Helikopter złapał silnik rakietowy

Helikopter złapał silnik rakietowy – Rocket Lab chce być jak SpaceX

3 minuty czytania
Komentarze

Jeśli chodzi o kosmiczny recykling, to SpaceX wypada w tej kwestii najlepiej. Jej rakiety wielokrotnego użytku nie tylko znacznie zmniejszają koszty misji, ale także ograniczają zużycie energii i surowców. Ot, wystarczy taki obiekt jedynie sprowadzić na ziemię, dołożyć niewymienne elementy i naprawić drobne usterki, zatankować i może lecieć w kosmos jeszcze raz. Nic więc dziwnego, że inne firmy również chcą to osiągnąć — a jedną z nich jest Rocket Lab. Ta jednak ma zupełnie inne podejście, do przechwytywania części: w jej najnowszym teście helikopter złapał silnik rakietowy, który spadał z orbity.

Helikopter złapał silnik rakietowy

Najnowszym celem firmy Rocket Lab jest przekształcenie jej rakiety Electron w urządzenie wielokrotnego użytku. W związku z tym firma z powodzeniem przechwyciła spadający pierwszy stopień rakiety, w którym był umieszczony silnik za pomocą helikoptera. Warto tu dodać, że był to test w warunkach bojowych — wcześniej rakieta umieściła na orbicie okołoziemskiej ładunek składający się z 34 satelitów. Oczywiście nie polegało to tylko na tym, że rakieta spadła, a helikopter ją łapał, licząc, że rozpędzony fragment rakiety nie roztrzaska go na drobne kawałeczki. Zacznijmy od tego, że najpierw pierwszy stopień ustawił się tak, żeby opory powietrza na jej poszyciu były jak najmniejsze i nie spłonął on w atmosferze. Co więcej, całość została zabezpieczona kilkoma spadochronami, w tym pomocniczym, który miał zwiększyć opór opadania w celu zmniejszenia prędkości w pierwszej fazie opadania. Dokładnie tak: celem było osiągnięcie niskich oporów na pierwszym stopniu rakiety i jak największych na spadochronie. W ostatnim etapie opadania włączył się natomiast spadochron główny.

Zobacz też: ESA również uważa, że satelity powinny być biodegradowalne

W celu przechwycenia opadającego ładunku został wysłany helikopter o dziwnie swojskiej nazwie Sikorsky S-92, który przy pomocy haka na linie, aby złapał rakietę za spadochron. I chociaż ostatecznie helikopter złapał silnik rakietowy, to jego piloci mieli pewne obawy względem tego, jak zawisł. Dlatego też w celu zapewnienia sobie bezpieczeństwa postanowili wrzucić go do oceanu. Ostatecznie udało się go odzyskać i załadować na statek, który przetransportował go z powrotem do siedziby Rocket Lab w celu przeprowadzenia ponownej oceny lotu. Dyrektor generalny Rocket Lab, Peter Beck podsumował całą akcję następującymi słowami: 

Wyniesienie rakiety z kosmosu i złapanie jej przez helikopter to coś w rodzaju ponaddźwiękowego baletu. Ogromna liczba czynników musi się zgrać, a wiele systemów musi działać bezbłędnie, dlatego jestem niesamowicie dumny z wysiłków naszego Zespołu Odzyskiwania Rakiet i wszystkich naszych inżynierów, którzy sprawili, że ta misja i nasze pierwsze złapanie rakiety zakończyły się sukcesem. Od tego momentu będziemy oceniać etap i ustalać, jakie zmiany powinniśmy wprowadzić w systemie i procedurach przed kolejnym złapaniem śmigłowca i ewentualnym ponownym lotem.

Co ciekawe, firma postanowiła skupić się na próbach odzyskiwania Electrona, zamiast testować swoją rakietę wielokrotnego użytku Neutron. Nie wiadomo jednak skąd ta zmiana priorytetów. 

Źródło: Engadget

Motyw