Europarlament zajmie się Pegasusem – zdecydowano o powstaniu komisji śledczej w tej sprawie. W jej skład wejdzie 38 europosłów, w tym ośmiu z Polski. Komisja ma zbadać, czy używanie oprogramowania inwigilującego m.in. przez Polskę i Węgry naruszyło prawo UE.
Europarlament zajmie się Pegasusem
O powołanie komisji śledczej, która zbada sprawę Pegasusa, wnioskowali europarlamentarzyści z frakcji liberałów. Jak mówił na konferencji prasowej poświęconej powstaniu komisji Andrzej Halicki, wiceprzewodniczący Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych PE, kwestia Pegasusa nie jest tylko polską sprawą, ponieważ są już udokumentowane przypadki używania tego oprogramowania m.in. na Węgrzech. Myślę, że tak jak było to w poprzednich kadencjach, komisja śledcza ma taki prestiż i taki charakter, że de facto nikt poważny stawienia się przed obliczem tej komisji ani nie podważa, ani nie neguje – zaznaczył.
Komisja ma wypracować rekomendacje, dyrektywę, zaproponować ewentualne zmiany prawa. Chodzi o bezpieczeństwo obywateli i ochronę ich praw, a także o wolne wybory. Pegasus był bowiem użyty w Polsce w trakcie jednej z kampanii wyborczych. Pytany o zakres kompetencji powstałej w Parlamencie Europejskim komisji, Andrzej Halicki odpowiedział, że usytuowałby ją gdzieś pomiędzy komisją senacką a komisją sejmową w Polsce.
Kadencja komisji śledczej w Parlamencie Europejskim trwa 12 miesięcy i może być dwukrotnie przedłużona o okres trzech miesięcy. W skład powołanej właśnie komisji wchodzi ośmiu europosłów z Polski. To Róża Thun, Bartosz Arłukowicz, Łukasz Kohut, Beata Kempa, Dominik Tarczyński, Radosław Sikorski, Sylwia Spurek, Elżbieta Kruk, przy czym ostatnia trójka to zastępcy członków komisji. Wcześniej komisja badająca sprawę Pegausa powstała w polskim Senacie. Z kolei w Sejmie miała powstać komisja mająca uprawnienia śledcze, jednak do tej pory to się nie stało. Trwały spory o poparcie dla niej oraz o to, kto będzie jej przewodniczył, a gdy wybuchła wojna w Ukrainie, temat został odsunięty na bok.
Przypomnijmy – afera o stosowanie przez polskie służby oprogramowania Pegaus wybuchła pod koniec ubiegłego roku. Kanadyjska grupa Citizen Lab ustaliła, że inwigilowani byli prawnicy Roman Giertych i Ewa Wrzosek. Na listę szpiegowanych osób trafiały później kolejne nazwiska – senatora Krzysztofa Brejzy, organizatora antyrządowych protestów rolników Michała Kołodziejczaka oraz autora książki o jednym z ministrów Tomasza Szwejgierta. Władze naszego kraju wielokrotnie zaprzeczały doniesieniom o używaniu Pegasusa, lecz ostatecznie wicepremier Jarosław Kaczyński potwierdził, że Polska rzeczywiście taki system kupiła.
Czytaj także: Korzystasz z Gmail na PC? Google wyciszy powiadomienia na smartfonie
Kwestia stosowania Pegasusa przeciwko prawnikom i politykom wzbudziła w kraju ogromne emocje. To oprogramowanie umożliwia pełne przejęcie kontroli nad telefonem, przeglądanie wszystkich znajdujących się na nim danych, a nawet daje dostęp do mikrofonu i kamery urządzenia w czasie rzeczywistym. Takie narzędzia powinny służyć walce z terroryzmem, a nie rywalizacji politycznej.
źródło: europarl.europa.eu, wirtualnemedia.pl