NASA i poprawność polityczna w kosmosie

NASA chce zwalczać nierówności społeczne w kosmosie – komuś tu doszczętnie odbiło

2 minuty czytania
Komentarze

Przestrzeń kosmiczna jest dla wybitnych naukowców i ludzi obrzydliwie bogatych. Ludzie mniej zamożni nie mają czego tam szukać. Parytety płciowe i rasowe także nie są czymś, co ma znaczenie przy dobieraniu załóg statków kosmicznych i… wcale nie jestem pewny, czy to na pewno źle. W końcu liczy się efektywność, to, co człowiek jest w stanie zrobić, będąc na orbicie, a nie to do jakiej rasy, płci, czy orientacji należy. NASA ma jednak inne plany i chce otworzyć przestrzeń kosmiczną dla osób mniej zamożnych i niedoreprezentowanych społeczności. I tak oto jednym z czynników branych pod uwagę przy doborze załogi stanie się… kolor skóry. Niestety, nie jedynym, a wspinaczka na szczyt absurdu dopiero się rozpoczęła.

NASA i poprawność polityczna w kosmosie

NASA i poprawność polityczna w kosmosie

w ramach szerszego nacisku na poprawę równości rasowej w rządzie federalnym. Agencja twierdzi, że jej Plan Działań na rzecz Równości pozwoli jej wewnętrznie i zewnętrznie śledzić postępy w zakresie poprawy różnorodności, sprawiedliwości, integracji i dostępności. Jak to działa? Otóż NASA stawia na dostawców i wykonawców usług, wybierając firmy prowadzone przez osoby z mniejszości rasowych. Co więcej, zaczyna przykładać większą uwagę na doborze współpracowników o… niedostatecznym wykształceniu dla danego zadania w ramach walki z nierównością finansową. Ma także się skupiać na zwiększeniu grupy osób, które nie posługują się językiem angielskim… Dokładnie tak: możliwość dogadania się z pracownikiem bez tłumacza stała się synonimem rasizmu…

Zobacz też: NASA na Marsa? Jakie technologie są potrzebne i co na to Elon Musk?

I nie zrozumcie mnie źle. Nie mam nic przeciwko temu, żeby w kosmos latało więcej przedstawicieli innych ras, czy grup społecznych, niż biali Amerykanie. W końcu sam do tej grupy się nawet nie zaliczam. I o ile sama kwestia rasy budzi spory niesmak: w końcu to nie powinno mieć najmniejszego znaczenia tak jak płeć czy orientacja seksualna. Jednak stawianie na osoby bez kompetencji i znajomości języka brzmi jak czyste szaleństwo. Jeśli NASA koniecznie chce wspierać kogoś, kogo nie stać na studia, przez co nie ma kompetencji to… niech lepiej ufunduje jakieś stypendia dla młodych i zdolnych z biednych rodzin, tak, żeby zyskali oni kompetencje.

Zobacz też: Jaka jest prędkość dźwięku na Marsie? Łazik NASA odpowiedział na to pytanie

Jeśli NASA dalej pójdzie tą drogą, stawiając na wypaczoną poprawność polityczną, a nie umiejętności, to jedyną szansą z Chinami ze strony USA będzie miał Elon Musk i inni gracze z sektora prywatnego. W ich przypadku liczą się bowiem głównie kompetencje i efektywność. I — na nieszczęście USA — w Chinach również te kwestie są priorytetami.

Źródło: Engadget

Motyw