Raspberry Pi z monitorem syren przeciwlotniczych

Raspberry Pi z monitorem syren przeciwlotniczych – idealny projekt dla Ukrainy

2 minuty czytania
Komentarze

Raspberry Pi może i nie należą do najwydajniejszych SBC, jednak ich największą zaletą jest wszechstronność niespotykana nigdzie indziej. Kolejnym już dowodem na to — jakby autonomiczny robot strzelający kijami golfowymi nie wystarczył — jest najnowszy projekt ukraińskiego twórcy Dr2mod. I chociaż o ile wcześniej wspomniany miotacz kijów golfowych jest raczej bezużyteczny i niebezpieczny, tak najnowszy projekt ukraińskiego majsterkowicza ma na celu monitorowanie zagrożeń życia. Chodzi tu bowiem o Raspberry Pi z monitorem syren przeciwlotniczych dla całej Ukrainy. 

Raspberry Pi z monitorem syren przeciwlotniczych

Raspberry Pi z monitorem syren przeciwlotniczych

Jego zadanie jest proste: informuje on na bieżąco o alarmach przeciwlotniczych na terytorium całego kraju i wyświetla je na ekranie e-ink. Jego działanie jest banalnie proste: na wyświetlaczu — o ile e-papier można nazwać wyświetlaczem — prezentowana jest mapa Ukrainy podzielona na poszczególne obwody. Odpowiednie wypełnienie natomiast oznacza to, czy jest bezpiecznie w danym obwodzie. Niżej znajduje się także legenda i licznik wskazujący ile obwodów jest w danym stanie. Monitor jest zbudowany w oparciu o Raspberry Pi Zero W, które zużywa mniej energii niż pełnowymiarowe Pi i oferuje obsługę sieci bezprzewodowej. Oczywiście nic — poza zwiększonym poborem energii elektrycznej i wymiarami — nie stoi na przeszkodzie, aby wykorzystać większą malinkę. Jeśli zaś chodzi o wyświetlacz, to jest to 2,13-calowy ekran e-Ink HAT firmy Waveshare, zaprojektowany specjalnie do podłączenia do Raspberry Pi.

Zobacz też: Konfiguracja Raspberry Pi OS stanie się banalnie prosta – koniec Pi

Tym samym wyjątkowość projektu nie polega na konstrukcji urządzenia, a jego oprogramowaniu. To natomiast pobiera dane na temat syren z Telegrama. Kluczowa jest więc aplikacja, a nie sam sprzęt. Czy takie urządzenie ma jednak sens? No cóż, oczywiście, że tak. W końcu jest to urządzenie skupione tylko na jednym celu: monitorowania zagrożeń. W czasie wojny, zwłaszcza kilkudziesięciodniowej życie toczy się dalej. Syreny — zwłaszcza poza miastem — można nie usłyszeć, bateria w smartfonie może się rozładować. A urządzenie to przy minimalnym zużyciu energii będzie stale monitorowało to, czy jest bezpiecznie. Ja bym jednak dodał tu pewną modyfikację: jak najgłośniejszy brzęczek. Tak, aby sygnał alarmowy pojawił się w momencie, kiedy wskazany obwód jest zagrożony, lub przy odłączeniu urządzenia od sieci. To drugie na wypadek, gdyby ta padła, przez co monitorowanie zagrożeń przestało być możliwe. Sam projekt jest wciąż rozwojowy, więc możliwe, że te i inne udogodnienia się w nim jeszcze pojawią. 

Źródło: Tomshardware

Motyw