The Last of Us Part I wygląda obłędnie – obszerny materiał, który podzielił fanów Naughty Dog

6 minut czytania
Komentarze

The Last of Us Part I swoją premierę będzie miało na początku września, a dokładnie 2 września 2022 roku. I tak, nie jest to nowa gra, a przebudowana i odświeżona wersja produkcji, która swoją premierę miała na koniec generacji PlayStation 3. Tytuł pojawił się także w nowej wersji na konsole PlayStation 4, a teraz przyszła pora na PlayStation 5. I choć produkcja wygląda bardzo, ale to bardzo dobrze, fani nie są zadowoleni z tego, że w ogóle powstaje.

The Last of Us Part I – tak ma wyglądać gameplay z gry na PlayStation 5

The Last of Us Part I grafika promująca grę na PlayStation 5

Remake pierwszego The Last of Us to bardzo drażliwy temat, a przynajmniej dla dużej części społeczności PlayStation. Zazwyczaj przy okazji tego typu produkcji podnoszą się bowiem głosy, że to „skok na kasę” i żerowanie na nostalgii. Po części można uznać to za prawdę, ponieważ pierwsze The Last of Us jest jeszcze jak najbardziej grywalną produkcją. Co więcej, wyglądającą całkiem nieźle. Jednak kiedy spojrzymy już na bezpośrednie porównaniu scen z wersji gry na PlayStation 4 a PlayStation 5, różnica jest naprawdę gigantyczna. The Last of Us Part I ma być bowiem zbudowane praktycznie od podstaw, a przynajmniej w kwestii graficznej różnice są widoczne gołym okiem.

Nie mówimy tutaj nawet o samym wyglądzie postaci, który nawiązuje już do tego, co widzieliśmy w The Last of Us Part II, ale i samych lokacjach. Widać, że studio odpowiedzialne za nową wersję gry bardzo duży nacisk położyło na to, by miejsca wyglądały… żywiej. Więcej tutaj roślinności i szczegółów, których mogło brakować podczas ogrywania oryginału. Na przygotowanym przez Sony materiale możemy zobaczyć sporo scen, które pokazują jak dokładnie będzie wyglądać The Last of Us Part I i to naprawdę robi duże wrażenie. Jedną ze zmian, która pojawi się w tej wersji produkcji będzie destrukcja otoczenia na nowym poziomie. Fragmenty ścian będą odpadać po uderzeniu czy strzale, a i szkło będzie zachowywać się inaczej. Oczywiście można powiedzieć, że tego typu rzeczy nie wpływają na przyjemność płynącą z rozgrywki, ale po części są jednak ważnym jej elementem.

Gameplay z The Last of Us Part I, choć pokazany tylko na urywkach, rozbudza nadzieję, że gra faktycznie przyniesie coś nowego. Jedną z głównych obaw graczy odnośnie tego tytułu jest to, że ten nie wniesie nic nowego oprócz samej poprawy grafiki. Wygląda na to, że w The Last of Us Part I czeka nas sporo więcej, niż podejrzewaliśmy.

Trudniejsi przeciwnicy i łatwiejsze granie

Na przygotowanym materiale widać, że przebudowano trochę to, jak mają poruszać się postaci. Mowa zarówno o samych animacjach i tym, jak te mają dostosowywać się do lokacji, ale też tym, jak przeciwnicy będą przeszukiwali teren wokół gracza. Teraz ma to być bardziej zbliżone do rzeczywistości i tego, co faktycznie mogą widzieć przeciwnicy. To też może oznaczać, że poziom trudności trochę wzrośnie. W końcu dużą część gry spędzaliśmy na skradaniu się bądź ukrywaniu przed zarażonymi i ludźmi. Takie zmiany oczywiście cieszą, choć trudno po samym materiale wideo ocenić, jak wielkie i znaczące będą dla samej rozgrywki. Tutaj przyjdzie nam już poczekać do samej premiery, która coraz bliżej.

Cieszy też to, że studio zadbało o osoby, które nie mają pełnej sprawności. W The Last of Us Part I pojawić ma się wiele udogodnień dla np. niedowidzących. W to wchodzi nawet opis audio dla poszczególnych elementów w samej grze, jak zegarek noszony przez Joela. Do tego dochodzą także różne wersje zmieniające wygląd samej produkcji, czyli np. zwiększające kontrast czy w ogóle zmieniające barwy gry. Wiele z tych rozwiązań widzieliśmy już w The Last of Us Part II i dobrze, że przy okazji tej odświeżonej wersji o tym nie zapomniano. Gra ma także wykorzystywać system dźwięku 3D, więc może zdarzyć się tak, że wroga usłyszymy w słuchawkach zanim go w ogóle zobaczymy. Oczywiście The Last of Us Part I będzie wykorzystywało dobrodziejstwo kontrolerów DualSense. Broń ma stawiać opór na triggerach, a nie zabraknie także wibracji dopasowanych do danej sytuacji. Odczucia mają się różnić w zależności od tego, jakiej broni będziemy aktualnie używać. Tytułu będzie działać w dwóch trybach wyświetlania – natywne 4K i 30 FPS i dynamiczne 4K i 60 FPS. Jak więc widać, zapowiada się sporo zmian, a dodajmy jeszcze, że podobnych zmian doczekało się DLC, czyli Left Behind, które ma być częścią tej wersji gry. Co więc nie podoba się fanom? Cena.

Cena The Last of Us Part I – czy warto zapłacić tyle za grę?

Cena The Last of Us Part I PS5

Cena The Last of Us Part I w wersji cyfrowej została ustalona na 339 złotych. Dostępna też będzie Cyfrowa Edycja Deluxe, która została wyceniona już na 389 złotych. Widać więc, że The Last of Us Part I graczom przyjdzie zapłacić tyle, co za nową grę. I oczywiście tutaj wiele przemawia na korzyść tego, że ta wersja gry faktycznie w dużej mierze jest nowa. Zmiana oprawy graficznej i dodanie wielu elementów to potwierdza, ale czy usprawiedliwia taką cenę? Patrząc na komentarze pod oryginalnym materiałem wideo na YouTube, zdaje się, że wiele osób na coś takiego się nie godzi. Cena jest wysoka i to po prostu fakt.

Warto jednak pamiętać, że nikt nie zmusza graczy do tego, by ci kupowali nową wersję na konsolę PlayStation 5. Wersja z poprzedniej generacji konsol dalej jest świetna, więc tutaj to po prostu kwestia tego, czy chcemy wejść do świata The Last of Us po raz kolejny, ale wyciągnąć z niego więcej, czy też nie. Dodajmy do tego jeszcze jedną rzecz – powstaje serial oparty na grze i tworzy go stacja HBO. To sprawi, że tytułem na nowo zainteresują się nie tylko gracze, ale i osoby, które wcześniej z The Last of Us nie miały w ogóle styczności. Tak przecież stało się po premierze serialu Wiedźmin na platformie Netflix. Naughty Dog stworzyło tytuł, który jest jedną z najciekawszych gier na konsole Sony i widać, że obie firmy chcą z tego wyciągnąć jak najwięcej. Trudno im się też dziwić, bo przecież to biznes. The Last of Us Part I z pewnością warto będzie polecić graczom, którzy nie mieli jeszcze styczności z oryginałem. Reszta już sama musi podjąć decyzję, czy faktycznie chce po raz kolejny przeżywać te same emocje, ale w lepszej oprawie.

Źródło: Sony

Motyw