Niebezpieczne hulajnogi elektryczne – czy takie pojazdy są zbyt łatwo dostępne?

4 minuty czytania
Komentarze

Hulajnogi elektryczne to coraz częstszy widok na polskich ulicach, zarówno w dużych miastach, jak i mniejszych miejscowościach. Polacy chętnie korzystają z tego środka transportu, niestety nie zawsze zwracają uwagę na to, jak robić to poprawnie. W efekcie co chwilę słyszymy o poważnych wypadkach, w których uczestniczą posiadacze e-hulajnóg. Czy w takim razie hulajnogi elektryczne są zbyt łatwo dostępne?

Hulajnogi elektryczne a bezpieczeństwo – nie bądźmy ignorantami

fot. Gotrax/Unsplash

1 czerwca: dwoje 13-latków wjechało elektryczną hulajnogą w 10-letnie dziecko, które szło z mamą. Na miejscu pojawiła się policja i pogotowie, na szczęście obyło się bez obrażeń zagrażających życiu. 15 czerwca: 65-letni mężczyzna zginął w Krakowie po tym, jak najechał ze znaczną prędkością na próg zwalniający, upadł z elektrycznej hulajnogi i uderzył głową o asfalt. 28 czerwca: dzieci w wieku 13-lat wjeżdżają na hulajnodze elektrycznej prosto pod nadjeżdżające auto, trafiają do szpitala z poważnymi obrażeniami. O takich sytuacjach słyszy się coraz częściej, szczególnie w sezonie letnim.

Elektryczne hulajnogi pozwalają na szybkie przemieszczanie się po mieście, szczególnie w godzinach szczytu. Nie musimy stać w korkach i w zależności od sytuacji możemy poruszać się różnymi typami dróg (choć tę kwestię regulują przepisy, ale o tym później). Nie możemy jednak zapominać o ograniczeniach, które mają omawiane pojazdy. Ich konstrukcja nie zapewnia niemal żadnej ochrony osobie kierującej. Pod tym względem elektryczne hulajnogi można porównać do roweru, choć ten ma nad nimi dwie istotne przewagi: większe koła ułatwiające pokonywanie niewielkich przeszkód (np. krawężników) oraz stabilniejszą pozycję użytkownika.

Używając elektrycznych hulajnóg, trzeba sobie zdawać sprawę z ich słabych stron i zastanowić się, jak może zakończyć się upadek z pojazdu lub zderzenie z innym uczestnikiem ruchu, nawet przy niewielkiej prędkości. Niestety, nie każdy to robi. Bardzo łatwy dostęp do elektrycznych hulajnóg przyczynił się do tego, że często są one traktowane bardziej jak zabawki, niż pełnoprawny pojazd. Podobna sytuacja była kilka lat temu z quadami.

Zmiany w przepisach problemu nie rozwiązały

fot. Okai Vehicles/Unsplash

Ponad rok temu wprowadzono przepisy związane z hulajnogami elektrycznymi. Część z nich wydaje się bardzo rozsądna: niepełnoletni użytkownicy muszą mieć kartę rowerową lub prawo jazdy AM, A1, B1, bądź T, co powinno świadczyć o znajomości przepisów ruchu drogowego. Zgodnie z przepisami pierwszym wyborem dla użytkowników e-hulajnóg są ścieżki rowerowe, co jest najlepszym możliwym wyjściem. Na chodniku lub drodze użytkownik elektrycznego jednośladu przeszkadza zdecydowanie bardziej.

Momentami przepisy dotyczące e-hulajnóg są jednak trochę zagmatwane, poza tym wątpię, by choćby większość użytkowników takich pojazdów je znała. To trochę tak jak z emerytami, którzy dojeżdżają rowerami na swój ogródek działkowy od wielu lat i nie zauważyli, że natężenie ruchu mocno się zwiększyło, a swoimi manewrami niejednokrotnie stwarzają poważne zagrożenie na drodze.

Poza tym trudno wszystko uregulować przepisami, czasami jest potrzebny po prostu zdrowy rozsądek. A wciąż nietrudno być świadkiem sytuacji, gdzie ktoś na elektrycznej hulajnodze z bardzo dużą prędkością slalomem omija pieszych na chodniku lub przejeżdża przez ulicę bez rozejrzenia się na boki. Może przydałaby się większa kampania ze strony instytucji i służb, zwracająca uwagę na bezpieczne używanie elektrycznych hulajnóg? Tu jednak dochodzimy do kolejnego zagadnienia, czyli…

Co zrobić, by było bezpieczniej?

fot. Waldemar Brandt/Unsplash

Na pewno warto byłoby rozważyć wprowadzenie obowiązku jeżdżenia w kasku. Przynajmniej na ulicy. Hulajnoga elektryczna nie jest specjalnie stabilnym pojazdem i jej użytkownik jest ewidentnie niechroniony. Ceny i dostępność kasków (i ew. dodatkowych ochraniaczy) są wyjątkowo atrakcyjne jak na to, o ile zwiększają bezpieczeństwo użytkownika e-hulajnogi w razie upadku.

Druga kwestia to ograniczenie liczby sytuacji, gdy ktoś jedzie elektryczną hulajnogą pod wpływem alkoholu. Tier zaproponował komunikaty bezpieczeństwa – aplikacja do wypożyczania hulajnóg pyta użytkowników, czy pili alkohol i w razie potrzeby proponuje im alternatywny środek transportu (taksówkę). Tego typu rozwiązania warto rozwijać, wbrew szkodliwej mentalności, że prowadzenie samochodu będąc pijanym, jest czymś złym, ale mniejszym i łatwiej dostępnym pojazdem można kierować i nic się nie stanie.

Wreszcie można by pomyśleć o ograniczeniu dostępu do elektrycznych hulajnóg osobom, które nie powinny z nich korzystać (np. niepełnoletnie osoby bez karty rowerowej ani prawa jazdy). Zapewne dałoby się wprowadzić w aplikacjach do wypożyczania pojazdów mechanizm umożliwiający weryfikację, np. poprzez przesłanie skanu karty rowerowej. To jednak temat do szerszej dyskusji, bo wprowadzając ograniczenia dostępu do hulajnóg i dodatkowe weryfikacje, nietrudno sprawić, że skorzystanie z tych pojazdów nie będzie już tak łatwe i szybkie. A to przecież póki co ich główna zaleta.

zdjęcie główne: G-FORCE Bike

Motyw