[Recenzja] Huawei Mate 20 Pro – smartfon wypakowany po brzegi

10 minut czytania
Komentarze

Zalety

  • Aparat
  • Aparat
  • Czy wspominałem o aparatach?
  • Piękny design
  • Czytnik linii papilarnych w ekranie
  • Superszybkie ładowanie

Wady

  • Wcięcie w ekranie
  • Brak gniazda jack
  • Bateria
  • Cena

Huawei już zdążył w tym roku zawiesić wysoko smartfonową poprzeczkę. Ich telefony z serii P20, z P20 Pro na czele, pokazały, że ten chiński producent nie tylko dogonił najlepszych, ale zaczyna wychodzić na prowadzenie. Dlatego też wielu z nas z niecierpliwością czekało na najnowszych reprezentantów linii Mate – serii, którą Huawei zawsze prezentował swoje najnowsze osiągnięcia technologiczne. W tym roku nie jest inaczej, a obecny główny gracz, czyli Mate 20 Pro ma duże szanse, by stać się smartfonem 2018 roku. Dlaczego? Sprawdźmy to – zapraszam do recenzji Huawei Mate 20 Pro.

Recenzja wideo

https://youtu.be/8A5A7uMAYRg

Zestaw

Mówi się, że nie należy oceniać książki po okładce, a ja dodam, że nie powinno się oceniać telefonu po pudełku. To, w którym sprzedawany jest Mate 20 Pro, jest do bólu standardowe, czyli czarny karton z logotypami. Nic nie zapowiada, że w środku znajdziemy tak niesamowite urządzenie (no może poza spisem parametrów). Nie ma tutaj żadnego specjalnego sposobu otwierania, po prostu podnosimy wieko i wita nas Mate 20 Pro. Czy to źle? Skądże, gdyż od razu dostajemy to co najważniejsze, czyli najmocniejszy telefon ze stajni Huawei. Jeśli oprzemy się pokusie włączenia telefonu i porzuceniu pudełka gdzieś w kącie, odkryjemy całkiem przyjemny zestaw. W którego skład wchodzi – makulatura, igła do otwierania tacki na karty SIM i pamięci, przejściówka USB-C – jack 3,5mm, słuchawki na USB typu C i ładowarka. Jeszcze o niej wspomnę, gdyż jest to Huawei SuperCharge o mocy 40W!

Huawei Mate 20 Pro z pudełkiem

Jedyne czego brakowało w tym praktycznie kompletnym zestawie to pokrowiec albo chociaż zwykła silikonowa osłonka.

Budowa

Skupmy się najpierw na froncie urządzenia. Z przodu Mate 20 Pro wygląda jak dziecko iPhone’a X i Samsunga Note’a 9. To dlatego, że ten 6,39 calowy panel OLED o proporcjach 19,5:9 zagina się na boki, tak jak ekran w koreańskim smartfonie i niestety, tak jak w jabłku został nadgryziony od góry. W przeciwieństwie do większości smartfonów z androidem, które “chwalą” się notchem, ten tutaj ma zdecydowanie większy sens. W tym wcięciu poza aparatem, głośnikiem i standardowymi czujnikami znajdziemy czujniki podczerwieni związane z trójwymiarowym rozpoznawaniem twarzy.

Tył urządzenia wykonany jest ze szkła, które z przodem połączone jest za pomocą aluminiowego korpusu. W Polsce Mate 20 Pro dostaniemy w trzech wersjach kolorystycznych – czarnym, niebieskim i charakterystycznym dla tego chińskiego producenta – twilight.

Ważna informacja, zaprezentowana na zdjęciach wersja kolorystyczna to forest green. Niestety jest niedostępna w Polsce.

Tym, co rzuca się w oczy z tyłu telefonu jest zaokrąglony kwadrat, w którym Huawei zmieścił aż trzy aparaty sygnowane logiem Leici oraz diodę doświetlającą. Temu ułożeniu trzeba przyznać jedno – jest charakterystyczne. Huaweiowi nie można na pewno zarzucić, że kopiuje je od któregokolwiek z innych producentów. Osobiście szybko przyzwyczaiłem się do tego rozwiązania i nawet zaczęło mi się ono podobać, ale na początku przypominało mi ono bardzo malutką płytę indukcyjną.

Na krawędziach urządzenia znajdziemy takie elementy jak:

  • góra – mikrofon i port podczerwieni
  • dół – dwa mikrofony, złącze USB-C, w którym ukryto głośnik i tacka na karty SIM i pamięci
  • prawa strona – fizyczne klawisze
  • lewa strona – pustka

Jak łatwo zauważyć, nigdzie nie wymieniłem czytnika linii papilarnych. Na szczęście Huawei nie poszedł drogą Apple’a i nie zrezygnował z tego rozwiązania. W Mate 20 Pro czytnik został umiejscowiony w wyświetlaczu. Jest to z pewnością futurystyczne rozwiązanie, które działało bardzo sprawnie, ale nie tak dobrze jak standardowe czytniki. Głównym minusem tej technologii poza wolniejszym czasem reakcji jest brak wyczuwalnego miejsca odczytu. Musimy trafić w wyznaczony obszar na tzw. czuja.

Wracając do tacki na karty SIM i pamięci, musicie mieć na uwadze, że jeśli kupicie Mate 20 Pro, to nie wykorzystacie swoich kart microSD. Ponieważ Huawei zastosował tutaj nowe rozwiązanie kart Nano Memory Card, które są mniejsze od microSD, ale niestety są obecnie wdrażane wyłącznie przez Huaweia.

Pod względem budowy Mate 20 Pro po prostu zachwyca, wygląda świetnie, a w biorąc go do ręki, od razu czujemy, że obcujemy z urządzeniem klasy premium.

Specyfikacja techniczna i cena

Huawei po P20 Pro nie spoczywa na laurach. Mate 20 Pro pod względem specyfikacji podnosi konkurencji poprzeczkę jeszcze wyżej. Wyższa jest też cena, gdyż smartfon wyceniono na niecałe 4300 zł. Cena ta plasuje go na poziomie Samsunga Galaxy Note 9. Huawei za tę cenę daje nam:

  • 6,39-calowy wyświetlacz OLED 1440p (19,5;9, notch, 3120×1440, 538PPI)
  • układ Kirin 980 CPU
  • 6 GB RAM
  • 128 GB wbudowanej pamięci (+karta NM do 256 GB)
  • aparaty:
    • przód: 24 MP, przysłona f/2.0 z kontrolą głębi 3D
    • tył: 40 MP F/1.8 27mm, szerokokątny 20 MP F/2.2 16mm, teleobiektyw 8 MP f/2.4
  • akumulator o pojemności 4200 mAh
    • szybkie ładowanie przewodowe do 40 W
    • szybkie ładowanie bezprzewodowe do 15W
  • Bluetooth 5.0, USB-C, czytnik linii papilarnych w ekranie, skanowanie twarzy w 3D, NFC
  • Android 9.0 Pie (EMUI 9.0.0)
  • wymiary: 72,3 mm x 157,8 mm x 8,6 mm
  • waga: 189 g
  • stopień ochrony IP68

Jak widać po specyfikacji Mate 20 Pro to stuprocentowy flagowiec. Posiada właściwie wszystkie funkcje, których można obecnie oczekiwać od telefonu.

Wyświetlacz

Panel OLED w Mate 20 Pro należy do najwyższej klasy. Obraz jest żywy, ostry i pełen koloru. Maksymalna jasność pozwala na bezproblemowe użytkowanie w pełnym słońcu. Niestety minimalny poziom podświetlenia mógłby być trochę niższy, gdyż w nocy telefon potrafi oślepić.

Wyświetlacz pokrywa praktycznie cały przód urządzenia, tzw. podbródek jest tutaj minimalny. Jest za to pewna wada zaokrąglonych krawędzi – można zauważyć na nich deformację kolorów.

Górne wcięcie w ekranie, które może kłuć w oczy, można ukryć. Dzięki zastosowanemu panelowi czerń jest tak głęboka, że w zasadzie nie zauważymy, że ekran dochodzi do samej góry urządzenia.

Niestety przez notcha w ekranie brakuje miejsca na ikony powiadomień. Sytuacja jest tym gorsza, im więcej opcji jest włączonych. Po załączeniu NFC, BT, WiFi i budzika jedynie jedno powiadomienie zmieści się w górnej belce. W tej sytuacji konieczne staje się wysuwanie paska powiadomień.

Akumulator

Nie będę owijał w bawełnę – od Mate 20 Pro oczekiwałem dłuższego czasu pracy na baterii. Ogniwo o pojemności 4200 mAh zapowiadało co najmniej dwa dni bez martwienia się o ładowarkę. Rzeczywistość jest inna, bo, przy moim dość intensywnym użytkowaniu (bez wyłączania takich funkcji jak BT, WiFi, NFC itp.), telefon spadał do 5% już po 24 godzinach. W tym czasie ekran pozostawał włączony przez 5 godzin. Nie jest to zły wynik, na pewno Ci korzystający z telefonu w inny sposób wycisną z niego więcej, a zwłaszcza, jeśli włączą ciemny motyw systemu, który pozwoli zaoszczędzić trochę na baterii. Na duży plus trzeba zaliczyć superszybkie ładowanie. Używając ładowarki dołączonej do zestawu, w 30 minut baterię napełnimy aż do 70%!

Huawei wyposażył Mate 20 Pro również w opcję ładowania bezprzewodowego w standardzie QI, ale co ciekawsze… sam może służyć jako ładowarka bezprzewodowa! Wystarczy wybrać odpowiednią opcję w ustawieniach i możemy bezprzewodowo naładować inny telefon.

Aparat

Huawei w modelu Mate 20 Pro postanowiło zadowolić każdego, jeśli chodzi o aparaty. Oprócz znanego z innych modeli tego chińskiego producenta, standardowego obiektywu i teleobiektywu (teraz pozwalającego na trzykrotny zoom optyczny i pięciokrotny hybrydowy) dostajemy też obiektyw szerokokątny. Osobiście, od kiedy czasu kiedy wziąłem do ręki LG G5, jestem ogromnym fanem tego rozwiązania i żałowałem, że więcej producentów nie idzie w tym kierunku. Dlatego miło jest zobaczyć urządzenie, które nie zmusza nas do pójścia na kompromis, ale oferuje aż trzy opcje. Dla każdego coś miłego.

Aplikacja, która obsługuje te aparaty działa naprawdę sprawnie i jest wypakowana funkcjami po brzegi. Poruszanie się po tych głównych – Przysłona, Nocne, Portret, Zdjęcie, Film i Pro jest proste i intuicyjne. Natomiast jeżeli chcemy w pełni wykorzystać potencjał aparatów Mate 20 Pro, to sytuacja już nie jest taka prosta. Uważam, że część funkcji (jak HDR, włączanie lub wyłączanie sztucznej inteligencji itp.) jest za mocno ukryta, a ta, która jest na widoku pod postacią ikonek, nie jest wystarczająco czytelna.

Jakość zdjęć stoi na najwyższym poziomie. Banałem będzie powiedzieć, że przy dobrym oświetleniu zdjęcia wychodzą świetne, ale taka jest prawda. Zdjęcia są ostre, wyraźne i pełne koloru. Nawet gorsze warunki oświetleniowe nie stanowią problemu dla Mate 20 Pro. Zdjęcia w takich sytuacjach nadal są pełne szczegółów i zachowują rzeczywiste kolory. Osławiony tryb nocny w Mate 20 Pro działa jeszcze lepiej i pozwala na uzyskanie 5-sekundowej ekspozycji ustabilizowaną sztuczną inteligencją.

Zdjęcia w ciągu dnia

Zdjęcia nocą

Makro

Tryb portretowy

Selfie

Filmy

Filmy nagramy nawet w UHD, ale niestety tylko w rozdzielczości 1080p dostępne jest nagrywanie w 60kl/s, co moim zdaniem jest sporym przeoczeniem ze strony Huaweia.

Oprogramowanie i wydajność

Huawei Mate 20 Pro trafia do sprzedaży z najnowszą wersją Androida, czyli Androidem 9.0 Pie, ale niestety w mocno zmodyfikowanej wersji poprzez nakładkę EMUI 9.0. Osobiście nie jestem fanem nakładek od producentów i dla mnie im bliżej czystej wersji Androida, tym lepiej. Jednak w najnowszej wersji swojej nakładki, Huawei wprowadził szereg zmian na plus. Przede wszystkim zredukowana została liczba opcji w ustawieniach, a te mniej używane zostały głębiej ukryte. Aplikacje dostarczane z telefonem zostały przystosowane do wydłużonych telefonów, poprzez przeniesienie najważniejszych opcji na dół ekranu. Usprawnieniu uległo sterowanie za pomocą gestów, teraz jest bardzo zbliżone do tego, co znamy z telefonów Xiaomi: przesunięcie od dołu – powrót do ekranu głównego, przesunięcie od dołu i przytrzymanie – ostatnie aplikacje, przesunięcie na krawędzi ekranu – przycisk wstecz. Dzięki temu rozwiązaniu całość wyświetlacza może być wypełniona treścią. Huawei wprowadził również swoją wersję oprogramowania dbającego o nasze cyfrowe samopoczucie – tutaj nazwaną higieną cyfrową. Za pomocą tych ustawień możemy sprawdzić, która aplikacja pochłania nam najwięcej czasu i wprowadzić na nią ograniczenia, sprawdzić jak często odblokowujemy nasz telefon, a nawet wprowadzić ekran w odcienie szarości, by był mniej zachęcający do korzystania.

Wydajnościowo Huawei Mate 20 Pro nie ustępuje najlepszym. Najnowszy układ od tego chińskiego producenta, czyli Kirin 980, wykonany został w technologi 7nm. Sztuczna inteligencja nie jest teraz obsługiwana przez jeden, ale przez dwa procesory NPU. Te wszystkie ulepszenia przekładają się na płynną pracę telefonu. Pomimo wypakowania po brzegi różnorodnymi funkcjami Mate 20 Pro nie ścina się, a korzystanie z niego było samą przyjemnością. Płynne działanie w  połączeniu z nawigacją gestami sprawiało, że używanie Mate 20 Pro było naturalne.

Huawei Mate 20 Pro – bechnmarki
Infogram

Huawei Mate 20 Pro recenzja – podsumowanie

Huawei Mate 20 Pro to bardzo dobry telefon. Huawei tym modelem pokazał, że obecnie jest jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym producentem sprzętu. Mate 20 Pro jest pełen unikalnych funkcji i rozwiązań, które w telefonach innych producentów pewnie zobaczymy dopiero w przyszłym roku. Jednak cena za możliwość obcowania z tym kunsztem pracy chińskich inżynierów jest bardzo wysoka. 4300 złotych to jednak kwota, która wielu odstraszy od tego urządzenia. Jednak jeśli potrzebujecie urządzenia, które ma prawie wszystko, o czym zamarzycie (chyba, że marzycie o 3,5mm jacku), a cena nie gra roli, to Mate 20 Pro będzie dobrym wyborem.

8,8/10
  • Zestaw 8
  • Budowa 10
  • Specyfikacja techniczna 10
  • Wyświetlacz 9
  • Akumulator 7
  • Aparat 10
  • Oprogramowanie 7
  • Wydajność 9

Motyw