Widziałem na AliExpress naprawdę wiele dziwacznych komponentów, które mogliśmy umieścić w naszych komputerach. Eksperymentalne sample procesorów, płyty serwerowe na konsumenckich chipsetach, czy nawet procesory mobilne, które można było zamontować na desktopowych płytach. Wielokrotnie nasi „przyjaciele” z dalekiego wschodu pokazywali swoją kreatywność, ale tym razem udało im się przebić samych siebie. Mobilny układ graficzny w formie desktopowej karty graficznej to abominacja, której wolałbym nigdy nie zobaczyć na oczy, ale okazuje się, że paradoksalnie jest w tym naprawdę sporo sensu.
Prekursorem takiego procesu będzie RX 6600M, który już od jakiegoś czasu jest obecny na portalach aukcyjnych i uważam, że nie było lepszego kandydata wśród mobilnych chipów do stworzenia pełnoprawnej karty graficznej.
Zostaliśmy przyzwyczajeni, że mobilne GPU nie są w stanie dorównać kartom desktopowym…
W sumie powód jest bardzo prosty. Mobilne odpowiedniki są często bardzo ograniczone względem pełnoprawnych kart graficznych. Producenci muszą znaleźć balans pomiędzy wytwarzanym ciepłem, a wydajnością układów graficznych. To już w laptopach jest bardzo skomplikowane o czym pisałem w tekście o patologiach laptopów gamingowych. W dużym skrócie jednak, trzeba powiedzieć, że wydajność mobilnego GPU zależy w większości od dostarczonego mu prądu. Owocuje to tym, że każdy współczesny układ ma przynajmniej dwie lub trzy odmiany mocowe, które przedstawiają diametralnie różną wydajność. Nawet jednak najmocniejsze odmiany nie zbliżają się do wersji desktopowych, choć nazywają się tak samo. Dlaczego?
Ponieważ po prostu nie są to te same karty. Nazwa może i jest podobna, ale chociażby RTX 3060 w laptopie, a RTX 3060 w formie tradycyjnej karty graficznej, to dwa różne chipy i są one zaprojektowane zupełnie pod inne zastosowanie. Komputery stacjonarne nie mają dużych ograniczeń w kontekście zasilacza, co powoduje, że można tworzyć dużo wydajniejsze, ale jednocześnie bardziej prądożerne jednostki. Wyjątkiem są oczywiście skrzynki w formatach USFF, gdzie zdarzało się zastosowanie mobilnego chipu, ale najczęściej był on sparowany również z mobilną odmianą procesora.
Mobilne GPU też się przydają
Wiemy już, że wydajność nie jest mocną stroną takowych układów, ale nie oznacza to, że nie mają one sensu w blaszakach. Nie każdy w końcu potrzebuje mocnej karty graficznej, a od jakiegoś czasu wielu z nas zaczęło zwracać uwagę również na pobór prądu danej jednostki. Tym właśnie wyróżniają się układy mobilne. Możemy oczywiście spotkać GPU w laptopie, które potrafi wziąć blisko 180W, ale mówimy tutaj raczej o najmocniejszych odmianach takich układów jak RTX 3080. Laptopy te kosztują często ponad 10,000 zł i są to dość skrajne przypadki.
W szczególności warto rozpatrzyć ich potencjał, jeśli przypomnimy sobie o pewnych niepokojących tendencjach rynkowych. W wielu swoich poprzednich materiałach alarmowałem, że producenci kart graficznych z uporem odpuszczają tańszy segment kart graficznych. Nvidia ostatnio zaprezentowała tylko RTX-a 3050, który jest produktem zupełnie niewartym rozważenia, AMD natomiast wskoczyło ze swoim RX-em 6500 XT, który jest niezły, ale nadal cięcia widać na każdym kroku i zawsze polecam dołożyć te 200 lub 300 zł do RX-a 6600.
Na miejsce tańszych kart mogłyby wejść układy mobilne, które producenci GPU i tak muszą produkować. Jest to właśnie pewien paradoks, ponieważ o ile desktopowy RTX 3050 sprzedaje się marnie, to laptopy z mobilną 3050-ką schodzą naprawdę nieźle. Jest tylko jeden warunek, które te mobilne układy powinny spełnić. Muszą one po prostu być tak dobre, jak bohater dzisiejszego tekstu
RX 6600M to wspaniały mobilny układ
Jest to chyba pierwszy taki przypadek, gdzie z typowo mobilnego GPU przeznaczonego do laptopów, ktoś wpadł na pomysł, aby zrobić pełnoprawną kartę graficzną. RX 6600M, którego właśnie taki proces spotkał, jest jednak naprawdę porządnym chipem, który nie różni się znacząco od swojego desktopowego odpowiednika. Zanim wdamy się w technikalia, to popatrzcie na testy zestawiające RX 6600M z desktopowym RX-em 6600.
Oczywiście nie patrzcie na miniaturkę, ponieważ jest ona oparta na jednostkowym przypadku z tego testu, ale nie zmienia to faktu, że wydajność mobilnego chipu w porównaniu z desktopowym jest prawdziwie imponująca. Wynika to z bardzo prostego powodu. RX 6600M jest bowiem tym samym chipem, co zwykły 6600, który został delikatnie przycięty do zastosowania mobilnego, ale granice w końcu się zatarły pomiędzy tymi dwoma modelami.
Początkowo desktopowy 6600 potrafił zjeść 130W co i tak jest zaskakująco niewielką ilością prądu, jaką potrzebuje pełnoprawna karta graficzna w obecnych czasach. AMD natomiast z każdą kolejną iteracją sterowników zwiększał efektywność energetyczną tego chipu, co spowodowało, że docelowo w szczycie układ ten nie przekracza obecnie 100W, a jeśli już, to tylko delikatnie i jesteśmy w stanie zaobserwować to tylko w benchmarkach obciążeniowych.
Możemy zatem wyciągnąć bardzo prosty wniosek. Zarówno desktopowy RX 6600, jak i mobilny RX 6600M dostają tyle samo prądu, co pozwala im działać z identycznymi zegarami zarówno dla rdzenia, jak i pamięci. Nie będzie przesadą zatem, jeśli powiem, że laptopy wyposażone w układy RX 6600M mają w swoim laptopie pełnoprawną kartę graficzną, która nie przeszła przez żadne cięcia, aby dopasować jej działanie do charakteru urządzeń mobilnych.
Czy warto kupić desktopowego Radeona RX 6600M?
Na AliExpress, ale także od niedawna już na Allegro możecie zaopatrzyć się w takową kartę bez większych problemów. Pierwszym producentem, który wypuścił RX 6600M w wersji desktopowej był 51RISC, czyli chiński sprzedawca kart graficznych, które zaopatrzone są w autorski system chłodzenia. Dokładnie takie samo chłodzenie możemy spotkać na innych chipach graficznych w jego ofercie.
Zorientowałem się w kontekście jakości tego chłodzenia i ogólnie opinie o nim są raczej pozytywne. Nie ma szans rywalizować z rozwiązaniami renomowanych producentów, ale do układów, które mają tak niskie zapotrzebowanie na energię, jest w zupełności wystarczające. Ba! Powiem nawet, że konstrukcja z dwoma wentylatorami powoduje, że 6600M w takiej formie jest zmarnowanym potencjałem i może jest to ryzykowne stwierdzenie, bo w końcu im lepsze chłodzenie, tym lepiej, ale już się tłumaczę.
RX 6600M z powodzeniem jest stosowany w laptopach i trzyma tam całkiem niezłe temperatury. Jak marnie wyglądają układy chłodzenia w laptopach, każdy chyba wie, więc uważam, że w zupełności sprawdziłaby się tutaj krótsza, jednowentylatorowa konstrukcja, która wówczas nie kanibalizowałaby się z pełnoprawnym RX-em 6600. Desktopowy RX nie ma bowiem wersji kompaktowej, która byłaby zbawienna dla posiadaczy niewielkich komputerów w formacie mITX. Tę niszę mógłby wypełnić po prostu mobilny chip w formie desktopowej, ale tego niestety nie robi. Wszystkie konstrukcje oparte o 6600M naśladują desktopowy odpowiednik, co powoduje, że kupno solidnej, choć typowo chińskiej karty trochę mija się z celem.
Obecnie nowego RX 6600 da się dostać w okolicy 1300 zł, za 6600M natomiast musimy dać 1100 zł i jesteśmy skazani przy tym na typowo chińską gwarancję, która jak dobrze wiemy, raczej nie działa. I to właśnie z tak trywialnego powodu, jak fakt, że mobilny RX 6600M jest po prostu zbyt duży, nie polecę raczej nikomu zakupu tej karty. Fakt, można zaoszczędzić dwie stówki i dostać praktycznie to samo, ale osobiście w kontekście kart graficznych nie chciałbym pozbywać się gwarancji producenta.
Zrobienie zatem pełnoprawnej karty graficznej z układu przeznaczonego do laptopów miało sens i naprawdę chciałbym wam go polecić, ale jest to zmarnowany potencjał. 6600M powinien celować w możliwie jak najmniejszą konstrukcję i trafić do tych, którym dwuwentylatorowa konstrukcja się w skrzynce po prostu nie mieści. Mam jednak nadzieję, że w przyszłości zobaczymy więcej takich eksperymentów, a za AMD trzymam kciuki, żeby i w przypadku RDNA3 dostarczyli nam karty, które mają tak świetną efektywność energetyczną.