Czy iPhone może zabić? Tak, np. podczas… ładowania w wannie

2 minuty czytania
Komentarze

Zapewne każdy z was wie, że woda i prąd to bardzo złe połączenie. Głośne były tematy nieszczęśliwych wypadków spowodowanych wpadnięciem suszarki do wanny. Niestety, pewien Brytyjczyk nie był tego świadomy, przez co musimy o nim mówić w czasie przeszłym…

Co się stało?

32-letni Richard Bull tak pokochał swojego iPhona, że nie chciał się z nim rozstać nawet na czas kąpieli. Pech chciał, że akurat rozładowała się bateria. Dla naszego bohatera nie był to żaden problem – przeciągnął on przedłużacz z innego pomieszczenia wprost do łazienki. Nie wiemy co się stało później, znalazła go żona z przedłużaczem i ładowarką na klatce piersiowej. Z powodu okropnego stanu (liczne poparzenia) początkowo myślała, że został zaatakowany.

Historia jest wręcz niewiarygodna, lecz prawdziwa. Trudno zrozumieć tok myślenia tego człowieka. Nigdy nie miał bezpośredniego kontaktu z napięciem 230 V i uznał, że nic mu nie będzie? A może liczył na wodoodporność swojego przedłużacza? Mimo że samo ładowanie telefonu w wannie jest bardzo głupie, to można było uniknąć tego nieszczęścia – wystarczyłaby przedłużka USB i oddalona o kilka metrów ładowarka.

Kto jest winny?

To nie USA, nie można pozwać Apple za to, że na ładowarce nie było ostrzeżenia o zakazie ładowania telefonu w wannie. To jednak nie oznacza, że nic nie można zrobić. Otóż Coroner (brytyjski śledczy) będzie domagał się od Apple takich właśnie ostrzeżeń. Twierdzi on, że ładujący się telefon należy traktować tak samo, jak np. suszarkę. Czy to coś zmieni? Raczej nie, biorąc pod uwagę to, że oznaczenia na opakowaniach interesują nas tak samo, jak instrukcje obsługi.

Źródło: The Sun

Motyw