[Retro recenzja] Call of Duty 4: Modern Warfare – drogowskaz dla całej serii

11 minut czytania
Komentarze

W związku z tym, że zbliżamy się do końca miesiąca pora zdmuchnąć kurz ze starej komody i przyjrzeć się klasycznym tytułom z dzisiejszej perspektywy. Ostatnio w ramach cyklu retro recenzje omawialiśmy Grand Theft Auto: San Andreas. Dziś na osi czasu przesuwamy się o kilka lat do przodu, ponieważ przyszła pora na grę, która jest wyznacznikiem dla wszystkich pierwszoosobowych strzelanek. Panie i Panowie oto Call of Duty 4: Modern Warfare z 2007 roku.

Zalety

  • Bezbłędna i klimatyczna kampania
  • Dużo walk w zwarciu
  • Świetna oprawa audiowizualna
  • Proste i przystępne sterowanie

Wady

  • Za krótka kampania

Podsumowanie

Zdecydowanie jedna z najlepszych odsłon Call of Duty w historii całej serii. W Modern Warfare zagrało wszystko — od fabuły przez grafikę aż po oprawę audio!

9/10
  • Kampania fabularna 9
  • Grafika 8
  • Oprawa audiowizualna 9
  • Klimat 10

Call of Duty musi w końcu odpokutować za swoje grzechy

[Retro recenzja] Call of Duty 4: Modern Warfare

Ostatnio w Internecie, a dokładniej mówiąc, w jego rozrywkowej części rządzi temat Call of Duty. Dlaczego? Są tego dwa powody – pierwszy to zapowiedzi oraz pierwsze zwiastuny Call of Duty: Modern Warfare II, drugi natomiast skupia się na ogólnych kłopotach Activision oraz jej kultowego cyklu. Mowa tu przede wszystkim o ostatnich ruchach producentów serii, które delikatnie mówiąc, nie należą do najlepszych. Będąc brutalnym i dosadnym – CoD traci graczy z przerażającą regularnością.

Ostatnia fabularna odsłona serii, czyli Vanguard spotkała się z bardzo przeciętnymi, a nawet słabymi recenzjami, jednak największy ból i rozgoryczenia w fanach Call of Duty wzbudził Warzone. Battle-royal miał być czymś nowym i świeżym na rynku, jednak czas brutalnie zweryfikował wydaną w 2020 roku produkcję. Masa błędów, słabe wsparcie i brak rewolucyjnych rozwiązań sprawił, że gracze powoli zaczęli tracić cierpliwość. Na całe szczęście kłopoty serii zauważył jej wydawca, zapowiadając ostatnio, że 28 października swoją premierę zaliczy Modern Warfare II, który jest sequelem wydanego w 2019 roku Modern Warfare.

Chwila, chwila… osoby niezaznajomione z serią mogą teraz mieć mały mętlik w głowie. Na samym początku tekstu wspominałem, że przyjrzymy się Modern Warfare, ale z 2007 roku. Już spieszę z wyjaśnieniami. Cykl Call of Duty piętnaście lat temu zapoczątkował cudowną podserię, która nazywa się właśnie Modern Warfare. Pierwsza odsłona zadebiutowała w 2007, druga w 2009, a trzecia w 2011 roku. Po ośmiu latach od wydania „trójki” i łącznie siedmiu nowych premierach Activision zdecydowało się na reboot Modern Warfare. W taki oto sposób na rynku pojawiła się gra o identycznym tytule, co dwanaście lat wcześniej.

Skoro kwestie techniczne mamy wyjaśnione możemy przejść do konkretów. W związku ze słabą dyspozycją serii Call of Duty Activision zapowiedziało, że nadchodzące Modern Warfare II spełni oczekiwania fanów. Chodzi tu głównie o żądania graczy dotyczące ciekawej fabuły, nowatorskich rozwiązań i przede wszystkim jakościowej rozgrywki. Tak się składa, że bardzo dobrze znam grę, która spełnia wszystkie te trzy założenia. Nazywa się ona Call of Duty 4: Modern Warfare!

Skoki w przyszłość, jakie lubimy, czyli epicka fabuła

[Retro recenzja] Call of Duty 4: Modern Warfare

Mamy rok 2007, seria Call of Duty tak naprawdę dopiero raczkuje. Za nami premiery trzech pierwszych części cyklu. Każda z nich zabiera nas na front II Wojny Światowej. Z jednej strony super przeżycie, ale z drugiej no cóż, trochę to oklepane. Co takiego robi więc Activision? Bez zastanowienia przenosi całą rozgrywkę o kilkadziesiąt lat do przodu, czyli w czasy współczesne. Jak się kilka miesięcy później okazało, był to strzał w dziesiątkę.

Może to co powiem, będzie trochę brutalne, ale moim zdaniem największe gry FPS nie różnią się od siebie prawie wcale. Call of Duty, Battlefield czy Medal of Honor – w każdym z tych tytułów rozgrywka opiera się na tych samych schematach. Oczywiście w niektórych seriach lepiej rozwinięty jest ten aspekt, a w innych drugi, ale ogólnie rzecz biorąc, zadania gracza są takie same. Właśnie dlatego w moim odczucie najważniejszą kwestią w budowaniu strzelanek pierwszoosobowych jest fabuła i klimat rozgrywki.

W Call of Duty 4: Modern Warfare to właśnie te dwa aspekty zagrały decydującą rolę. W przypadku produkcji z 2007 roku gracz wciela się w kilka postaci, ale przez większość czasu jest to John „Soap” MacTavish oraz Paul Jackson. Obaj żołnierze działają w dwóch różnych zespołach w dwóch różnych osiach fabularnych. Jednakże obie historie rozgrywają się w 2011 roku. Do fabuły ogromny klimat wnoszą także bohaterowie niezależni, którzy stanowią skład naszych oddziałów.

[Retro recenzja] Call of Duty 4: Modern Warfare

Chyba nikomu nie muszę przedstawiać Kapitana Johna Price’a, który przeszedł już do historii całego Call of Duty. Niemniej nie mam zamiaru streszczać tu całej historii zawartej w Call of Duty 4: Modern Warfare, więc skupię się na kilku najważniejszych aspektach. Przede wszystkim gra zabiera nas do bliskiej przyszłości, w której rosyjska partia nacjonalistyczna kolaboruje z terrorystami z Bliskiego Wschodu. Jest to o tyle ważne, ponieważ dzięki temu poznajemy głównych antagonistów — Imrana Zachajewa oraz Khaleda Al-Asada. Nad wyraz barwni i wyraziści wrogowie również dodają historii nutkę charakteru.

Jako gracze praktycznie przez całą fabułę próbujemy dorwać obu antagonistów oraz jak przystało na tego typu produkcje – uratować świat. W trakcie wykonywania misji jesteśmy rzucani po różnych ciekawych lokacjach, a każda z nich znacząco się od siebie różni. Sprawia to, że przez całą kampanię „płyniemy” praktycznie się przy tym nie nudząc. Jako żołnierze walczymy na otwartych ternach, w budynkach, w powietrzu, w nocy czy nawet na tonącym statku.

Brutalność, która jest przyjemna dla oka

[Retro recenzja] Call of Duty 4: Modern Warfare

Przypomnę tylko, że mamy rok 2007, więc od grafiki nie możemy wymagać zbyt wiele. Niemniej nawet z dzisiejszej perspektywy ciężko zarzucić Call of Duty 4: Modern Warfare cokolwiek złego w tej kwestii. Obraz jest naprawdę bardzo przyzwoity, a poszczególne obiekty prezentują się co najmniej dobrze. Tekstury wokół nas takie jak beczki, ściany budynków czy samochody również odnoszą uszkodzenia, co zdecydowanie pozytywnie wpływa na odbiór rozgrywki.

Przede wszystkim widać, że studio Infinity Ward dużą uwagę przykuło do miejsc, w których zaplanowano, że odbędzie się walka. Mowa tu o wnętrzach budynków czy otwartych terenach, na które prędzej czy później przeniosłaby się potyczka. Pozostałe obiekty są wykonane dosyć pobieżnie, ale żeby w ogóle zwrócić na to uwagę, trzeba naprawdę mocno się wysilić.

[Retro recenzja] Call of Duty 4: Modern Warfare

Kolejną pozytywną cechą wizualną gry jest na pewno interfejs. Naszej uwagi nie rozpraszają niepotrzebne radary, porady czy inne dziwne obrazki. Jak na wojsko przystało, dostajemy podstawowe informacje – broń, liczba naboi, celownik, granaty i kompas. Może jest to coś, na co nie zwraca się tak często uwagi, ale na pewno warto to docenić.

W przypadku serii opartej o strzelanie do ludzi ciężko odmówić jej brutalności. W przypadku Call of Duty 4: Modern Warfare jest ona wybitnie widoczna. Historia została skonstruowana w taki sposób, że występuje w niej bardzo duża liczba zwarć, które kończą się rozlewem krwi. Warto więc wyróżnić liczne animacje, które sprawiają, że nasi wrogowie (bo przecież nie my) padają jak kaczki. Po otrzymaniu śmiertelnego uderzenia przeciwnicy rozkładają ręce, krzyczą, jęczą i wykrzywiają twarze. Jak na tytuł z 2007 roku robi to naprawdę duże wrażenie.

[Retro recenzja] Call of Duty 4: Modern Warfare

To, że wcielamy się w głównych bohaterów, nie oznacza jednak, że sami nie możemy ucierpieć. Po zebraniu dużych obrażeń ekran zalewa czerwony poświata, która sprawia, że w dynamicznej strzelaninie możemy poczuć się jakbyśmy faktycznie byli w centrum wydarzeń. Żeby nie było tak cukierkowo to, co mi się nie podoba w walkach w Call of Duty 4: Modern Warfare to zdecydowanie… ataki psów. Czy twórcy naprawdę musieli kazać nam zabijać te cudowne stworzenia? No cóż, wojna rządzi się swoimi prawami.

Oprawa audio przenosi nas na front, ale jest tu mały szkopuł

[Retro recenzja] Call of Duty 4: Modern Warfare

Wspomniałem już, że Call of Duty 4: Modern Warfare wizualnie broni się całkiem dobrze, ale byłoby to nie fair, gdybym nie wspomniał o tym, że grę dobrze widzimy oraz także słyszymy. Każda z broni wydaje inne odgłosy, a co za tym idzie gdy jesteśmy świadkami większego spięcia, w naszych słuchawkach dochodzi do istnego koncertu. Świst kul, krzyki, jęki, wybuchy granatów czy przekleństwa wykrzyczane w różnych językach — to wszystko składa się na bardzo dobrą oprawę audio omawianej produkcji.

Dodatkowo nie można zapominać o muzyce, która wbrew pozorom odgrywa w grze bardzo ważną rolę. Możemy to odczuć już przy wykonywaniu pierwszej misji. Podczas gdy statek, na którym przebywamy, zaczyna tonąć, nasze emocje są podbijane przez trzymającą w napięciu muzykę. Dźwięki narastają, a kulminacją wydarzeń jest dramatyczny skok do helikoptera. Wszystko dzieje się w takiej aranżacji audiowizualnej, że możemy poczuć się, jakbyśmy oglądali prawdziwy film akcji.

[Retro recenzja] Call of Duty 4: Modern Warfare

To samo dzieje się także w ostatniej misji, której końcówka rozgrywa się na moście. Dramatyczna muzyka połączona ze śmiercią naszych współtowarzyszy i zwieńczeniem całej historii powoduje, że grę pozostawiamy ze świadomością, że spędziliśmy poprzednie kilka godzin w bardzo dobry sposób. No właśnie… kilka godzin.

Chcąc nie chcąc ten tekst będzie laurką w stronę Call of Duty 4: Modern Warfare. Jednak jak każda gra nie ustrzegła się ona kilku błędów. Główny grzech produkcji z 2007 roku jest bezpośrednio związany z genialną kampanią. Mianowicie — jest ona po prostu za krótka. Główna oś fabularna zapewni nam zabawę na mniej niż siedem godzin. Jest to dosyć mizerny wynik, tym bardziej że historia jest po prostu świetna i można by przez nią płynąć kilkanaście razy dłużej. Na nasze szczęście w kolejnych latach na rynku zadebiutowały następne odsłony podserii Modern Warfare.

Różnorodność to coś, co lubimy w grach wideo

[Retro recenzja] Call of Duty 4: Modern Warfare

Tak jak wyżej wspomniałem to co wyróżnia Call of Duty 4: Modern Warfare to różnorodność. Misje, które wykonujemy są unikatowe, więc nie mamy prawa narzekać, że „fabuła znów sprowadza się do biegania i strzelania”. Jako gracze dostajemy potężny arsenał sprzętu, którym możemy zrobić krzywdę przeciwnikom. Dodatkowo cudownym zabiegiem jest przerzucanie opowieści po różnych lokacjach. Zaczynamy na tonącym statku, chwilę później jesteśmy na Bliskim Wschodzie, potem przenosimy się Rosji, aby następnie cofnąć się na osi czasu o kilkanaście lat i odwiedzić Prypeć.

Legendarna już misja, w której możemy wcielić się w młodego Johna Price’a stała się spełnieniem marzeń setek tysięcy graczy. Przeniesienie historii do opuszczonego miasta, stawiając przy tym głównie na karabiny snajperskie sprawia, że moim zdaniem (i nie tylko moim) jest to zdecydowanie najbardziej epicka misja w historii całej serii Call of Duty.

Co ciekawe po uciecze ze skażonego i mrocznego miasta, fabuła zabiera nas do czasów współczesnych i pogodnego Azerbejdżanu. Takie zabiegi zdecydowanie pozytywnie wpływają na odbiór rozgrywki. Wcielając się w poszczególnych bohaterów ciężko o chwile znużenia, więc w zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przebrnąć przez całą kampanię fabularną jednym ciągiem. Oczywiście jest to zadanie dla najbardziej zuchwałych graczy!

Recenzja Call of Duty 4: Modern Warfare – podsumowanie

Recenzja Call of Duty 4: Modern Warfare – podsumowanie

Zbliżając się w kierunku końca tego tekstu, naszła mnie pewna refleksja. Seria Call of Duty sięga 2003 roku, nie licząc Warzone oraz dodając do tego Modern Warfare II, które zadebiutuje w październiku, wychodzi nam łącznie dziewiętnaście gier. Oczywiście kilka z nich było słabszych lub nie spełniło wszystkich oczekiwań graczy – tutaj nawet nie ma dyskusji. Jednakże większość to tytuły po prostu bardzo dobre albo nawet genialne. Obok omawianego dziś Modern Warfare warto wyróżnić wspaniałe World at War, Black Ops czy WWII.

W związku z tym, że jest to naprawdę spore grono dużych produkcji zastanawiam się, czy przypadkiem Call of Duty nie zasługuje na miano najlepszej serii gier w historii całej branży? Oczywiście pojawi się wiele głosów mówiących o cyklach Grand Theft Auto, Battlefield, Tomb Raider czy nawet FIFA. Niemniej uważam, że jest to bardzo dobre pytanie, z którym chciałbym Was pozostawić.

Jeśli natomiast na powyższą hipotezę odpowiecie twierdząco, pojawia się pytanie numer dwa. Otóż, która gra z serii Call of Duty jest tą najlepszą? W moim przekonaniu to właśnie Modern Warfare z 2007 roku powinno być wyznacznikiem dla wszystkich przyszłych produkcji Activision, ale wiem, że wielu z Was wskaże na inne tytuły.

Motyw