kapitan ameryka steve rodgers

Czy w filmach Marvela oraz Bondach brakuje scen seksu? Tak uważa reżyser Paul Verhoeven

7 minut czytania
Komentarze

Okazuje się, że dla niektórych osób nie ogólna jakość kina rozrywkowego jest problemem, a… brak scen seksu. Do takich osób należy reżyser Paul Verhoeven.

Superbohaterowie nie uprawiają seksu

eternals film

Przyznaję, że to dość ciekawa uwaga, ale też jak widać, każdy zwraca w życiu uwagę na różne jego aspekty. Mi, ale też sądzę, że ogromnej rzeszy widzów kina popcornowego, jakoś nigdy szczególnie nie brakowało scen seksu/erotycznych w filmach o superbohaterach czy niektórych filmach akcji. Seks nie jest czymś czego szukam idąc do kina, bo chyba nie powinien być on tam poszukiwany. I jasne, do pewnego stopnia sztuka powinna odzwierciedlać rzeczywistość, być lustrzanym odbiciem życia, ale niekoniecznie w każdym przypadku. Są takie rodzaje filmów i historii, w których należy się skupić na czymś innym. Reżyser Paul Verhoeven uważa jednak inaczej. Jego zdaniem brak seksu jest, m.in. w filmach Marvela czy nowym Bondzie, jest problemem.

Seks jest esencją naszej egzystencji. Bez niego, nasz gatunek przestałby istnieć. Dlaczego więc robi się z niego wielki sekret? To jakiś nowy purytanizm. Seksualność została odsunięta z filmów. W latach 70., można było o tym otwarcie mówić. Ale dziś, dekady później, tworzenie filmów poruszających te tematy wydaje się niemożliwe. Dziś byłoby mi bardzo trudno nakręcić filmy takie jak „Showgirls” czy Nagi instynkt”.

Powiedział Paul Verhoeven w wywiadzie dla The Times.

Okej, po części jestem w stanie się z nim zgodzić. Celowe „cenzurowanie” czy usuwanie elementów seksualności z filmów, w których one być mogły albo powinny, nie jest niczym dobrym ani naturalnym. Mogę się też zgodzić (na słowo, bo nie żyłem w tamtych czasach), że lata 70. w Hollywood były bardziej otwarte i liberalne na tę tematykę. Z pewnością też wiele filmów jest wygładzanych pod tym względem, co, jak sądzę, nie miało miejsca w poprzednich dekadach. Ale też wydaje mi się, może błędnie, że szeroko rozumiana kinematografia oraz produkcja seriali, jest dziś tak szeroka i rozproszona, że każdy znajdzie coś dla siebie. Także filmy odważne pod kątem scen seksu, jeśli rzeczywiście ktoś już ich aż tak bardzo potrzebuje. Nie są to może filmy rozrywkowe dla mas, ale na pewno ilościowo nie jest ich mało. Mógłbym też się trochę wyzłośliwić na Verhoevena i odpowiedzieć mu, że w sumie nie byłoby wielką tragedią, gdyby w dzisiejszych czasach nie mógł on zrobić filmu „Showgirls”. Świat kina tylko by na tym zyskał. Ale kończę już moje złośliwości.

Verhoeven kontynuował swoją wypowiedź, odnosząc się do konkretnych przykładów.

Czasem film, w których chodzi o rozwalanie rzeczy i wybuchy są przyjemną rozrywką, ale narracyjnie nie mówią nam nic o nas samych. Nie widzę żadnej innej myśli w filmach Marvela czy Bondach. A w Bondach przecież zawsze był seks!

mówi dalej Paul Verhoeven.

Tak, w filmach o „rozwalaniu rzeczy i wybuchach”, tudzież walce o losy świata z kosmitami czy mutantami nie ma scen seksu i te produkcje nie mówią nam wiele o nas samych, przynajmniej pod tym kątem. To prawda. Tylko że ja nie widzę w tym wielkiego problemu. Po pierwsze, kino rozrywkowe o superbohaterach czy tajnych agentach nie musi i niekoniecznie powinno nam mówić czegoś o nas samych. To nie są dzieła filozoficzne. Choć też upieram się, że i bez scen seksu, czasem te filmy potrafią nam co nieco powiedzieć o naszym gatunku.

Paul Verhoeven, z całym szacunkiem, trochę chyba myli pojęcia.

Wątpię by miliony ludzi, idących na „Avengers” czy „Batmana” oczekiwała seansów tych filmów po to, by się czegoś dowiedzieć o ludziach. Nie taka jest rola kina rozrywkowego. Po drugie, rozumiem i zgadzam się, z tym, że seks jest rzeczą względnie ważną i jak najbardziej ludzką. Powiązany jest z naszym człowieczeństwem i dzięki niemu nasz gatunek trwa. Ale nie jest to jedyna sfera życia, którą można i należy określać ludzkość. To nie jest tak, że każdy regularnie uprawia seks, choć pewnie są i tacy szczęśliwcy. Osobiście nie zgadzam się też z tym, że seks jest główną albo jedyną motywacją w życiu ludzi. Może niektórych. Może w pewnym wieku. Ale nie generalizowałbym tego. Tak więc nie ma dla mnie niczego dziwnego w tym, że filmy o Spider-Manie czy Ethanie Huncie nie pokazują nam scen seksu, w sytuacji w której bohaterowie tych produkcji mają na głowie większe problemy.

spider man mj

Do tego warto też pamiętać o podstawowej kwestii – filmy rozrywkowe, w tym te o superbohaterach, kierowane są do jak najszerszej grupy ludzi. W tym także do dzieci. Ja nie wiem jak sobie wyobraża to Paul Verhoeven w przypadku, gdy na te filmy chodzą całe rodziny. Nie uważam się za purytanina, ale też nie widzę żadnego powodu, dla którego tego typu sceny rozbierane miałyby się pojawiać w filmach, które oglądają także i dzieci. Poza tym, porównywanie dzisiejszej kinematografii z latami 70. też jest wyrwane z kontekstu. Lata 70. w Hollywood to zupełnie inna era i inne kino. Bardziej zaangażowane społecznie, kierowane do starszego widza. Co też w dużej mierze sprawiło, że ówczesne Hollywood przechodziło poważny kryzys frekwencyjny. Pomimo kilku wielkich przebojów i filmów i sporej ilości arcydzieł, które pojawiły się w tamtych latach, amerykańskie kino powoli upadało pod względem finansowym. Uratowały je produkcje rozrywkowe – „Szczęki” i „Gwiezdne wojny”. W których scen erotycznych nie było wcale. Wtedy to narodziło się nowoczesne kino rozrywkowe, którego nie było do drugiej połowy lat 70., o których wspomina Verhoeven.

Przeczytaj także: Powstanie kolejny spin-off Breaking Bad? Giancarlo Esposito jest za!

Na sam koniec warto nadmienić, że także w materiałach źródłowych chociażby filmów o superbohaterach, czyli w komiksach, przynajmniej tych mainstreamowych, rozbieranych scen praktycznie nie było. Domyślam się jednak, że nie przekonałbym Paula Verhoevena do moich poglądów na ten temat. Mówimy tu w końcu o człowieku, który niedawno nakręcił film o zakonnicy mającej silnie erotyczne wizje oraz homoseksualny romans.

benedetta film
Kadr z filmu Benedetta

Nie żeby było w tym coś złego, natomiast faktem jest, że tematyka erotyczna jest nadzwyczaj bliska Verhoevenowi, na tyle, że uważa iż powinna być wszędzie. Ale w sumie co ja tam wiem? Może ma rację?

Kim jest Paul Verhoeven?

Dla tych, którzy niekoniecznie kojarzą dorobek Paula Verhoevena warto nadmienić, że jest to reżyser, który dał światu niemałą liczbę świetnych oraz kultowych filmów. Na początku swojej kariery, jeszcze w rodzimej Holandii, kręcił w dużej mierze popularne thrillery oraz komedie nierzadko z motywami erotycznymi. Na przełomie lat 80 i 90 zawojował Hollywood. Wtedy to dał światu takie niezapomniane i mroczne filmy jak „Robocop” (będący zarówno świetnym thrillerem zemsty z domieszką sci-fi, ale i czarną satyrą na wielkie korporacje), „Pamięć absolutna” czy „Nagi instynkt”.

Szczególnie ten ostatni tytuł mocno zapisał się w popkulturze lat 90., jako że był jednym z największych kasowych przebojów tamtych czasów. I stanowił kwintesencję stylu Verhoevena, czyli thrillera z duszną, przesyconą jawnym erotyzmem atmosferą. Dobra passa Verhoevena nie trwała długo. W 1995 nakręcił film „Showgirls”, który nie tylko stał się gigantyczną klapą, kasową i artystyczną, ale uchodzi za jeden z najgorszych filmów wszech czasów. W skutek tego jego kariera bardzo szybko drastycznie podupadła i nie wróciła już nigdy na ten sam pułap. Jego ostatnim jak dotąd filmem jest „Benedetta” z 2021 roku.

Motyw