Recenzja Człowiek kontra pszczoła – Rowan Atkinson kontra trzmiel i smart home

6 minut czytania
Komentarze

Człowiek kontra pszczoła (Man vs. Bee) od Netflix to miły powrót Rowana Atkinsona do komedii, za którą pokochały go miliony widzów na całym świecie. Jednak grany przez niego Trevor to nie Jaś Fasola, ale mają ze sobą wiele wspólnego. Nowy serial komediowy raczej nie przyciągnie do ekranów takich rzeszy fanów, jak mógł sobie tego życzyć Netflix, ale ogląda się to całkiem przyjemnie. Pod warunkiem, że nie wymagamy od takich komedii zbyt wiele.

Recenzja Człowiek kontra pszczoła – Rowan Atkinson jak zwykle w formie

Zacznijmy może od tego, że sporo osób zwracało uwagę na niezbyt poprawne tłumaczenie tytułu, a raczej tłumaczenie w zestawieniu z jednym z bohaterów. Otóż na ekranie obserwujemy nie pszczołę w klasycznym tego rozumienia znaczeniu, a trzmiela. Oryginalny tytuł, czyli Man Vs. Bee trudno jednak nazywać błędnym z dwóch powodów. Trzmiel to też pszczoła, więc tutaj wszystko jest jak najbardziej w porządku. Dodajmy do tego także to, że trzmiel po angielsku to bumblebee, a i zdarza się skracać tą nazwę po prostu do bee. Widać więc, że sama nazwa serialu, zarówno po polsku, jak i po angielsku, jest poprawna. Może podczas oglądania trochę nas to razić, bo przecież nie tak wyobrażamy sobie pszczoły, ale to drobiazg i dość szybko się o nim zapomina.

Jest jeszcze jedna i dość dziwna rzecz, która związana jest z Człowiek kontra pszczoła, a mianowicie to, że to serial. Produkcja liczy sobie dziewięć odcinków, ale te trwają po około 10 minut każdy, więc tak naprawdę mamy tutaj średniej długość film. Czemu więc zdecydowano się na to, by podzielić historię na niezależne odcinki? Naprawdę nie ma na to chyba sensownej odpowiedzi. Jedyne co przychodzi do głowy to to, że w ten sposób humor może być odrobinę strawniejszy i będzie go sobie można dawkować. Być może też twórcy serialu (Rowan Atkinson i William Davies) przyjęli taki założenie, by trochę upodobnić Człowieka kontra pszczołę do serialu Jasia Fasoli, choć i tam odcinki miały po około 25-30 minut.

I po tym odrobinę przydługim wstępie można powiedzieć jedno – Człowiek kontra pszczoła to doskonały powrót Rowana Atkinsona. Aktor, który przez lata próbował zerwać z rolą Jasia Fasoli, chyba trochę się już poddał i wrócił do tego, za co pokochali go widzowie. Jego postać jest jednak dość rozgadana, a i sam Trevor został przedstawiony tak, by podbudować głębię psychologiczną postaci. Trevor to bowiem rozwodnik, który dostał właśnie nową pracę i zbiera pieniądze, by zabrać swoją córkę na wakacje. Mężczyzna zajmował się będzie doglądaniem luksusowej posiadłości pod nieobecność jej właścicieli. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie pewna wyjątkowo irytująca pszczoła.

Człowiek kontra pszczoła to komedia pomyłek i znany już schemat

Nowy serial Netflixa w niczym nie zaskakuje. Już sama ekspozycja głównego bohatera i pierwsza rozmowa w luksusowym domu pokazuje widzowi, czego ten może się spodziewać. Trevor jest lekko roztrzepany, więc widzowie wiedzą, że będą problemy. Właściciele domu tłumaczą mu, co jest ile warte, a my już może podejrzewać, że jedna po drugiej te rzeczy będą po prostu niszczone w starciu z pszczołą. I dokładnie tak się dzieje. Zapewne pamiętacie, jak Jaś Fasola potraktował obraz Matka Whistlera w jednym z pełnometrażowych filmów. Tutaj będzie tego więcej, choć Trevor robi to z odrobinę większą gracją, niż robił to Fasola.

W Człowiek kontra pszczoła jest nawet kilka przyjemnie rozbudowanych scen, gdzie pokuszono się o interesujące rozwiązania wizualne i dźwiękowe. Na pierwszym miejscu będzie scena z fortepianem, która to zdecydowanie wyróżnia się na tle innych, typowo slapstickowych scen. Mamy więc i humor trochę bardziej wyszukany, ale i taki bardzo, bardzo prosty, by nie powiedzieć nawet prostacki. Dzieciaki będą zachwycone, ale reszta może już niekoniecznie. Na szczęście całość trzyma dość równy poziom i Człowieka kontra pszczołę ogląda się bez uczucia zażenowania, a i parę razy można się naprawdę głośno zaśmiać. Atkinson pokazuje, że potrafi grać w komediach, ale i z pokazywaniem poważniejszych spraw też sobie dobrze radzi. W pewnym momencie da się nawet dopatrzeć poziomu frustracji Trevora, który przywodzi na myśl słynny Upadek z Michaelem Douglasem. Nie jest może aż tak ekstremalnie, ale obaj bohaterowie mają ze sobą coś wspólnego.

Smart home to twój wróg

Ciekawym rozwiązaniem w serialu jest pokazanie, jak zdobycze technologii niekoniecznie ułatwiają nam życie. Trevor opiekuje się domem, który po brzegi wypełniony jest interesującymi dodatkami. Mamy tutaj kuchenne drzwiczki otwierane na fotokomórkę, krany i prysznic działający na tej samej zasadzie czy w końcu zabezpieczenia poszczególnych pomieszczeń wykorzystujące rozpoznawanie głosu. Ciekawie także zaprezentowano kwestie wideo rozmów i to, jak Trevor kończy te, które nie do końca mu odpowiadają. Sporo problemów Trevora powoduje właśnie smart home, co tylko pokazuje, że nie każdy jest gotowy na tego typu rozwiązania. Niewykluczone jednak, że faktycznie niedługo będziemy potrzebowali opasłej instrukcji, by wiedzieć, jak poruszać się po naszych domach tak, jak było to pokazane w serialu.

Oczywiście sporo rzeczy, które widzimy na ekranie, specjalnie zostało mocno przesadzonych, by wzmocnić finalny efekt. Niektóre z akcji, które robi Trevor są tak absurdalne, że można się tylko złapać za głowę. Dalej jednak serial oglądamy, by zobaczyć, co tam jeszcze nasz bohater wymyśli i jak będzie próbował pozbyć się pszczoły ze swojego otoczenia.

Recenzja Człowiek kontra pszczoła – czy warto obejrzeć?

Rowan Atkinson w serialu Człowiek kontra pszczoła

Serial Człowiek kontra pszczoła nie jest może najlepszą rzeczą w jakiej zagrał Rowan Atkinson. Nie jest to zarówno poziom Jasia Fasoli, ani tym bardziej Cienkiej niebieskiej linii czy rewelacyjnej Czarnej żmii. To połączenie Polowania na mysz i Kevina samego w domu z lekką nutą Jasia Fasoli. Nieskomplikowane, ale całkiem zabawne. W sam raz na odprężenie się, a na dodatek nieźle nakręcone. Młodsi widzowie będą zachwyceni, a i ci starsi powinni znaleźć tutaj coś dla siebie, choć prosty humor nie każdemu może przypaść do gustu.

Motyw