elder ring recenzja test opinia

Recenzja Elden Ring – otwarty świat, gdzie kostucha czai się wszędzie

7 minut czytania
Komentarze

Elden Ring to gra, na którą czekałem w zasadzie od pierwszej zapowiedzi. Jako wierny fan serii Dark Souls tej pozycji po prostu nie mogłem sobie odpuścić, dlatego zagrałem w nią od razu na premierę. Czy najnowsza produkcja studia From Software spełniła pokładane w niej nadzieje? Zapraszam do mojej recenzji.

Zalety

  • Wciągająca, tajemnicza fabuła
  • Ogromny, pełen zawartości świat
  • (Epicka) muzyka
  • Wymagający i niezwykle satysfakcjonujący system walki
  • Rewelacyjnie zrealizowani bossowie
  • Całkowita dowolność w rozgrywce

Wady

  • Powtarzalne (opcjonalne) dungeony
  • Okazjonalne spadki FPS-ów i niekiedy tekstury trawy doczytujące się na oczach gracza

Recenzja Elden Ring — na początek (ogromny) świat gry

Od samego początku było wiadome, że Elden Ring będzie grą z otwartym światem. Po ponad 35 godzinach spędzonych z „Dark Souls 4” mogę śmiało powiedzieć, że jest co robić. Tereny, po których przyjdzie nam się poruszać, są tak ogromne i zróżnicowane, że dosłownie nie ma czasu na nudę czy monotonię; nie zabrakło m.in. majestatycznych polanek, zrujnowanych zamków czy pełnych krwiożerczych bestii lasów.

Co ważne, całość prezentuje się naprawdę dobrze, a grałem na Xboxie Series X w trybie wydajności. Oczywiście Elden Ring nie jest najpiękniejszą wizualnie grą, w jaką miałem przyjemność grać, ale nie można powiedzieć, aby najnowsza propozycja studia From Software raziła w oczy. Wręcz przeciwnie: jest dobrze, choć oczywiście mogło być lepiej.

Największą bolączką wielu gier typu „open world” jest właśnie otwarty świat. Jakkolwiek nielogicznie to brzmi, to sporo pozycji chwalących się swobodą działania, to tak naprawdę wydmuszki z lokacjami „kopiuj-wklej” i zadaniami typu „znajdź, przynieś, pozamiataj”. Na szczęście twórcy Elden Ring nie poszli na łatwiznę, bo wszystkie tereny (poza opcjonalnymi dungeonami) znacznie się od siebie różnią i wprowadzają pewien powiew świeżości. Zadania, jak i sama fabuła gry, są dość nieoczywiste i tajemnicze, a więc żaden fan Soulsów nie powinien poczuć się zawiedziony.

Zobacz też: Horizon Forbidden West na PS5 to oszałamiająca produkcja – nasza recenzja.

Fabuła w Elden Ring

elder ring recenzja test opinia

Jak w każdej grze From Software, fabuła w Elden Ring jest niezwykle tajemnicza, szczątkowa i zarazem stosunkowo skomplikowana. Twórcy opowiadają historię w sposób nieoczywisty, tak, że gracz sam musi składać ją w jedną całość. W dużym skrócie w grze chodzi o to, aby pokonać sześciu półbogów i każdemu z nich odebrać fragment tytułowego Eldeńskiego Kręgu. Dalsze etapy historii poznajemy czytając opisy przedmiotów, czy słuchając opowieści postaci niezależnych. Mówiąc prościej, nie jest to coś, co zaskoczy jakiegokolwiek fana serii Dark Souls.

Fabuła Elden Ring stoi na wysokim poziomie, a odkrywanie jej samodzielnie sprawia niemałą frajdę. Jestem jednak w stanie sobie wyobrazić, że nie każdemu spodoba się prowadzona w ten sposób narracja. Tutaj nie wystarczy tylko gnać przed siebie, by i tak na końcu zrozumieć, o co chodzi. Elden Ring rozgrzewa szare komórki gracza do czerwoności, jeżeli ten na własną rękę próbuje złożyć gigantyczne, fabularne puzzle, w jedną całość.

Mechanika

Nie pomylę się, jeżeli napiszę, że Elden Ring to zlepek wszystkich gier From Software z odrobiną nowości. Znajdziemy tu oczywiście mechaniki znane z Dark Souls, a także Bloodborne czy Sekiro. Walka w gruncie rzeczy wygląda tak, jak w Dark Souls – namierzonych przeciwników możemy naparzać lekkimi lub mocnymi atakami, posługując się wszelkiej maści mieczami, toporami czy kosturami. Wśród istotnych nowości należy wymienić przede wszystkim możliwość „przełamania” wrogich ataków, które działają w zasadzie tak, jak w Sekiro: Shadows Die Twice. Blok wyprowadzony w odpowiednim momencie pozwala udaremnić uderzenie przeciwnika, jednocześnie odsłaniając jego słaby punkt. „Wymasterowanie” tej techniki znacznie ułatwia grę i bardzo pasuje do rozgrywki.

A skoro przy istotnych nowościach jesteśmy, to nie można pominąć faktu, że główny bohater potrafi teraz skakać. W grze z tak dużym i zróżnicowanym światem tej mechaniki po prostu nie mogło zabraknąć, bo w przeciwnym razie zwyczajnie nie dałoby się dostać do wielu miejsc. Jakby tych wszystkich nowości było mało, w Elden Ring sporą część gry możemy przemierzyć na koniu. Tak, na koniu – nie jest to Płotka, ale daje radę.

Jeżeli chodzi o rozwój postaci, to From Software przygotowało dla graczy naprawdę wiele opcji. Na samym początku zabawy wybieramy klasę bohatera, która mniej więcej określa, w jakim kierunku powinniśmy iść, jeżeli chodzi o jego rozwój. A opcji na rozwój jest naprawdę sporo, bo „drzewko” zawiera całą masę różnych umiejętności, spośród których możemy wybierać. Po prawdzie jest ich tak dużo, że nietrudno się pogubić.

W świecie Elden Ring rozmieszczono całą masę najróżniejszych przedmiotów, ale jeżeli nadal nam mało, to teraz możemy je też tworzyć sami. System craftingu jest dość rozbudowany i intuicyjny, a do tego wprowadza przyjemne urozmaicenie rozgrywki. W grze o takiej skali po prostu nie mogło go zabraknąć.

Jak na twórców Dark Souls przystało, w Elden Ring na końcu każdego etapu czeka na nas boss. Część z tych potyczek jest zupełnie opcjonalna, dlatego mniej cierpliwi gracze mogą je sobie odpuścić. Osobiście uważam, że bossowie w najnowszej produkcji studia From Software są naprawdę ciekawi, zróżnicowani i w większości przypadków niezwykle wymagający. Design wielu „szefów” robi wrażenie i po raz kolejny udowadnia, że pokłady kreatywności Japończyków nie mają końca.

W sieci można przeczytać wiele wypowiedzi, że Elden Ring jest łatwiejsze od poprzednich produkcji studia. Według mnie to nieco bardziej złożona kwestia i nie powiedziałbym, że to prawda. W Elden Ring bossów jest więcej niż w każdym Dark Souls, a sam świat gry jest wprost przeogromny. Idąc tym tropem, twórcy po prostu musieli jakoś „rozłożyć siły”, aby zbalansować rozgrywkę. W Dark Souls, Sekiro czy Bloodborne z bossami naparzamy się średnio co godzinę — dwie, natomiast w Elden Ring na „szefa” można natrafić co 15 – 20 minut. Ciągłe bicie niezwykle wymagających przeciwników byłoby po prostu męczące.

Recenzja Elden Ring — podsumowanie

Nie da się zaprzeczyć, że Elden Ring to fenomenalna gra, w której można spędzić dziesiątki, jeśli nie setki godzin. Świat jest tutaj tak ogromny, że od początku do końca jest co robić. Podczas swojej przygody z hitem From Software bawiłem się rewelacyjnie, choć mimo wszystko osobiście wolę formułę znaną z Dark Souls, czyli bardziej skondensowany świat i półotwarte lokacje.

Fabuła w grze jest intrygująca, walka niezwykle wymagająca i zarazem satysfakcjonująca, a klimat – potęgowany świetnym soundtrackiem – wprost wylewa się z ekranu. From Software dało radę i stworzyło produkcję, która przez długi czas będzie wyznaczać branżowe standardy. Jak już wspomniałem, recenzja powstała na bazie wersji na Xboxa Series X. Grałem w trybie wydajności, ale mimo wszystko w niektórych momentach dało się odczuć spadek FPS-ów; nie były to rażące wartości, ale zawsze. Wspominam o tym, bo wiem, że po problemach premierowej wersji Dark Souls 3 na Xbox One wiele osób spodziewało się najgorszego.

Podsumowując: Elden Ring to świetna gra, choć zdecydowanie nie dla każdego. Jeżeli jednak chcecie zwiedzić przeogromny, pełen zawartości świat, poznać interesującą fabułę i stoczyć wiele wymagających walk, to z czystym sumieniem zachęcam do zakupu tej gry. From Software did it again!

Ogólna ocena

9/10

Tytuł do recenzji otrzymaliśmy od firmy Cenega.

Motyw