Konsola Pegasus

[SPT #219] Konsola Pegasus to wspomnienie z dzieciństwa – łezka w oku się kręci

5 minut czytania
Komentarze

Na wielu uczelniach sesje egzaminacyjne właśnie dobiegły końca i rozpoczęły się wakacje. Wielu studentów w końcu może oddać się w ręce błogiego odpoczynku i celebrować zakończenie semestru. Jeśli w tym naukowym czasie nie znaleźliście czasu, aby być na bieżąco z najważniejszymi newsami, to teraz jest okazja, żeby to nadrobić. W tym tygodniu urzekła mnie konsola Pegasus – a właściwie jej wspominki. Zapraszam do dwieście dziewiętnastej odsłony SPT – subiektywnego podsumowania tygodnia.

Sprawdź też: Xiaomi Mi Band 7 w rewelacyjnej promocji na start – aż 50 zł taniej w polskim sklepie!

Pochwała – konsola Pegasus wspomnieniem

Przetestuj Windows 11 i Edge. Microsoft wciąż ma problem z pozyskaniem użytkowników do swojego najnowszego systemu operacyjnego. Klienci firmy wolą pozostać na starszym, sprawdzonym oprogramowaniu, które częstokroć jest kompatybilne z grami. To właśnie gracze boją się, że ich ulubione tytuły nie będą działały na Windowsie 11. Strach ma wielkie oczy, a Windows 11 sprawdza się wyśmienicie w gamingu, wzbogacając to doświadczenie o dodatkowe opcje dla graczy (np. poprzez Game Bar). Użytkownicy, którzy nie ufają systemowi, mogą go jednak przetestować poprzez zastosowanie maszyn wirtualnych i emulację systemu. Można skorzystać z oficjalnych narzędzi, jakie proponuje Microsoft np. VMWare czy VirtualBox. Gigant z Redmond udostępnia też pliki, które posłużą do załadowania systemu. To dobry sposób na upewnienie się, czy wszystko działa, jak powinno. Podobny problem dotyczy przeglądarki Edge. Korzystający wolą pozostać na Chrome, który nie zawiera tylu funkcji, co program Microsoftu. Ten wprowadził ostatnio funkcje dla graczy, które wspomagają oszczędzanie zasobów, a także wrażenia z rozgrywki w przeglądarce. To jednak nadal nie przekonuje użytkowników, którzy w ponad 60% korzystają z Chrome. Sądzę, że prędzej czy później docenią wyższość Edge nad ociężałym konkurentem.

Nowe zdjęcia z teleskopu Jamesa Webba. Na to wydarzenie czekał cały świat astronomii. Teleskop Jamesa Webba w końcu zaczął działać i dostarczył naukowcom pierwsze zdjęcia kosmosu, które wyglądają niesamowicie. Wydarzenie było tak ważne, że wziął w nim udział nawet prezydent USA – Joe Biden. Na przedstawionych fotografiach możemy zobaczyć między innymi gromadę galaktyk SMACS 0723, mgławicę NGC 3132 czy grupę galaktyk Kwintet Stephana. Patrząc na tego typu obrazki, aż trudno uwierzyć, że jesteśmy sami we Wszechświecie – to wręcz niemożliwe. To niesamowite, że w tak krótkim czasie teleskop Jamesa Webba dostarczył nam tylu wrażeń. W kolejnych latach naukowcy z pewnością dokonają fascynujących odkryć. Czekam przede wszystkim na zbadanie księżyca Jowisza – Europy. Może nowe dzieło techniki pozwoli potwierdzić istniejące pod powierzchnią satelity oceany albo odkryć mikrobiologiczne formy życia?

Konsola Pegasus to wspomnienie dzieciństwa. Współczesna młodzież w dużej mierze nie zna Pegasusa. Będąc dzieckiem miałem przyjemność ogrywać wiele gier na tym sprzęcie, który podobnie jak dzisiejsze konsole, należało podłączyć do telewizora. Gry dostępne były w formie kolorowych wąskich wkładek (o wielkości pogrubionych kaset). Można tu było zagrać wręcz w kultowe tytuły jak strzelanie do kaczek za pomocą pistoletu. Tej gry jednak nie lubiłem. Moją ulubioną była Ice Climbers, które polegało na wspinaniu się na wierzchołek góry – przy okazji trzeba było uważać na ptaki, szpikulce lodowe czy foki. Grę można było znaleźć na bardzo popularnej składance 168 in 1. To właśnie z tej „płytki” pamiętam też bardzo popularną Contrę. Dużej frajdy dostarczała mi rozgrywka w MicroMachines – ta wyścigówka wzbudzała ogromne emocje. Konsola Pegasus była idealna do rozgrywki wieloosobowej. Bardzo trudną, ale wciągającą grą był Dizzy – jako dziecko nie potrafiłem rozwiązać wszystkich zagadek, co wywoływało we mnie frustracje. To były naprawdę piękne czasy rynku gier, a konsola Pegasus to piękne wspomnienie.

Krytyka – subskrypcje i wielkie nic

Nothing Phone, czyli wielkie nic. Miał być wielki konkurent Apple – tak zapowiadany był Nothing Phone (1). Od razu wiedziałem, że to zabawne postulaty, które nijak się mają do rzeczywistości. Firma musiałaby wydać smartfona z iOS, żeby tak się stało (a wiemy, że to niemożliwe). Naprawdę ktokolwiek sądził, że użytkownicy MacBooków czy iPadów kupią średniaka z Androidem? Ubolewam nad tym, że miałem rację, ale Nothing Phone (1) okazał się średniakiem o wyróżniającej się tylnej obudowie, na której zamieszczono specyficzne diody – to właściwie tyle. Diody można wykorzystać na różne sposoby – podświetlają się w różnych konfiguracjach w zależności od tego, kto dzwoni, mogą służyć też jako flash do aparatu. Czy ja bym tego używał w telefonie? Nie, mój smartfon zawsze leży ekranem do góry, a w przypadku zdjęć robionych po zachodzie słońca, używam trybu nocnego. Uważam, że rynek urządzeń mobilnych jest ugruntowany w obecnej pozycji na lata. Smartfony pod względem rozwoju nowych funkcji są w stagnacji, a producenci kładą duży nacisk na doświadczenie użytkownika. Ludzie nie potrzebują tu nadzwyczajnych funkcji, a dobrej synchronizacji, współgrania ekosystemu i świetnego aparatu.

Subskrypcje to problem nie tylko dla naszych finansów. W tym tygodniu Mateusz zwrócił uwagę na problem subskrypcji, których liczba rośnie także w moim portfolio w sposób zastraszający. Dużą wadą jest fakt, że w łatwy sposób można stracić kontrolę nad wydatkami, gdy pobierane są z góry. Kolejna niedogodność to chęć skorzystania jedynie z jednej treści prezentowanej przez Netflix czy Amazon – użytkownik w takim przypadku musi wykupić całkowity dostęp do usługi np. na miesiąc lub nawet na cały rok! W przypadku rejestrowania subskrypcji, użytkownicy nie czytają regulaminów, przez co niejednokrotnie mogą być zaskakiwani przez usługodawców. Ponadto, obawy może budzić bezpieczeństwo danych kart płatniczych – są to kolejne podmioty, którym powierzamy wrażliwe dane, w tym numery CVC. Jakie mamy alternatywy? Warto zapoznać się z nimi we wpisie Mateusza!

Motyw