Postać animowana w hełmie z niebiesko-czerwonym wzorem, trzymająca futurystyczny nóż, stojąca na pniu drzewa w fantastycznym otoczeniu.

Astro Bot odświeża PlayStation 5. Godzina wystarczyła, żebym zakochał się na nowo

5 minut czytania
Komentarze

Niebawem premiera Astro Bot na PlayStation 5, a ja zostałem zaproszony przez Sony Polska, by pograć przez chwilę w nową platformówkę 3D. Każdy, kto kupił już konsolę Sony, z pewnością na moment odpalił Astro’s Playroom, czyli tytuł wprowadzający w świat kontrolera DualSense. Po odpakowaniu konsoli i pierwszym zetknięciu z grą byłem zachwycony. Przy nowej części poczułem się podobnie.

Astro Bot odświeża PlayStation 5

Astro Bot na PlayStation 5. Postać w niebieskim hełmie sterująca futurystyczną łodzią, płynącą po błękitnym morzu w kierunku wyspy z ptakami, skałami i ruinami.
Fot. Sony / materiały prasowe

Kontroler DualSense to jedna z najprzyjemniejszych części PlayStation 5, a przynajmniej dla mnie. W końcu Sony przygotowało sprzęt, który rzeczywiście może oddawać to, co dzieje się w grze. Wielu twórców już to wykorzystało. Można czuć, jak napina się łuk czy wyczuwać nawet odrzut broni. Dalej jednak według mnie, najwięcej dobrej roboty zrobiło preinstalowane na konsoli Astro’ Playroom. Może to kwestia tego, że na tej produkcji wypróbowywałem nowe funkcje kontrolera i po prostu mam dobre wspomnienia. Naprawdę nie wiem, ale wiem za to, że siadając do Astro Bot poczułem znowu ekscytację z grania.

Trailery gry.

Nigdy nie byłem przesadnym fanem platformówek, ale spędziłem z nimi mimo wszystko sporo czasu. Szczególną sympatią darzę Rayman Legends i Astro Bot trochę mi ten tytuł przypomina. Nie samą rozgrywką, bo to dwa zupełnie inne światy, ale sposobem budowania poziomów i trudnością. Astro Bot to gra dla wszystkich. Bez problemu odnajdą się w niej najmłodsi, ale i starsi będą mieli dużo zabawy. Szczególnie na trudniejszych poziomach, które potrafią swoim skomplikowaniem doprowadzić do szewskiej pasji.

Astro Bot na PS5 - Mały robot i jego pies stoją naprzeciw dużego mechanicznego bossa z czerwonymi oczami i złotą kopułą na głowie.
Fot. Sony / materiały prasowe

Jeden zły ruch, a nasz bohater musi zaczynać od nowa. I najgorsze (lub najlepsze) jest to, że trudno odpuścić. Ten mały robocik, którym sterujemy, aż prosi się o to, by doprowadzić go do celu. Po drodze przyjdzie nam uratować jego kompanów, a część z nich to postaci, które z pewnością znają fani konsoli. Ja uratowałem Kratosa i Atreusa w świecie, który naprawdę przypominał God of War. Wprawdzie w cukierkowej wersji, ale to przecież platformówka, która ma nas cieszyć, a nie dołować. I w tym wszystkim największą frajdę sprawia kontroler. Czuć, że ta gra została stworzona pod niego.

DualSense przypomina o sobie

Mały robot z różowym pióropuszem walczy z gigantycznym, mechanicznym wężem na arenie.
Fot. Sony / materiały prasowe

Mam już za sobą sporo produkcji dedykowanych PlayStation 5, ale to Astro Bot rzeczywiście wyciąga z DualSense wszystkie soki. I tutaj ma to sens. Wszystkie reakcje kontrolera są po coś, a nie po to, by dawać poczucie, że deweloperzy nie zapomnieli o nim. Oczywiście gra przynosi kilka nowych mechanik, które jeszcze mocniej pokazują, że DualSense to sprzęt o wielu możliwościach. Wibracje i adaptacyjne triggery działają tutaj niemal non stop, a przy tym to w ogóle nie męczy.

Dwóch animowanych robotów w surrealistycznym, bajkowym krajobrazie z zielonymi wzgórzami, kolorowymi kwiatami oraz drzewem o czerwonych liściach.
Fot. Sony / materiały prasowe

Sama rozgrywka nie przynosi drastycznych zmian i bez trudu można się w niej odnaleźć. Wszelkie nowe mechaniki są tłumaczone odpowiednimi podpowiedziami na ekranie i warto ich słuchać. Na początku stwierdziłem, że to nie ma większego sensu i ruszyłem naprzód, by utknąć po kilku chwilach na banalnej zagadce. Dalej jednak nie odczuwałem frustracji, a każda zdobyta moneta czy uratowany bot wywoływał uśmiech na twarzy.

Otrzymałem dostęp do raptem kilku misji, ale to i tak wystarczyło, żebym ponownie zakochał się w DualSense. Łącznie mamy w grze odwiedzić 50 planet, więc będzie co robić. Liczę na to, że każda z nich będzie tak różnorodna, jak to, co widziałem do tej pory. Dodam też, że na każdej z planet do pomocy dostawałem towarzysza. Raz był to robo–pies, który dawał super dopalacz, a innym razem specjalne rękawice, które pozwalały na docieranie w zupełnie nowe miejsca.

Astro Bot nie odkrywa koła

Robot trzymający mechanicznego psa z błękitnymi oczami na kolorowym tle.
Fot. Sony / materiały prasowe

Nie jest też tak, że Astro Bot odkrywa koło na nowo. To gra, która do maksimum ma wyciągać możliwości kontrolera, a jednocześnie dawać dużo satysfakcji. I z tego zadania wywiązuje się bardzo dobrze, a przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie po godzinie, którą z nią spędziłem. Na pełnoprawną recenzję przyjdzie jeszcze pora, ponieważ gra na rynku pojawi się dopiero 6 września 2024 roku. Oczywiście jako tytuł ekskluzywny dla PlayStation 5.

Minusem może być sama cena, ponieważ tytuł wyceniono na 299 złotych. To jednak pełnoprawna gra, a nie rozbiegówka, jak miało to miejsce przy Astro’s Playroom. Czy warto będzie wydać takie pieniądze na tytuł? Moim zdaniem tak, bo to będzie przynajmniej kilkanaście godzin dobrej rozrywki. Dzieciaki powinny być nią zachwycone. Pod warunkiem że rodzice oddadzą im pada, a tutaj mam wątpliwości, czy będą chcieli to zrobić.

Źródło: opracowanie własne. Zdjęcie otwierające: Sony / materiały prasowe

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw