Sonic Origins DLC

Sonic Origins to bezczelny skok na kasę – Sega mocno przesadziła

2 minuty czytania
Komentarze

No dobrze, o tym, że Sonic Origins to skok na kasę było wiadomo już od samego początku. W końcu projekt ten to po prostu zebranie do kupy 5 starych gier na konsole retro i sprzedawanie ich za równowartość 180 PLN. I tak, mowa tu o tytułach, które w dużej mierze można wciąż kupić na różnych platformach, ponieważ Sega regularnie je wydaje. Okazuje się jednak, że to dopiero początek tego, co Sega próbuje wycisnąć ze swoich fanów…

Sonic Origins DLC

Sonic Origins DLC

Otóż już teraz firma ogłosiła płatne DLC i pakiety przedpremierowe… Nie dość, że firma każe sobie płacić tyle pieniędzy za kilka starych gier, to jeszcze, zamiast to usprawiedliwić nowymi funkcjami, wycina nawet te starsze z gry i próbuje na nich zarobić raz jeszcze. Brzmi to jak połączenie skrajnej chciwości z całkowitym brakiem zdrowego rozsądku i instynktu samozachowawczego. Bo jak inaczej wyjaśnić to, że z tabeli firmy Sega wynika, że jedyną rzeczą, jaką otrzymają nabywcy standardowej edycji Sonic Origins za 39,99 dolarów, jest tylko pakiet 5 okrojonych gier z bardzo starej konsoli? Będą też trzy dodatki DLC, z których jeden będzie dostępny tylko dla tych, którzy zamówią w przedsprzedaży edycję standardową lub Digital Deluxe za 44,99 dolarów. Oznacza to, że zamówienie przedpremierowe wydaje się być jedynym sposobem na uzyskanie dostępu do trybu lustrzanego, czegoś, co kiedyś było standardem w tytułach Sonic.

Zobacz też: Sega zdradza czym ma być Super Game – przygotujcie się na niesmak

Jeszcze bardziej zaskakujące jest to, że Hard Missions dostępne są tylko w edycjach DLC i Digital Deluxe. Jako dodatek do nich dostaniemy… folder z memami o Sonicu… Dojdą tu jeszcze animacje i muzyka, ale to coś, co powinno być w materiałach promocyjnych, a nie treściach dodatkowo płatnych. Poziom absurdu i żenady jest tak wielki, że nawet Devolver Digital, czyli twórcy gry indie Trek to Yomi dołączyli do nabijania się z Segi. Informują oni, że wszystkie wersje ich gry zawierają epicką podróż do podziemi i z powrotem, a nawet pełne napisy końcowe. A przecież tego typu praktyki w branży gier raczej nie należą do częstych. Brakuje jeszcze, żeby Sega ogłosiła, iż Sonic Origins jest elementem Sega Super Game i dostanie wsparcie dla NFT. Byłaby to istna wisienka na torcie tego, co ten dawny konkurent Nintendo wyczynia. Zwłaszcza, ze jest masa lepszych i to legalnych sposobów na to, aby zagrać w te gry. Chociażby kupić każdą z nich na Steam.

Źródło: TechSpot

Motyw