motorola edge recenzja test

[Recenzja] Motorola Edge – tęskniłem za tak oryginalnymi smartfonami

16 minut czytania
Komentarze

Zalety

  • Oryginalny pomysł na smartfona
  • Jakość wyświetlacza z wykorzystaniem zakrzywienia przez oprogramowanie
  • Wykonanie i konstrukcja – czuć, że nawiązuje do premium, nie popełniając często powtarzanych błędów
  • Czyste oprogramowanie ze… schludnymi dodatkami

Wady

  • Aparaty stawiają na neutralność, co poniekąd wiąże się z przeciętną jakością
  • Szybkie ładowanie było szybkie kilka lat temu

Motorola w zeszłym roku wyraźnie pokazała nam, że chce coś zmienić w swoim portfolio. Zanim pojawiła się recenzowana seria Edge, na szczycie gamy modelowej stała Moto Z4, której daleko było do miana flagowca z krwi i kości. Firma po prostu i na swój sposób uhonorowała pomysł na moduły Moto Mods czwartą i zarazem ostatnią generacją urządzeń z tym systemem. Jednak nie był to pełnoprawny flagowiec, którego ostatecznie zabrakło. Amerykanie skupili się na rodzinie One, co było słusznym pomysłem, ale nadszedł czas przypomnieć o sobie na wyższych półkach cenowych. Tak też powstała rodzina Motorola Edge, składająca się z dwóch reprezentantów. Testowany przeze mnie Edge oraz najlepszego z najlepszych, czyli Edge+. Na tę chwilę do Polski dotarł tylko ten pierwszy model, więc dzisiaj stanowi on najlepszy pokaz możliwości Motoroli, z którym jesteśmy w stanie oficjalnie się spotkać. Dlatego już bez dalszego przedłużania, jak zawsze równie serdecznie zapraszam Was do recenzji Motoroli Edge.

Zestaw

Eleganckie, czarne pudełko z wyżłobionymi, srebrnymi oznaczeniami już sugeruje, że mamy do czynienia z produktem, który jest pośrednio notowany wyżej. Mimo że ten zabieg znany jest od lat, to wiele firm poszło w stronę krzykliwych kolorów. Tymczasem Motorola stawia na klasyczną elegancję i podobnie jest w środku. Razem z Edge kupujemy całkiem bogaty zestaw akcesoriów:

  • makulatura i kluczyk do tacki na karty SIM oraz MicroSD
  • modułowa ładowarka (18 W)
  • etui
  • dokanałowe słuchawki (Jack 3,5 mm) z dodatkowymi wkładkami sylikonowymi
motorola edge recenzja test

Jakby nie patrzeć, dawno nie otwierałem tak kompletnego zestawu. Za to nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałem w pudełku słuchawki z tradycyjnym wtykiem Jack 3,5 mm. Ich jakość może nie powala na kolana, ale patrząc przez pryzmat akcesorium, które dostajemy razem ze smartfonem, to zdecydowanie jest to ponadprzeciętny dodatek.

Z kolei etui chroni głównie tył. Niestety, ale wyjątkowa konstrukcja wiąże się z wyjątkową delikatnością, więc gumowy ochraniacz nie obejmuje bocznych krawędzi. Teoretycznie dosyć grube obramowanie ma szansę zniwelować upadki, ale głównie te w 100% na płasko. Jednak, jak na tę formę i możliwości, to ciężko o lepsze rozwiązanie bez zamykanej klapki. Dodatkowo możemy być spokojni o aparaty – są one całkowicie zasłaniane.

Budowa

Dochodzimy do punktu, który jest nad wyraz wyjątkowy w wykonaniu Motoroli. Firma lubi wyróżniać swoje flagowe modele. Nie są to typowe smartfony z najmocniejszymi podzespołami. Amerykanie wiedzą, że muszą dać coś specjalnego. Co najważniejsze – chcą to dawać. W przypadku rodziny Edge jest to wyświetlacz, który mocno zachodzi na krawędzie. Tak, tak, stąd się wzięła nazwa. Rezultatem takiej konstrukcji jest naprawdę coś oryginalnego, coś niepowtarzalnego. Naturalnie nie jest to innowacja na miarę całego mobilnego rynku, bo wystarczy przypomnieć o Huawei Mate 30 Pro, który jako jeden z pierwszych oficjalnie pokazał wyświetlacz-wodospad. Pierwszym naturalnie był Vivo NEX 3 5G. Jednak Motorola poniekąd ma większe szanse na spopularyzowanie tego rozwiązania. Świadczy o tym cena, dostępność, obecność Usług Google oraz wszelkie inne zalety, do których jeszcze przejdziemy. Tymczasem konstrukcja Motoroli Edge sprowadza się do szklanego frontu, aluminiowego korpusu i tyłu z tworzyw sztucznych. Przyciski na krawędziach są nad wyraz cienkie, ale odpowiednie wyróżnienie i właściwy skok sprawiają, że nie miałem najmniejszych problemów z ich obsługą. Podobnie jak z całym urządzeniem, które rewelacyjnie leży w dłoni i po chwili przyzwyczajenia w ogóle nie trzeba martwić się o przypadkowe dotknięcia wyświetlacza na krawędziach.

Przód pozbawiony bocznych ramek wygląda świetnie, choć oczywiście to tylko kwestia gustu. Z kolei górna i dolna część ramki nie cierpi na nadwagę, więc całość wygląda nowocześnie i elegancko. Na pewno trzeba docenić Motorolę za zastosowanie wyjątkowo małego wycięcia na aparat do selfie. Ten sprawdza się całkiem nieźle w dobrych warunkach oświetleniowych, jeśli chodzi o jakość zdjęć. Nie inaczej jest z głośnikiem, który chowa się pod maskownicą nad ekranem. Jest on również częścią zestawu stereo, więc pozwólcie, że omówię go dokładniej pod koniec tej kategorii. Ostatnim elementem na froncie, który chciałbym Wam przedstawić, jest czytnik linii papilarnych zatopiony w wyświetlaczu. Precyzja jego działania jest dobra, choć momentami mógłby reagować szybciej. Ot, typowy reprezentant skanera w ekranie. Jednak w połączeniu z rozpoznawaniem twarzy rzadko się zdarzało, abym musiał wpisywać kod. Ah, nie zapominajmy o zakrzywionym szkle. To naturalnie lubi skupiać światło na załamaniach, ale firma wiedziała, jak sobie z tym poradzić, o czym więcej opowiem Wam przy okazji omawiania oprogramowania.

Motorola Edge 5g

Tymczasem z tyłu pojawiają się trzy obiektywy oraz dodatkowe koło z peryferiami. Od tego ostatniego zacznijmy, gdyż początkowo myślałem, że jest wyszczerbione. Jednak Motorola podeszła całkiem ciekawie do tematu dodatkowego mikrofonu, który zbiera dźwięk właśnie za sprawą tej niepozornej szczeliny. Towarzyszą mu matryca ToF oraz laserowy autofocus. Przechodząc wyżej, ułożone zostały teleobiektyw i główna matryca. Osobno, teoretycznie najbardziej wyróżniony został aparat z szerokokątnym obiektywem. Jednak jeszcze nie wspomniałem, że Motorola zadbała o to, aby całość nie wystawała nadmiernie, za co należą się ogromne brawa. Pierścienie, które czuć pod palcem, dodatkowo chronią szkła obiektywów. Niestety, ale nie wszystko jest idealne. Amerykanie poszli w kierunku połyskliwej powierzchni. O ile tworzywo sztuczne w ogóle nie sprawia wrażenia pójścia w kierunku oszczędności, to samo malowanie lubi zbierać wszelkie zabrudzenia. W kolejnej generacji warto to poprawić, aby zbliżyć się do ideału. W innym przypadku mówimy o ładnym i eleganckim smartfonie, ale jak jest czysty, a więc niedotykany.

Na poszczególnych krawędziach Motoroli Edge znajdziemy takie elementy, jak:

  • góra: dodatkowy mikrofon, tacka na karty SIM i MicroSD
  • dół: głośnik multimedialny, główny mikrofon, złącze USB-C i gniazdo słuchawkowe Jack 3,5 mm
  • lewa strona: pusto
  • prawa strona: przyciski fizyczne
motorola edge recenzja test

Już wspominałem, że klawisze zostały na swój sposób wyróżnione, aby łatwo można było je odróżnić. Dokładniej to pojawiły się perforacje na przycisku blokady. Naprawdę miło widzieć w smartfonie tej klasy gniazdo słuchawkowe. Jack 3,5 mm może stanowić istotny punkt, przekonujący do zakupu tego smartfona. Z kolei głośniki stereo mogę uznać za wzorcowe na miano poprawnych. Nie wyróżniają się niczym szczególnym – dolny można łatwo zakryć, ale jakość i maksymalny poziom natężenia dźwięku są w pełni akceptowalne. Nawet doszukamy się niskich tonów.

Specyfikacja techniczna i cena Motoroli Edge

Motorola jeszcze nie zdecydowała się na wprowadzenie do naszego kraju najlepszego z najlepszych. Niemniej recenzowany Edge już jest wyraźnym ostrzeżeniem, że Amerykanie nadal potrafią zaskoczyć. Jednak oryginalność swoje kosztuje. O ile w Polsce kupimy najmocniejszą odmianę Edge z dostępnych na świecie, to smartfon został wyceniony na 2999 złotych. To dla niektórych nadal strefa z urządzeniami z tegorocznymi, flagowymi podzespołami. Tymczasem Motorola Edge może pochwalić się następującą specyfikacją techniczną:

  • 6,7-calowy wyświetlacz OLED FullHD+
    • rozdzielczość: 2340×1080 (19,5:9, 385 ppi)
    • 95,9% wypełnienia frontu
    • Gorilla Glass 5
    • HDR10
    • częstotliwość odświeżania obrazu 90 Hz
  • układ Snapdragon 765G
    • litografia: 7 nm
    • CPU:
      • 1x Kryo475 Prime (2,4 GHz)
      • 1x Kryo 475 Gold (2,2 GHz)
      • 6x Kryo 475 Silver (1,8 GHz)
    • GPU: Adreno 620
  • 6 GB RAM
  • 128 GB wbudowanej pamięci dla użytkownika
    • UFS 2.1
    • możliwość rozbudowy za pomocą karty MicroSDXC (slot dzielony z DualSIM)
  • aparaty:
    • przód: 25 MPx (f/2.0)
    • tył:
      • 64 MPx (f/1.8, PDAF)
      • 8 MPx (f/2.4, teleobiektyw,  PDAF)
      • 16 MPx (f/2.2, szerokokątny)
      • kamera ToF
  • akumulator o pojemności 4500 mAh
    • szybkie ładowanie 18 W
  • NFC, Bluetooth 5.1, USB-C (2.0), radio FM, hybrydowy DualSIM, gniazdo słuchawkowe Jack 3,5 mm, głośniki stereo, odporność na zachlapania, czytnik linii papilarnych w ekranie
  • Android 10
  • wymiary: 161,6 x 71,1 x 9,3 mm
  • waga: 188 g

Umówmy się – to nie jest słaba specyfikacja, ale na pewno w tej cenie niektórzy oferują wydajniejsze podzespoły. O ile Snapdragon 765G na pewno generuje wystarczającą moc na lata, tak pamięć UFS 2.1 z upływem czasu może być bardziej problematyczna. Poza tymi dwoma elementami Motorola może pochwalić się wyjątkowym wyświetlaczem, gniazdem słuchawkowym i w miarę kompaktową budową przy dużej przekątnej ekranu. Jednak jak on sprawdza się na co dzień?

Wyświetlacz

Czas poznać wyświetlacz, który w głównej mierze sprawił, że Motorola Edge wyróżnia się na rynku. To właśnie w głównej mierze ekran ma sprawić, że znajdą się zainteresowani na zakup. W końcu próżno szukać drugiego modelu, który nie idzie utartym szlakiem. Jednak co go tak właściwie wyróżnia? Już podczas omawiania budowy mogliście zauważyć, że nie jest to typowe zakrzywienie na krawędzie, które oferuje Samsung, Xiaomi i inni. Wyświetlacz buduje krawędzie pod kątem prostym. W pierwszej chwili może się to wydawać bardzo niepraktyczne, skoro już wcześniejsze rozwiązania były między innymi przeze mnie niezbyt lubiane. Dlatego Motorola wiedziała, że musi dobrze wykorzystać dodatkową, dotykową przestrzeń na bokach. Niemniej o tym opowiem Wam przy okazji omawiania oprogramowania.

Samsung Galaxy M41 z ekranem TCL
Samsung Galaxy M41 z ekranem TCL

Teraz istotne jest to, jak sprawdza się sam ekran w ramach swojego podstawowego zadania, czyli prezentowania obrazu. Pod tym względem nie mogę powiedzieć złego słowa. To jeden z najlepszych wyświetlaczy, jeżeli zależy Wam na naturalności. Jest jasny, żywy i przede wszystkim bardzo dobrze skonfigurowany – co prawda oprogramowanie pozwala dobrać tylko predefiniowane ustawienia, ale sprawdzają się one całkiem nieźle zależnie od aktualnych potrzeb. Nie można też zapomnieć o częstotliwości odświeżania obrazu. Wartość 90 Hz nie rzuca na kolanach, ale nadal jest to ponadprzeciętny wynik, który warto docenić. Na koniec ciekawostka o jasności. Naturalnie tylko w automatycznych ustawieniach osiągniemy maksymalne wartości, ale suwak działa dosyć specyficznie. Otóż ostatnie ~15% to tak naprawdę możliwość ustawienia około 50% dostępnej jasności. Ponad 80% powierzchni suwaka pozwala z niesamowitą precyzją ustalić, jak bardzo ciemny ma być ekran. Jakby nie patrzeć, jest to genialne rozwiązanie, ponieważ maksymalną jasność ustawiamy bez większej dokładności – aby było możliwie najjaśniej. Za to w nocy ma ona już znaczenie. Szczególnie że najniższy poziom nie razi nawet w kompletnej ciemności.

Akumulator

Początkowo negatywnie byłem nastawiony do akumulatora Motoroli Edge. Pierwsze dni i smartfon ledwo wytrzymywał do końca dnia. Jednak szybko się okazało, że to niejako moja wina, a raczej zła interpretacja, gdy spojrzałem, ile czasu był włączony wyświetlacz. Ponad 8 godzin w mieszanych warunkach (z benchmarkami) i w naprawdę odczuwalnych upałach to robi wrażenie. Tym sposobem przekroczenie 9 godzin jest w zasięgu ręki, gdy skupimy się na podstawowych zadaniach – przeglądanie social mediów, stron internetowych, oglądanie filmów na YouTube lub innych, prostych procesach. Praca na pełnych obrotach już wywołuje trochę ciepła, a bateria poprosi o ładowarkę po 4 godzinach. Wtedy uświadamiamy sobie, że Motorola jeszcze nie poszła w kierunku standardu Power Delivery i szybkiego ładowania na miarę dzisiejszych czasów. Oczywiście to pozwoliło na zastosowanie względnie dużego ogniwa, ale ponad dwie i pół godziny pod gniazdkiem to jakby nie patrzeć długo. W pół godziny nie ujrzymy nawet 40% na wyświetlaczu.

Aparaty

W życiu pewnie rzeczy się nie zmieniają. Motorola nigdy nie wyróżniała się świetnymi aparatami, więc do tego tematu podszedłem bez większych oczekiwań. Jednak uruchomienie aplikacji pokazało mi, że mogłem się mylić. Otóż nie spotkałem się jeszcze z tak prostym i dobrze poukładanym interfejsem. To, co najważniejsze i najczęściej używane jest dostępne pod ręką, a właściwie pod palcami. Jednak nie wszystko jest idealne, bo samo przełączanie trybów zajmuje za dużo czasu. Jeśli chcemy szybko nagrać film, to trzeba liczyć się z sekundowym opóźnieniem, zanim przejdziemy z trybu zdjęć. Za to dodatkowe moduły są dostępne pod menu, które jest bardzo czytelne, posegregowane i przede wszystkim nieprzeładowane.

W przypadku rozdzielczości Motorola postanowiła się nie wyróżniać. Filmy nagramy w 4K, ale maksymalnie w 30 FPS. Jedynie FullHD połączymy z 60 klatkami na sekundę. Dodatkowo wyłącznie w FullHD i 30 FPS skorzystamy z dodatkowych obiektywów. Z kolei zwolnione tempo możemy osiągnąć w FullHD i 120 kl./s lub HD i 240 kl./s. Dosyć ubogo, jak na dzisiejsze standardy, ale umówmy się, że nic nie jest dodane na siłę, aby tylko było na zrzutach ekranu.

motorola edge recenzja test

Jakość obrazu jest… taka, jak się spodziewałem, czyli bez większych niespodzianek. Aparat Edge jest poprawny – w dobrych warunkach oświetleniowych nie można zarzucić mu nic złego, a w nocy pojawia się sporo szumów. Dodatkowe obiektywy wtedy stają się praktycznie nieużywalne. Mało tego – jak się później okazało, teleobiektyw sztucznie skaluje obraz do wyższych rozdzielczości, co już na ekranie komputera nie wyglądało dobrze. W filmach za to rzuciły mi się w oczy skaczące klatki. Nie znalazłem sztywnej zasady, co do występowania tego problemu, więc mam nadzieję, że zostanie on rozwiązany w aktualizacjach. Niemniej na pewno trzeba docenić Edge za neutralny obraz – kolory nie są niepotrzebnie przesycane i nie jest nakładane mydło. Co prawda tu już wchodzimy w tematykę gustów i guścików, ale warto mieć to na względzie, że Motorola nie chciała sztucznie podrasowywać obrazu. Mimo wszystko niech nie zrażą Was te punkty, ponieważ cała reszta jest bardzo dobra – tempo ustawiania ostrości, stabilizacja, jak i wspomniana reprodukcja barw.

Oprogramowanie i wydajność

Motorola od dawien, dawna kojarzy nam się z czystym oprogramowaniem. W głównej mierze wynika to z faktu przejęcia przez Google, ale nawet w rękach Lenovo firma chętnie wiązała się między innymi z Android One. Dzisiaj zalet tego programu już nie widać, a mimo wszystko Motorola pozostaje w tym samym klimacie i utrzymuje to, co się liczyło w tym wszystkim. To zdecydowanie jeden z niewielu producentów, który oferuje niemalże czyste oprogramowanie z nienachalnymi dodatkami. Tak naprawdę dowiadujemy się o nich, dopiero gdy faktycznie mogą być użyteczne. Nie mogę sobie przypomnieć lepszego podejścia do tego tematu. W dobie przesyconych nakładek to naprawdę miła odskocznia. Jednak dodatków na pewno nie brakuje. Legendarne już gesty Moto są na miejscu, ale mimo wszystko chciałbym skupić się na zapowiadanym wcześniej wyświetlaczu. Firma nie dała tylko zakrzywionego wyświetlacza i dalej męczcie się sami. Ekran na krawędziach stanowi spójną całość z oprogramowaniem, które pozwala między innymi na… wyłączenie zakrzywionej części. Brzmi to niedorzecznie? Nic z tych rzeczy – jeśli światło za bardzo skupia się na przetłoczeniu, to możemy zwinąć obszar roboczy do płaskiej części. Tak proste rozwiązanie, a rewelacyjnie sprawdza się w codziennym użytkowaniu. Wystarczą dwa puknięcia w krawędź. Szkoda jedynie, że nie można tego samego zrobić w aplikacjach, które są dostępne wyłącznie w trybie horyzontalnym. Kolejne zastosowanie ekranu krawędziowego, to oczywiście gesty góra, dół i do środka. Każdej akcji możemy przyporządkować różne działania. Na deser tak zakrzywiony wyświetlacz ułatwia przeglądanie stron internetowych i różnych list – nie zasłaniamy palcem obszaru roboczego, a po prostu przewijamy ekran z boku. Na deser coś dla graczy – krawędzie mogą robić za dodatkowe, konfigurowalne przyciski, imitując na swój sposób kontroler. Tymczasem tradycyjnie wszelkie dodatki i sam system poznacie z poniższych zrzutów ekranu.

Zatwardziali konsumenci, którzy chcą dostać najwięcej mocy obliczeniowej za najniższą cenę, na pewno nie będą pozytywnie patrzeć na recenzowanego smartfona. W końcu otrzymujemy jedynie Snapdragona 765G, kiedy taniej możemy dostać zeszłorocznego flagowca, a nawet tegoroczne wyjątki ze Snapdragonem 865. Jednak nie zapominajmy, że Motorola Edge daje nam inne, wyjątkowe aspekty. Przy tym zastosowany układ to druga, najmocniejsza jednostka od Qualcomma, która jest skierowana do urządzeń mobilnych aktualnej generacji. Razem z 5G na pokładzie, a to już nie jest takie oczywiste. Tym sposobem mocy obliczeniowej na pewno nie brakuje i teoretycznie nie będzie brakować przez długi czas. Co prawda kiepsko w tym wszystkim wypada pamięć UFS 2.1, która niedługo może dać znać o sobie, gdy standardem stało się UFS 3.0, a na rynku jest już UFS 3.1. Za to bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie pamięć operacyjna. Mimo że mamy do dyspozycji tylko 6 GB RAM, to oprogramowanie potrafi świetnie zarządzać tą przestrzenią. Duże procesy mogą być długo utrzymywane w tle. Dużo dłużej niż ma to miejsce w smartfonach z zaawansowanymi nakładkami i z większą pamięcią operacyjną.

Motorola Edge – recenzja Android.com.pl
Infogram

Im wyższy wynik, tym lepiej.

Recenzja Motorola Edge – podsumowanie

Motorola Edge pokazała mi, że jeszcze można zejść z utartej ścieżki i wydeptać nową, równie udaną. W końcu ten smartfon nie idzie ślepo za cyferkami i mocą obliczeniową. Stawia on na unikalność i zrywa ze stagnacją rynku. Robi to w ten sposób, że teoretycznie nie dostajemy nic rewolucyjnego, ale dopracowanie poszczególnych elementów tworzy spójną, udaną całość. Edge rewelacyjnie leży w dłoni, oferuje świetny wyświetlacz, który jest właściwie sprzężony z możliwościami oprogramowania. Na pewno trzeba liczyć się z tym, że ten elegancki model jest bardziej narażony na upadki, ale… po prostu trzeba być tego świadomym. Czy w cenie 3000 złotych znajdziemy mocniejsze propozycje? Zdecydowanie tak – realme X3 SuperZoom, realme X50 Pro 5G, POCO F2 Pro. Czy znajdziemy coś ciekawszego i równie oryginalnego? Na tę chwilę nie jestem w stanie podać żadnego konkretnego przykładu. Dlatego tym bardziej jestem ciekawy Motoroli Edge+, która niestety jeszcze nie wiemy, czy trafi do naszego kraju.

8,1/10
  • Zestaw 9
  • Budowa 8
  • Specyfikacja techniczna 7
  • Wyświetlacz 9
  • Akumulator 8
  • Aparat 7
  • Oprogramowanie 9
  • Wydajność 8

Motyw