Jak się okazuje, procesory AMD mogą mieć poważną lukę bezpieczeństwa. Sprawa jest naprawdę spora, bo dotyczy milionów komputerów na całym świecie, którym zagrażają ataki hakerskie.
Spis treści
O co dokładnie chodzi?
Grupa badaczy bezpieczeństwa odkryła lukę nazwaną „Sinkclose”. Może ona pozwolić hakerom na wstrzyknięcie złośliwego kodu do procesora. Co gorsza, problem może istnieć w chipach AMD od ponad 10 lat!
Najbardziej narażone są procesory z rodziny Ryzen 3000 i nowsze oraz serwerowe EPYC. W skrócie luka pozwala atakującym na dostęp do tzw. trybu zarządzania systemem. To specjalny tryb procesora, gdzie przechowywane są ważne pliki firmware’u. Wyobraźcie sobie, że ktoś może tam wejść i namieszać.
Co ważne, aby wykorzystać tę lukę, haker musiałby jednak mieć fizyczny dostęp do komputera. To trochę uspokaja, ale nie całkowicie. AMD już wie o problemie i pracuje nad rozwiązaniem. Firma wydała biuletyn bezpieczeństwa i obiecuje łatki. Należy jednak uważać – dla niektórych starszych modeli naprawa może to być trudniejsza.
Co możemy zrobić, aby chronić procesory AMD i nasze dane?
Po pierwsze, nie panikować. Dla przeciętnego Kowalskiego ryzyko nie jest aż tak duże. Warto być czujnym. Sprawdzajcie aktualizacje BIOS-u i instalujcie je, gdy się pojawią. To podstawa.
Eksperci radzą też, żeby zwracać większą uwagę na to, gdzie zostawiamy nasze komputery. No i oczywiście – zawsze dbać o aktualne oprogramowanie antywirusowe.
Cała ta sytuacja pokazuje, jak ważne jest ciągłe badanie bezpieczeństwa sprzętu komputerowego. Nawet tacy giganci jak AMD mogą mieć niedopatrzenia. A my, użytkownicy, musimy być zawsze czujni.
Na koniec warto dodać, że AMD obiecuje dalsze informacje w tej sprawie. Warto śledzić oficjalne kanały firmy, żeby być na bieżąco. W końcu chodzi o bezpieczeństwo naszych danych, a to nie przelewki.
Źródło: WCCFTech, zdjęcie otwierające: Ultrafx / Shutterstock
Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.