Furioza

Netflix mnie przekonał – sprawdziłem film Furioza i nie żałuję poświęconego czasu

6 minut czytania
Komentarze

Film Furioza w kinach pojawił się w zeszłym roku, ale na Netflix dostępny jest od niedawna. Jednocześnie produkcja stała się gigantycznym hitem na platformie i to nie tylko w Polsce, ale też globalnie. Zazwyczaj staram się omijać tego typu produkcje szerokim łukiem, ponieważ zwyczajnie nie spodziewam się po nich zbyt wiele. Tymczasem odpaliłem Furiozę na Netflix i po niemal dwóch i pół godziny seansu mogę powiedzieć jedno – to nie był czas stracony. Przynajmniej nie do końca.

Recenzja Furioza – świat kiboli, gangsterki i straconych marzeń

Netflix Furioza hit

Zacznę od tego, że nie jestem fanem polskiego kina. Głównie dlatego, że w większości produkcji, które oglądałem, miałem spore problemy z usłyszeniem tego, co mówią aktorzy. W którymś momencie postanowiłem więc, że nie będę się zmuszał i będę sięgał po produkcje, które naprawdę mnie zaciekawią. I jednocześnie będę miał nadzieję, że uda mi się usłyszeć linie dialogowe, co niestety dalej nie jest czymś normalnym. W przypadku opisywanego tutaj filmu nie było najgorzej, więc jakiś progres w kinie nastąpił. Może pomogło trochę też to, że na ekranie miałem angielskie napisy, ale to nie jest coś, co przeważyło, że uważam Furiozę za całkiem sensowne kino sensacyjne. I to naprawdę miła niespodzianka, ponieważ spodziewałem się, że nie wytrzymam nawet do połowy filmu.

Zanim przejdę do moich wrażeń, kilka słów o samej fabule. Mamy tutaj zderzenie kilku światów, które w skrócie można opisać jako środowisko kiboli, policji oraz ludzi starających się żyć z dala od obu z nich. Historia skupia się na trójce, a właściwie czwórce głównych bohaterów. Najważniejszym z nich jest Dawid (Mateusz Banasiuk), który teraz zajmuje się pracą w przychodni, ale zaliczył też swoje w środowisku pseudokibiców. Tam dalej tkwi jego brat, czyli „Kaszub” (Wojciech Zieliński), który zarządza grupą o wdzięcznej nazwie Furioza. Tam drugie i wyraźne skrzypce gra „Golden” (Mateusz Damięcki), który ma wyraźną ochotę na to, by rozwinąć grupę kiboli w grupę przestępczą. Po piętach depcze im „Dzika” (Weronika Książkiewicz), która kiedyś również jeździła na mecze i zachowywała się w sposób urągający policjantce. „Dzika” składa propozycje Dawidowi, by ten wrócił na łono Furiozy, by pomóc policji ująć „Mrówkę” (Szymon Bobrowski) – gangstera i szefa innej kibicowskiej bojówki. Dodajmy jeszcze, że Dawid miał swoje powody, dlaczego odszedł z tego środowiska i dlaczego teraz nie chce do niego wracać.

Zobacz też: Netflix potrafi zrobić dobry film o dojrzewaniu – Metal Lords to potwierdza.

Mamy więc dość klasyczny punkt wyjścia, gdzie bohaterowie uwikłani są w relacje, a każdy z nich ma coś do stracenia. Dawid swoje zwykłe i poukładane życie, „Kaszub” szacunek wśród swoich ludzi i wolność, a „Dzika” swoją policyjną karierę, a może i nawet życie. Do tego dochodzą jeszcze pomniejsze ludzkie dramaty, więc od ich natężenia może zrobić się miejscami dość duszno. Co ja osobiście traktuję jako plus całej opowieści, choć ta całościowo na tym traci.

Kibic pozostanie kibicem – Furioza stawia na klasykę

Furioza recenzja

Oczywiście sama fabuła filmu trochę się później komplikuje, a nowe wątki zbliżają produkcję do kina sensacyjnego coraz mocniej. Można nawet odnieść wrażenie, że tego wszystkiego jest trochę za dużo, przez co miejscami można zapomnieć o głównym wątku. Rozumiem zamysł scenarzystów, by pokazać rzeczywistość pseudokibiców i to, jak się zachowują, ale wątki poboczne zostały ledwo liźnięte i nie wprowadzają nic godnego zapamiętania, a niepotrzebnie wydłużają film. Przypomnę, że ten trwa ponad dwie godziny, a to naprawdę długo i te kilkanaście minut spokojnie można było poświęcić oraz zostawić na montażowym stole. Głównie dlatego, że nie widzimy tutaj nic nowego, a przede wszystkim dlatego, że to nie tłumaczy rzeczy najważniejszej. Skąd w tych ludziach taka wola, by podążać za „Kaszubem”? Miłość do klubu piłkarskiego? To ledwie zarysowany wątek, choć z kilkoma ciekawymi scenami pokazującymi, jak wielki wpływ mają kibice na całe środowisko sportowe. Miłość do pieniędzy? To też nie wybrzmiewa odpowiednio mocno i ograniczone zostało do kilku krótkich scen z fajnymi samochodami. W Furiozie brakuje elementu, który pokazywałby dlaczego to wszystko się właściwie dzieje.

Dostajemy za to dużo zgranych motywów, które jednak zostały ze sobą sensownie poskładane. Mamy dramaty rodzinne, więzi międzyludzkie i pytanie o to, jak wiele znaczy pojęcie honoru. Szkoda tylko, że to wszystko robione jest pośpiesznie. Dawid w jednej chwili jest wycofanym facetem, który waha się czy dobrze robi, by w kolejnych scenach zmienić się w agresora. Mnogość wątków sprawiła, że na żadnym z nich nie skupiono się odpowiednio, więc po seansie zostajemy trochę z pytaniem – po co to właściwie było? Zresztą to samo pytanie mogą zadawać sobie bohaterowie produkcji, ale tutaj musiałbym zdradzić za dużo z fabuły, by to wyjaśnić.

Aktorsko film się broni

Furioza recenzja

Furioza fabularnie nie wyróżnia się zbyt mocno, ale jest w miarę nieźle. Za to aktorsko już warto poświęcić swój czas, by zobaczyć, jak na ekranie wypada Mateusz Damięcki. Jego transformacja i rola to najjaśniejszy punkt produkcji. „Golden” potrafi przerazić i pokazać, że z takimi ludźmi nie warto zadzierać. W oczach aktora widać szaleństwo i żałuję, że Damięcki nie dostał więcej czasu na ekranie, ale przy takiej liczbie aktorów byłoby o to ciężko. Co do reszty obsady, to Banasiuk oraz Ksiażkiewicz w ogóle do mnie nie przemówili. Ich role były odegrane poprawnie, ale czasem odnosiłem wrażenie, że po prostu czytają dialogi z kartki.

Cyprian T. Olencki, czyli reżyser i scenarzysta Furiozy (razem z Tomaszem Klimalem), przygotował film poprawny i taki, który ogląda się „bez bólu”. Dobrze nakręcony, choć opowiedziana historia pozostawia spory niedosyt. Najbardziej brakowało mi odpowiedzi na to, co kieruje tymi wszystkimi ludźmi, czyli coś, co dobrze oddaje „Hooligans”. Brakuje więc głębszego wejrzenia w psychikę bohaterów, a zamiast tego dostajemy sporo sensacyjnej otoczki. I ogląda się to nieźle, ale w pamięci na długo nie zostanie. Warto zobaczyć, by samemu wyrobić sobie opinię.

Motyw