damon lindelof

Kolega J. J. Abramsa odpowie za nowy film Star Wars?

2 minuty czytania
Komentarze

Po chwilowej ciszy w filmowym uniwersum Star Wars, w odległej galaktyce znowu coś się zaczyna dziać. Wieść niesie, że nad nowym filmem gwiezdnej sagi pracuje Damon Lindelof.

Kim jest Damon Lindelof?

Damon Lindelof jest święcącym w Hollywood producentem i scenarzystą. Znany jest przede wszystkim jako współtwórca takich kultowych seriali jak „Nash Bridges”, „Lost. Zagubieni”, „Pozostawieni” czy ostatnio „Watchmen”. Był też scenarzystą i producentem takich filmów jak „Star Trek” z 2009 roku, „Prometeusz” czy „World War Z”.

Sporą część wymienionych wyżej produkcji Lindelof stworzył we współpracy z J. J. Abramsem. A ten jak wiemy odpowiadał za dwie z trzech nowych części sagi Gwiezdnych Wojen. O ile jeszcze „Przebudzenie Mocy”, czyli pierwsza część nowej trylogii Star Wars reżyserowana przez Abramsa, została przyjęta względnie pozytywnie, tak już część trzecia, „Skywalker. Odrodzenie”, również z nim na stołku reżyserskim, została doszczętnie (i zasłużenie) zmieszana z błotem przez niemal cały fandom Gwiezdnych wojen.

Przeczytaj także: Deadpool 3 powstaje! Reżyserem filmu zostanie Shawn Levy?

Teraz okazuje się, że J. J. Abrams może powrócić do świata Star Wars, choćby z „tylnego siedzenia”, bowiem jeśli prawdą są doniesienia, że za nowy film sagi będzie odpowiadał jego kolega, Damon Lindelof, można będzie mieć takie przypuszczenia. Takie wieści roznosi przynajmniej Jeff Sneider, reporter z hollywoodzkiego magazynu „The Ankler”. Czy są prawdziwe? Czas pokaże.

Gdyby wieści te okazały się prawdziwe, to co by to oznaczało dla Gwiezdnych wojen?

Lindelof stara się przemycać wiele ambitnych pomysłów do produkcji rozrywkowych. Do tego jego dzieła często są tajemnicze, z masą nieoczekiwanych zwrotów akcji. Nie wiem jak wam, ale mi przed oczami od razu staje „Ostatni Jedi”. Ten film też starał się być oryginalny i mieć masę zwrotów akcji. Sęk w tym, że Star Wars nie potrzebują oryginalności, ambitnych pomysłów i masy zwrotów akcji. Przez to wszystko „Ostatni Jedi” wydawał się być raczej eksperymentalną parodią Gwiezdnych wojen.

Star Wars to wojenne kino przygodowe, względnie proste w konstrukcji i takim powinno zostać. Czy Lindelof powstrzyma się i da fanom właśnie taką bezpretensjonalną rozrywkę z ciekawym scenariuszem i dobrymi dialogami? Wątpię, ale zawsze mogę się mylić. Póki co nawet informacja nie została potwierdzona przez Lucasfilm, także może niepotrzebnie na tym etapie się zamartwiam?

Zdjęcie wiodące: YouTube/The Verge

Motyw