morbius film recenzja

Sony ciągle tkwi w 2004 roku. Morbius to najbardziej anemiczny film na podstawie komiksów Marvela

5 minut czytania
Komentarze

Jared Leto wciela się w kultowego komiksowego wampira. „Morbius” jest już w kinach. Czy to dobry film? Oj nie.

Morbius – fabuła filmu

morbius 2022

Głównym bohaterem jest Michael Morbius. Doktor biochemii, który od dziecka zmaga się z śmiertelną i rzadką chorobą krwi. Poznajemy go w momencie gdy odmawia przyjęcia nagrody Nobla za odkrycie sztucznej krwi, która uratowała życia ogromnej ilości ludzi. Ale jego głównym celem jest znalezienie leku na jego własną chorobę, która nie daje mu zbyt wiele czasu na przeżycie. W końcu jednak wydaje się, że osiągnął sukces za pomocą nielegalnych eksperymentów z wykorzystaniem specjalnego gatunku nietoperzy wykradzionych z Amazonii. Kuracja jednak nie poszła całkiem po jego myśli – po aplikacji leku Michael Morbius zmienia się w wampira.

Morbius – najgorszy film Marvela?

morbius film 2022

„Morbius” to trzeci samodzielny film Sony od czasu powołania do życia filmwego uniwersum Marvela. Poprzednie dwie produkcje to obie części „Venoma”. I cóż, jeśli podobał wam się „Venom” ze wszystkimi jego anachronizmami, nieudolnościami i przynależnością do produkcji klasy C, to jest szansa, że i „Morbius” się wam spodoba. Sony wyraźnie uznało, że znalazło „klucz” do sukcesu i godny zaufania schemat. Polega on głównie na tym, że studio to zatrzymało się w okolicach 2004 roku i tworzy swoje komiksowe produkcje niejako zaprzeczając niemal dwóm dekadom ewolucji filmów na podstawie komiksów.

Dla niektórych „ratunkiem” w przypadku „Venoma” był przedziwny humor wpleciony w obie części tej mini-serii filmów. Dwie odsłony „Venoma” to jakieś kuriozalne próby zrobienia filmów anty-bohaterskich jako homo-erotycznych komedii romantycznych. I mogłoby to zadziałać jako żart jakiegoś stand-upera, ale nie jako pełnometrażowy film. Razy dwa. Tym niemniej dla pewnych osób mogło to być elementem na tyle rozrywkowym, że „Venom” 1 i 2 znalazły swoje grono fanów. Niestety z „Morbiusem” nie będzie już tak łatwo. Film jest posągowo poważny, a przez to niestety bardzo… nudny. Nie żebym oczekiwał od adaptacji komiksów zabawnych scenek a la disneyowskie filmy MCU, po prostu „Morbius” nie ma w sobie nic interesującego. Chcemy zrobić film poważny i mroczny? Proszę bardzo. Ale niech na litość boską będzie ciekawy! Niech scenarzyści wysilą się trochę i napiszą jakąś wciągającą fabułę. „Morbius” tymczasem jest zwyczajnie nijaki.

Przeczytaj także: Francis Ford Coppola gardzi filmami o superbohaterach, ale jest fanem jednego z nich

To przeciętnie opowiedziane origin story, które może by kogokolwiek zainteresowało w rzeczonym wcześniej 2004 roku, ale nie w 2022, kiedy to ludzie mogą przebierać w kilku tuzinach filmów na podstawie komiksów wszelkiej maści. Dzieło to, wyreżyserowane przez Daniela Espinosę, ma marne tempo, przewidywalną fabułę, zero większego napięcia, kiepskie efekty specjalne i sceny akcji, które nie mają nic specjalnego do zaoferowania. Pod względem formalnym „Morbius” sprawia wrażenie filmu sprzed niemal 20 lat, który te wszystkie lata spędził w hibernacji, tudzież długim śnie, w trumnie. A ja po raz kolejny mam wrażenie, że Sony po prostu odfajkowuje swoje produkcje licząc na to, że będą samograjami ze względu na materiały źródłowe. Ich podejście pozbawione jest jakiejkolwiek kreatywności czy autorskiego podejścia, choćby w minimalnym stopniu. To już w taśmowo tworzonych produkcjach MCU jest więcej ciekawych pomysłów i widać tam przynajmniej ślady pasji i jakiegoś zaangażowania w tworzone filmy.

Morbius – jak wypadła obsada?

morbius jared leto

Także aktorsko film ten się nie wybija. Jared Leto nawet pasuje do roli Michaela Morbiusa, z tymże przez cały seans gra na jednej minie. W tym przypadku kompletnie nie radzi sobie z uniesieniem całego filmu na swoich barkach. Reszta obsady? Jest. Tyle można o nich napisać. Żadna z ról na drugim planie nie jest godna zapamiętania, jedyne co można o nich napisać w miarę pozytywnego, to fakt, że oglądanie ich kreacji nie wywołuje zgrzytania zębami u widzów. Niestety nic więcej mi nie przychodzi do głowy.

W ogóle mam poczucie, że „Morbius” powstał głównie po to, by przedstawić widowni tę postać i, by mogła ona później pojawić się gościnnie w filmach ze Spider-Manem czy Venomem (a może w Sinister Six?). Cały film poświęcony tej postaci to zdecydowanie za dużo. Można go streścić w paru zdaniach i niewiele się straci gdyby ktoś nie obejrzał go wcale. Jak wspominałem, fabuła to jeden wielki schemat znany z dziesiątków podobnych filmów. Gatunkowe połączenie elementów science-fiction z horrorem wyszło, nomen omen, blado. Zresztą same elementy rodem z horrorów są w „Morbiusie” zwyczajnie w świecie kiepskie i dalekie od atmosfery nawet najbardziej przeciętnych straszaków.

Sony nie bardzo ma czym grać, poza Spider-Manem, więc próbuje na siłę tworzyć filmy o marvelowskich anty-bohaterach przynależnych do uniwersum Pająka. Ale ja mam poczucie, że Morbius to postać zasługująca na pojawienie się jako przeciwnik Spider-Mana w jego filmie, a nie jako bohater swojej własnej opowieści. Tym bardziej, jeśli nie ma się ciekawego scenariusza, który wskazywałby, że ta produkcja jest chociaż trochę czymś więcej niż tylko tanim skokiem na kasę.

Ogólna ocena

3/10

Motyw