Jeśli miałbym uporządkować najbardziej mściwe byty w świecie dużych korporacji, YouTube znajdowałoby się w tym zestawieniu wysoko. Platforma Google po raz kolejny rzuciła rękawicę twórcom popularnych rozszerzeń blokujących. Nowe reklamy na YouTube są wrzucane do nagrań po stronie serwera i obchodzą przy tym zasady, na których AdBlocki opierały się przez lata. Choć wcześniej nie wiedzieliśmy tego na 100%, teraz firma z Mountain View potwierdziła własne działania.
Google ponownie „ulepsza” YouTube na PC – Spis treści
Jak Google usprawnia działanie reklam na YouTube?
Przede wszystkim, jak przypomina TechCrunch, Google dalej uważa, że programy oraz wtyczki blokujące reklamy łamią regulamin, w którym zawarto warunki korzystania z YouTube. Kiedyś tak nie było, ale prezesi za coś muszą kupić sobie 20. jacht, więc próbują zmusić nas do zakupu Premium. Nie przedłużając, oto co Google powiedziało na temat testów:
Reklamy od strony serwerów to problem dla uBlock Origin
Tu warto jeszcze wspomnieć, że wrzucanie reklam po stronie serwera jest nowe wyłącznie dla przeglądarkowej wersji YouTube. W przypadku reklam na Smart TV i smartfonach takie rozwiązanie funkcjonuje już dłużej. Pozostaje mieć nadzieję, że problemy twórców takich aplikacji jak SponsorBlock czy uBlock Origin będą jedynie tymczasowe. Martwiąca będzie sytuacja, w której blokowanie reklam na YouTube będzie wymagać więcej kroków niż instalacja prostego rozszerzenia. Wtedy z pewnością ogrom użytkowników się ugnie i zacznie opłacać Premium.
Pamiętajcie, że Google właśnie tego od was oczekuje, a każda próba pochwały tej korporacji jest przede wszystkim samolubna i bezmyślna. Nie raz widziałem pochwalne wpisy dla YouTube Premium, które były zaledwie początkiem pogorszenia jakości usług z VOD oraz ciągłego wrzucania tańszych pakietów z reklamami (Max, SkyShowtime, zaraz Disney+ i Netflix). Niestety, zachłanność wielkich korporacji zwykle wygrywa z garstką użytkowników.
Masz dość upałów? Sprawdzamy, jak Polacy walczą z upalną pogodą. Poświęcisz kilka minut na wypełnienie naszej ankiety?
Zdjęcie otwierające: Rokas Tenys / Shutterstock
Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.