W dawnych czasach, kiedy laptopy były uważane za dziwactwo, ludzie wkładali do plecaka/walizki swoje komputery stacjonarne i spotykali się na imprezach zwanych LAN-party. Podczas nich komputery były spinane w sieć lokalną, a sami gracze odbywali rozgrywki wieloosobowe. I założę się, że wielu młodszych czytelników zaczyna teraz spoglądać na kalendarz, aby się przekonać, czy oby przypadkiem nie było dziś 1 kwietnia. Jak jednak absurdalnie to nie brzmi w erze powszechnego internetu i wydanych laptopów, to jest to najprawdziwsza prawda. I gdyby jakimś cudem Zotac Zbox PI336 Pico wylądował w tamtych czasach, to byłby to prawdziwy hit na niejednej piwnicznej imprezie.
Zotac Zbox PI336 Pico
No cóż, tak naprawdę Zotac Zbox PI336 Pico nie zrobiłby wtedy na nikim wrażenia: brak portu VGA i obecność HDMI, czy USB zamiast PS/2 sprawiłyby, że nie podłączylibyśmy ani monitora, ani peryferiów. Dorzućmy więc do tego wiadro przejściówek i przemilczmy Windowsa 11, który niekoniecznie chciałby się łączyć z Windowsem 98, a i poprawne uruchamianie starych gier mogłoby się spotkać z pewnymi problemami: na przykład skąd wziąć ich instalki, jak nie ma CD-ROMu? Wiecie co, zostawmy przeszłość i skupmy się na tym, co Zotac Zbox PI336 Pico ma nam do zaoferowania w teraźniejszości!
Zobacz też: Zotac Tegra Note 7 kolejnym tabletem produkcji Nvidii
Najlepiej będzie, jeśli przejdziemy od razu do specyfikacji urządzenia:
- Wymiary:
- 11,43 × 7,62 × 2 cm.
- Procesor:
- Intel Celeron N6211 (dwurdzeniowy, dwuwątkowy o taktowaniu 1,2 GHz, 10 nm, TDP 6,5 W UHD 250/750 MHz).
- Pamięć:
- RAM: 4 GB LPDDR4x
- Masowa:
- 128 GB MMC
- slot kart pamięci microSDHC
- Łączność bezprzewodowa:
- Wi-Fi 6e
- Bluetooth 5.2
- Łączność przewodowa:
- 2 × USB 3.1 Gen 2.
- Gigabit Ethernet, USB-C.
- HDMI 2.0
- DisplayPort 1.4 2160p.
- System:
- Windows 11 Pro.
- Dodatkowy pendrive ułatwiający przywracanie i reinstalację systemu.
Biorąc pod uwagę specyfikację, to raczej nikt by go na LAN party dziś nie zabrał: i tak potrzebne są peryferia, a w małej obudowie czai się bardzo mało mocy. Jednak jako dodatkowy komputer zapasowy, lub coś dla osoby, która nie ma miejsca na PC, to jest to już ciekawa opcja. Pomyślcie tylko: wystarczy go przykręcić z tyłu monitora, podłączyć do drugiego portu HDMI — o ile takim dysponujemy i… o nim zapomnieć. A w razie problemów z naszym piecykiem mamy awaryjną jednostkę gotową w każdej chwili do pracy. Oczywiście o ile praca nie wymaga czegoś wydajniejszego. Chociaż w moim przypadku taki zestaw jak najbardziej by się sprawdzał, więc zakładam, że i inne takie osoby się znajdą. Ile to kosztuje, zapytacie? No cóż… tym producent się nie pochwalił. Jednak jego poprzednik był wyceniony na 230 USD i obawiam się, że na niższą cenę nie ma co liczyć.
Źródło: TechSpot