Ambulans recenzja

Recenzja Ambulans – Bay robi wszystko, by widzom zrobiło się niedobrze w kinie

5 minut czytania
Komentarze

To nie będzie pozytywna recenzja filmu „Ambulans”, który w polskich kinach wyświetlany jest od ostatniego piątku (18.03). Trudno znaleźć w tym filmie dużo pozytywnych rzeczy, bo jeżeli już jakieś się pojawiają, to przykrywa je prawdziwy festiwal głupich decyzji scenariuszowych. Jakby tego było mało, całość jest nakręcona w taki sposób, że wielu widzom może zrobić się po prostu niedobrze. I wcale nie chodzi tutaj o krwawe sceny, ale o to, że operatorzy zapomnieli wziąć na plan choćby jednego statywu.

Recenzja Ambulans – Michael Bay do kwadratu

Ambulans recenzja

Są takie filmy, które już od samego początku pokazują widzowi, że nie podchodzą do tematu w zbyt poważny sposób. Twórcy potrafią bawić się konwencją i robią wszystko, by to podkreślić, a jednocześnie widz jest w stanie to „kupić”. Wie co może dostać i się na to godzi. „Ambulans” niestety tego nie robi, bo od początku stara się być filmem jak najbardziej poważnym, a jednocześnie to, co widzimy na ekranie sprawia, że nasza tolerancja na głupoty zostaje mocno nadszarpnięta. I wybaczcie, ale w tym przypadku będę musiał posiłkować się SPOLIERAMI, by udowodnić swój punkt widzenia. Sama fabuła do skomplikowanych nie należy, ale w filmach akcji wcale nie musi. Jednak wypadałoby, żeby była choć odrobinę prawdopodobna, a przy tym nie robiła z widza idioty. „Ambulans” robi to niestety na każdym kroku.

Reżyserem produkcji jest Michael Bay, czyli poniekąd wiemy, czego można się spodziewać po filmie. Wybuchów, pościgów i powiewającej na wietrze amerykańskiej flagi. Tego ostatniego jest najmniej, ale udało się i ją wcisnąć. Jednak wybuchów, kraks samochodowych i strzelanin jest tutaj tyle, że pewnie większość budżetu poszła właśnie na speców od pirotechniki. I można by powiedzieć, że to jak najbardziej zasadne, bo przecież to film akcji. Jednak tutaj kuleje coś innego, a mianowicie praca kamery. Bay przyzwyczaił widzów do konkretnych ujęć, jak np. spojrzenia na bohaterów z poziomu kolan. I to jest jeszcze akceptowalne, bo taki ma styl. Znacznie trudniej zaakceptować jednak pracę kamery, kiedy ta praktycznie w każdej scenie się… trzęsie.

Zobacz też: Recenzja filmu Głęboka woda – Amazon miał nam dać thriller erotyczny, ale obietnicy nie spełnił.

I nie tylko w scenach pościgów czy bijatyk, ale nawet w sytuacji, kiedy dwie osoby ze sobą rozmawiają. Można dostać oczopląsu, bo tego jest naprawdę bardzo, bardzo dużo. Dodajmy do tego też wiele scen filmowanych z wykorzystaniem dronów, które latają jakby ich operatorzy wzięli amfetaminę. Taka próba zdynamizowania filmu wyszła mu niestety bokiem. To najzwyczajniej męczy i słysząc opinie innych widzów po wyjściu z kina wiem, że nie byłem w tym odbiorze osamotniony. Jak macie kłopoty z błędnikiem, to lepiej zostańcie w domu lub weźcie ze sobą torebkę…

Fabuła Ambulans – miks wszystkiego z przewagą nielogiczności

Ambulans recenzja

Warto wspomnieć, że „Ambulans” to amerykańska wersja duńskiej „Karetki”. Fabuła obu produkcji jest bardzo podobna, ale oczywiście ta wyreżyserowana przez Michaela Baya miała wielokrotnie wyższy budżet. Sama historia jest prosta. Mamy więc emerytowanego żołnierza Willa Sharpa (Yahya Abdul-Mateen II), którego żona ma raka, a on nie ma pieniędzy na eksperymentalną terapię. Nie ma też pracy, więc Bay tym samym pokazuje, jak amerykański rząd traktuje żołnierzy, którzy byli gotowi oddać życie za nieswoją walkę. Choroba żony czy wcześniejsze zajęcie Willa to tylko wymówka do tego, by przez ponad dwie godziny na ekranie pokazywać jak najwięcej wybuchów.

Will udaje się po pożyczkę do swojego brata Danny’ego (Jake Gyllenhaal), który tak się właśnie złożyło, że przygotowuje wyjątkowo intratny napad na bank. Wyjeżdża na niego z ekipą za pięć minut, więc Will musi szybko podjąć decyzję. Oczywiście się zgadza, a sam napad przebiega zupełnie inaczej, niż go zaplanowano. Will i Danny muszą uciekać i wykorzystują do tego karetkę, gdzie Cam (Eiza González) zajmuje się postrzelonym przez nich policjantem. Braci zaczyna ściągać specjalna jednostka policji, a później dołącza jeszcze FBI. Sam pomysł wyjściowy jest naprawdę ciekawy, ale od samego początku widz wie, że przygotowujący napad na bank ludzie to… idioci. Nikt nie przejmuje się noszeniem masek, ludzie zwracają się do siebie po imieniu (przynajmniej ci, których widz ma zapamiętać), a na dokładkę jeden z członków ekipy ma na nogach… sandały. Miało to chyba być zabawne, ale jakoś nie wyszło.

Scena napadu na bank to jawne nawiązanie do kultowej sceny z „Gorączki” Manna, ale zrobiona w stylu Baya. Widać, że policja i bandyci strzelają, ale gdzie i do kogo, to trudno powiedzieć. Za to każdy z postrzelonych wpada na coś, co może się efektownie rozpaść. Zresztą „Ambulans” ma bardzo dużo scen, gdzie widz nie wie, dlaczego coś się rozbiło lub wpadło na jakąś przeszkodę. Policjanci non stop rozbijają swoje wozy o… wszystko. Stragany, inne samochody, a jeden nawet nie widzi, że droga się skończyła, więc z niej wypada i jest parę efektownych fikołków, które wykonuje samochód. Oczywiście obraz się przy tym niemiłosiernie trzęsie, bo przecież inaczej widz nie zrozumiałby, że zdarzył się wypadek. Jednak największym hitem jest to, jak podczas jazdy karetką Cam wykonuje operację z użyciem rąk, słuchając instrukcji udzielanej jej podczas widoekonfernecji.

Recenzja Ambulans – podsumowanie

Recenzja Ambulans

Na początku wspomniałem, że film ma jakieś plusy. Aktorsko wypada nie najgorzej, choć od Gyllenhaal znacznie lepiej poradził sobie tutaj Abdul-Mateen II. Widać, że aktor chciał pokazać jakieś emocje, a Gyllenhaal gra po prostu bardzo ekspresyjnie. „Ambulans” to praktycznie teatr dwóch aktorów, więc jeżeli ktoś jest ich fanem, to powinien być zadowolony. Pod warunkiem, że na całą resztę produkcji przymknie się oko. Trudno to zrobić, bo w przeciwieństwie do np. „Szybkich i wściekłych”, „Ambulans” stara się być produkcją poważną, co niestety się nie udaje. Ten film po prostu męczy przez sposób w jaki go nakręcono, a dodatkowo robi z widzów głupków. Wielka szkoda, ponieważ zapowiadało się naprawdę ciekawie.

    Motyw