez jakiejkolwiek renomy za grosze. Być może właściciel iPhone’a naczytał się o spowalnianiu urządzeń ze zużytą baterią i postanowił dać swojemu urządzeniu drugie życie. Paradoksalnie omal nie zrobił tego kosztem własnego.
Odtwórzmy przebieg wydarzeń

Z uwagi na słabą znajomość języka Chińskiego (a w zasadzie brak jakiejkolwiek znajomości) pewnych rzeczy musimy się domyśleć. Na filmie widać jak pewien chińczyk wkłada do ust baterię telefonu, która chwilę później staje w płomieniach. Prawdopodobnie z nieznanego powodu ugryzł ją, co natychmiast doprowadziło do wewnętrznego zwarcia. Zgromadzona energia w ekspresowym tempie zaczęła zamieniać się na ciepło, co spowodowało szybki wzrost temperatury i ciśnienia. W efekcie bateria została rozerwana od środka. Płonący akumulator szybko został wypluty wylądował na podłodze efektownie rozświetlając ją i zwracając uwagę innych klientów. Mimo natychmiastowej reakcji właściciel telefonu zapewne i tak musiał zmierzyć się z chmurą gazów zawierającą całą tablicę Mendelejewa i ewentualnymi poparzeniami. Mimo wszystko miał więcej szczęścia niż rozumu. W przeciwnym wypadku dziś czekałby na zdjęcie opatrunków po poważnej operacji, a może nawet kwalifikowałby się do otrzymania nagrody Darwina.
Nie, bateria to nie cukierek

Przeraża mnie znikoma świadomość społeczeństwa o zagrożeniach wynikających z przechowywania i eksploatacji baterii oraz akumulatorów. Wszystkim marzy się bateria wielkości karty płatniczej mogąca utrzymać telefon przy życiu przez miesiąc. A może nawet i przez kilka lat, najlepiej do czasu zużycia i wyrzucenia telefonu. No to teraz wyobraźcie sobie, że cała ta zgromadzona energia próbuje się na raz uwolnić. W przypadku telefonu oznacza to eksplozję ogniwa o wyżyłowanej specyfikacji. Nieco rzadziej, ale podobne sytuacje mają miejsce w samochodach. Może tam nie eksplodują akumulatory (a przynajmniej dzieje się to bardzo rzadko), ale mimo tego każde, nawet niewielkie zwarcie może w kilka sekund doprowadzić do pożaru. To samo dotyczy pojazdów elektrycznych. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ bateria nie jest wcale bezpieczniejsza od np. benzyny. Jedno i drugie dostarcza energii, jedno i drugie może okazać się śmiertelnie niebezpieczne. Warto o tym pamiętać.
P.S. Ciekawe czy smakowała…