koniec pracy zdalnej

Szef opłaci Ci rachunki za prąd, czyli rząd reguluje zasady pracy zdalnej

3 minuty czytania
Komentarze

Jeszcze kilka lat temu praca zdalna dla większości osób brzmiała jak coś abstrakcyjnego i to także wśród pracowników biurowych. Jednak na przestrzeni ostatnich dwudziestu kilku miesięcy wiele firm zweryfikowało swoje podejście do tej kwestii, często nie mając innego wyjścia. I trzeba przyznać, że w większości przypadków się to… udało. Zarówno pracownicy, jak i pracodawcy szybko się odnaleźli w nowej rzeczywistości. Co więcej, pojawiła się także masa korzyści, takich jak mniejsze zużycie paliwa, brak marnowania czasu i możliwość przygotowywania posiłków we własnej kuchni, a nie pokojach socjalnych. Dodatkowo rodziny mogą ze  sobą spędzać znacznie więcej czasu — tu pozdrawiam swoją żonę, która siedzi przy biurku obok. A wszystko to bez najmniejszej interwencji rządu, czy przepisów regulacyjnych. 

Regulacje prawne pracy zdalnej

Regulacje prawne pracy zdalnej

I tu poglądy zwolenników pracy zdalnej się rozjeżdżają: jedni twierdzą, że sytuacja ta jest optymalna. Sami dogadują się z przełożonymi co do zasad i przebiegu pracy i nie chcą, żeby jakaś ustawa się wtrącała. Przyznam, że jako osoba, która pracuje zdalnie już od wielu lat, należę właśnie do tej grupy. Nie brakuje jednak także osób, według których praca zdalna jest świetna, ale dodatkowe regulacje rządowe mogą ją dodatkowo poprawić. I właśnie te osoby będą zadowolone, ponieważ w tym tygodniu resort rodziny i polityki społecznej przekazał do konsultacji społecznych projekt zmian w Kodeksie pracy. Te mają uregulować pewne kwestie, na przykład pokrycie kosztów rachunków za prąd, Internet, a także kwestii związanych z BHP. 

Zobacz też: Importer elektroniki do monitoringu ma kłopoty — powód? Jedna wiadomość

Tym samym pracodawca będzie musiał ocenić ryzyko, z jakim wiąże się praca zdalna. Dodatkowo dopuszczenie do niej pracownika będzie wymagało złożenia oświadczenia w zakresie BHP. Dodatkowo część zawodów zostanie wykluczona z tego trybu pracy. Tu pojawiają się obawy, że raczej nie chodzi tu o tak oczywiste zawody jak kierowca, budowlaniec, czy chirurg, a konkretne prace biurowe. Przejdźmy jednak dalej: pracodawca będzie musiał zapewnić pracownikowi materiały i narzędzia do pracy, a także pokryć koszty związane z ich instalacją i serwisem, koszty energii elektrycznej oraz niezbędnych usług telekomunikacyjnych, zapewnić pracownikowi niezbędne szkolenia i pomoc techniczną. Na szczęście pracownik będzie mógł korzystać z własnego sprzętu, za co będzie mu przysługiwać ekwiwalent pieniężny. Co to oznacza w praktyce? Otóż konieczny będzie zakup przygniazdkowych liczników energii, aby sprawdzić, jak dużo zużył sprzęt pracownika. Nie mam jednak pomysłu, jak odliczyć rachunek internetowy — wedle spędzonego czasu, czy zużytych GB? To właśnie takie szczegóły mogą sprawić, że teoretycznie użyteczna — z perspektywy pracownika — zmiana stanie się iście męcząca dla obydwu stron. Pocieszające jest więc to, że nowe przepisy wejdą w życie dopiero 3 miesiące po zakończeniu sytuacji, która spopularyzowała pracę zdalną. Może to więc potrwać jeszcze bardzo długo.

Źródło: Newseria

Motyw