Czarny Krab

Hit czy kit? Czarny Krab od Netflix zostawia widza z uczuciem niespełnienia

5 minut czytania
Komentarze

„Czarny Krab” to mógł być hit od Netflix, ale finalnie wyszło raczej średnio, choć wiele tutaj zależy od tego, jak podejdziemy do tego filmu. Netflix zapowiadał, że co tydzień będą pojawiały się na platformie nowe produkcje, które mają mieć nie tylko doskonałą obsadę, ale także i zachwycać fabułą. W przypadku „Czarnego Kraba” część z tych obietnic spełniono, ale niestety nie wszystkie. Jak więc wypada jedna z ostatnich premier od platformy?

Recenzja Czarny Krab od Netflix – mógł być hit, ale wieje chłodem

Netflix wie jak podchodzić do nowoczesnego widza i często serwuje mu produkcje, które po prostu się „wciąga”. Tak było przy okazji „Czerwonej noty”, a ostatnio „Projekt Adam”. Można tam narzekać na fabularne mielizny, ale finalnie i tak te tytuły oglądają miliony. Jak w takim przypadku podejść do nowego filmu, który jest jawnym manifestem antywojennym i opowiedziany został w tonie, gdzie nie ma miejsca na niewybredne żarty i „śmieszkowanie”? „Czarny Krab” nie jest klasycznym „filmem Netflixa”, a to pewnie głównie dlatego, że powstał w Szwecji. Ich podejście do kinematografii różni się od amerykańskiego i to bardzo widać w produkcji. Ta jest mocno stonowana i jeżeli ktoś oczekiwał dużo akcji, wybuchów czy strzelania, to może się zawieść. Bo choć te elementy znajdą się w filmie, to jest ich bardzo mało i służą jedynie podkreśleniu antywojennego wydźwięku całości.

Zacznijmy może jednak od samej fabuły, która nie jest autorskim pomysłem scenarzystów. „Czarny Krab” został bowiem oparty na powieści Jerkera Virdborga pod tym samym tytułem. Wprowadzono jednak kilka zmian, a wśród nich taką, że główną bohaterką jest tutaj kobieta, a nie grupa mężczyzn. Same podwaliny zostały jednak bez zmian – grupa osób ma przetransportować tajemnicze pojemniki przez skuty lodem archipelag. Brzmi jak pomysł szaleńca, ale w filmie wygląda to naprawdę dobrze i sama podróż przez lód jest naprawdę emocjonująca. Transportowane przez grupę żołnierzy pojemniki mają odwrócić bieg toczonej właśnie wojny.

Zobacz też: Recenzja filmu „Głęboka woda” od Amazon – jak na thriller, to mało tutaj napięcia.

Jednak widzowie do końca pozostaną w niepewności i nieświadomości, o co właściwie toczy się walka. Obraz został tak skonstruowany, że mamy tych „złych” i „dobrych”, a dlaczego ze sobą walczą pozostaje tajemnicą. Przypomina to odrobinę „Drogę” Cormaca McCarthy, który również nie skupiał się na przyczynach, a na skutkach w tym przypadku działań wojennych. Niektórych widzów może to drażnić, bo tak naprawdę obserwuje się walkę, o której nic nie wiemy. Można to odczytywać jako metaforę wojny, która jest działaniem bezcelowym i prowadzącym jedynie do wielu pomniejszych katastrof dla wszystkich uczestników. I „Czarny Krab” tutaj spisuje się doskonale, ponieważ faktycznie widzimy na ekranie, jak wojna rozrywa od środka każdego z bohaterów.

To człowiek jest najważniejszy

Czarny krab netflix

Nazwiskiem, które ma przyciągnąć widza przed ekran, jest w przypadku „Czarnego Kraba” Noomi Rapace. Ta wciela się tutaj w postać Caroline Edh, która podczas wojennej zawieruchy poszukuje swojej zaginionej córki. Już na początku filmu widzimy jak kobiety zostają rozdzielone i później dostaniemy jeszcze kilka retrospekcji pokazujących ich losy. W ten sposób widz ma odczuwać motywację bohaterki, ale jest tego trochę za mało, by faktycznie poczuć desperację Edh. Nie jest to jednak coś, co mocno przeszkadza podczas seansu. Samych emocji w filmie zbyt dużo nie uświadczmy, ale za to już twórcy nadrabiają wszystko klimatem.

Niemal czuć chłód bijący z ekranu, gdzie bohaterowie muszą zmagać się z wyjątkowo niesprzyjającymi warunkami pogodowymi. Jest jedna scena, o której oczywiście teraz nie powiem, która faktycznie wywołuje ciarki na plecach. Oglądając „Czarnego Kraba” można się parę razy przyjemnie zaskoczyć, choć niekoniecznie fabularnymi rozwiązaniami. Kadry i sposób prowadzenia kamery jest zaskakujący. Wprowadza artyzm tam, gdzie się go nie spodziewaliśmy. Co nie zmienia tego, że braki budżetowe są zauważalne, ale mimo tego nie przeszkadzają. Cała opowieść skupia się na człowieku, który musi zmierzyć się z naturą i przeciwnikiem. Widzom stawiane są pytania o zasadność samej wojny, ale także i o to, czy faktycznie warto poświęcać się dla kogoś i w imię czegoś. Nie jest to może typowy manifest filmowy, ale widać, że twórcom bardzo zależało na podkreśleniu całej antywojennej otoczki.

Czarny Krab – akcja, która nie porywa

Czarny Krab

Netflix dał nam film, który nie do końca może spełniać oczekiwania. Jest tutaj trochę akcji i walki, ale scenom brakuje dynamizmu. Dla widzów, którzy obejrzeli w swoim życiu więcej, niż dwa filmy, nie będzie tutaj nic zaskakującego. Twórcy wybrali prostą i bezpieczną drogę, która finalnie nie do końca się opłaciła. W pewnym momencie napięcie „siada” i do końca już pozostaje na dość niskim poziomie. Zresztą sam finał opowieści może rozczarować, ponieważ nie daje widzowi zbyt wiele. Może co najwyżej wzruszenie ramion, ponieważ dość trudno zżyć się z bohaterami. Noomi Rapace starała się wykrzesać ze swojej bohaterki wszystko, co tylko mogła, ale scenariusz nie dawał jej zbyt wiele miejsc do popisania się zdolnościami. Gra twardą kobietę, która przeszła prawdziwe piekło i to widać doskonale, ale mimo wszystko trudno jej kibicować. Może to tylko moje odczucie, ale obserwowałem działania Edh bez duszy siedzącej na ramieniu. Robiła to, co musiała, by dotrzeć do celu.

Recenzja Czarny Krab – podsumowanie

Czarny Krab

„Czarny Krab” od Netflix to nierówna produkcja, która może spodobać się fanom poważniejszego podejścia do tematów wojennych. Zostawia jednak spory niedosyt, który trudno nawet logicznie wytłumaczyć. W teorii mamy bowiem wszystko, czego można wymagać od tego typu filmu. Przyzwoitą fabułę, piękne zdjęcia i dobrą grę aktorską, a po seansie można jedynie powiedzieć – meh. Warto jednak przekonać się osobiście, bo może się okazać, że „Czarny Krab” zostanie czyimś ulubionym filmem. W moim odczuciu jednak czegoś mu brakuje, by wybić się ponad przeciętność.

Motyw