laptopy gamingowe

Laptopy gamingowe i ich patologie. Dlaczego producenci tak bardzo komplikują?

6 minut czytania
Komentarze

W środku kryzysu ze sprzętem komputerowym laptopy gamingowe wydawały się zdecydowanie lepszą opcją niż komputer stacjonarny. Tańsze, względnie kompaktowe i posiadające już własny ekran. Osobiście potrzebowałem głównie stacjonarki, ale z racji tego, jak wyglądał obecny rynek, zamieniłem swój komputer stacjonarny na lepszego laptopa. Przynajmniej na papierze, ponieważ, mimo że miałem świadomość wielu niedogodności, które może sprawić mi laptop miałem na uwadze wtedy tylko cenę i jego wydajność. To nie było przyjemne doświadczenie…

RTX 3060 wydajniejszy od RTX-a 3070? Takie rzeczy tylko w laptopach!

Pierwszym problemem jest połapanie się w kontekście mocy danego laptopa. Osobiście miałem świadomość, że producenci bardzo różnie podchodzą do limitów mocy w swoim sprzęcie, ale nie spodziewałem się, że rozbieżności są aż tak duże. Niestety nie działa w tym przypadku zasada wyższego numerka. Kluczowym aspektem jest ilu Watowa wersja danego układu graficznego, znajduje się na pokładzie. Są to pewne patologie laptopów, które wprowadzają klientów w dość duże zakłopotanie i powodują, że wybór laptopa jest jeszcze bardziej utrudniony.

Co istotne, różnice są naprawdę bardzo duże i tak jak mogliście zauważyć we wstępie. Często zdarza się, że potencjalnie niżej usytuowany układ graficzny, może być lepszy od potencjalnie mocniejszego układu. Wystarczy, że ten gorszy ma limity mocy na powiedzmy 130W, ten lepszy ograniczony jest do 80W. Ważne jest zatem, żeby nie lecieć w puste cyferki i dobrze sprawdzić jakie limity mocy ustawił producent. Problemem jest jednak fakt, że nie każdy producent otwarcie się tym chwali. To powoduje, że często znalezienie takiej informacji będzie od nas wymagać zajrzenia na kilka stron, zanim wyciągniemy z niej to, co nas interesuje.

Droższy nie zawsze znaczy lepszy!

Przez tą moją dość krótką przygodę z mocnym laptopem, przekonałem się, że droższy nie znaczy lepszy. Nie zastanawiała was kiedyś, skąd wynika dana różnica cenowa względem tej samej specyfikacji? Często takowa różnica potrafi być naprawdę spora, ale czy zawsze warto dopłacić? To zależy. Czym zatem różnią się tańsze konfiguracje od droższych? Przede wszystkim często jakością wykonania, dodatkowymi bajerami, limitami mocy na GPU czy CPU oraz przede wszystkim układem chłodzenia.

Na tych ostatnich dwóch rzeczach skupimy się najbardziej, ponieważ są to najważniejsze rzeczy w laptopie, na które duża część osób zupełnie nie zwraca uwagi. Gdy kupowałem laptopa, miałem upatrzone kilka modeli i w końcu zdecydowałem się na Predatora Helios 300, który na papierze miał wszystko, czego oczekiwałem. Względem serii Nitro, która była zdecydowanie tańsza, widziałem wiele znaczących różnic i tak naprawdę tańsze serie odrzuciłem bardzo szybko. Jak się jednak okazało podniesione limity mocy, jak i lepszy układ chłodzenia często się równoważą i laptop często wchodził na wyższe obroty wentylatorów, mimo to oscylując ciągle w okolicy granicy throttlingu.

Throttling – czy można sobie z nim naprawdę poradzić?

Od razu odpowiadając na pytanie – znowu to zależy. Moja sztuka wyposażona była w procesor i7 10750H oraz kartę RTX 2060. Do karty ciężko było się przyczepić. 73-74 stopnie to były maksymalne wartości temperaturowe. W tym przypadku wszystko było naprawdę fajnie, ale procesor to jakiś dramat. i7-ka, która nie była nawet jedną z mocniejszych jednostek w ramach tej serii, ciągle oscylowała w okolicach 90-95 stopni i notorycznie zrzucała zegary.

Postanowiłem coś z tym zrobić. Na szczęście w tym przypadku producent w ramach zachowania gwarancji wymagał tylko kompletności sprzętu, zatem wymiana pasty była czymś, od czego zacząłem. Sprzęt został otwarty, chłodzenie zdjęcie i wiecie co? Pasta, którą dostałem do chińskiej płyty z aliexpress była kilka razy lepszej jakości od tego, co zobaczyłem na układach. Co istotne, nie jest to tylko wątpliwa cecha laptopa, którego sam posiadałem. Skontaktowałem się z przyjacielem, który pracuje w serwisie i twierdzi on, że żaden producent nie wyróżnia się pod tym względem. Wszyscy zdają się stosować pastę, która jest jakości poniżej jakiejkolwiek krytyki.

Wymiana na Thermal Grizzly Kryonaut pomogła, zarówno temperatury procesora, jak i karty się poprawiły, ale procesor nadal grzał się niesamowicie, po prostu znacznie rzadziej zrzucał taktowanie rdzeni, co poprawiło komfort pracy i rozrywki na tym sprzęcie. Od efektu zadowalającego było nadal jednak bardzo daleko. Problemów w throttlingiem nie będzie miał laptop gamingowy do 3000 zł.

Obecnie stwierdzam, że obowiązkiem każdego właściciela mocnego laptopa jest undervolting procesora. Dopiero on załatwił sprawę, choć odpowiednie ustawienie wszystkich parametrów zajęło mi jakieś dwie godziny. Undervolting jest bardzo czasochłonny, ponieważ sami musimy dojść do tego, czy dany nastaw parametrów nie spowoduje nam wykrzaczenie się komputera. Wszystko fajnie, tylko nasuwa się pewne pytanie – dlaczego ma robić to użytkownik, który wydaje przecież mnóstwo pieniędzy na sprzęt? Sam nie jestem w stanie tego zrozumieć…

Dlaczego to tak wygląda? Chyba udajemy, że takie już są te laptopy gamingowe!

Zanim zacząłem pisać ten artykuł, zrobiłem rozeznanie w internecie i martwi mnie, że prawie nikt o tym nie pisze. Laptopy gamingowe to niezwykle ciekawa gałąź, ale jest sztucznie skomplikowana przez producentów. Popatrzcie tylko, jak duże różnice są w kontekście zarządzania energią. Popatrzcie, jak bardzo reklamuje się lepsze układy chłodzenia, a oszczędza się nawet na paście i termopadach. Widać, że producenci nie mieliby problemu ze stworzeniem laptopa, który cechuje się akceptowalną kulturą pracy oraz osiągami. Nikt jednak tego nie robi.

Wszystko to wprowadza w potencjalnych konsumentach poczucie niewiedzy i zagubienia. Ciężko kupić fajnego laptopa, bazując tylko na jego suchej specyfikacji. Z tego też powodu cieszy mnie każda, bardziej szczegółowa recenzja laptopa gamingowego, ponieważ, to właśnie w ich przypadku powinniśmy być bardzo wyczuleni w kontekście tego, co faktycznie mamy kupić. W tej kategorii kupienie zwykłego bubla nie jest wcale trudne, stąd też naprawdę warto być bardzo uważnym i nie dawać sobie wcisnąć kitu, którym karmią nas producenci takiego sprzętu.

Motyw