
ISS ma już swoje lata i na jej pokładzie dochodzi do coraz większej liczby awarii. Warto jednak podkreślić, że znaczna większość z nich dotyczy rosyjskich modułów, a przyczyny niektórych z nich budzą spore wątpliwości. Mimo to Stany Zjednoczone przedłużają swoje operacje na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej do 2030 roku. Nie bardzo mają jednak jakąkolwiek alternatywę.
Warto przeczytać:
NASA będzie na ISS do 2030 roku
NASA potwierdziła to w sylwestra, zamieszczając na swoim blogu następujący wpis:
Międzynarodowa Stacja Kosmiczna jest latarnią pokojowej międzynarodowej współpracy naukowej i od ponad 20 lat przynosi ogromne korzyści naukowe, edukacyjne i technologiczne dla ludzkości.
Choć nigdy nie było wątpliwości, że USA będzie kontynuować swoje zaangażowanie w ISS, to ogłoszenie NASA przychodzi w obliczu zwiększonego napięcia z Rosją, czyli jednym z kilku narodów dzielących dostęp do Stacji Kosmicznej. W 2021 roku Rosja pogłębiła również swoją współpracę w przestrzeni kosmicznej z Chinami, które zaczynają budowę własnej stacji kosmicznej. Jesienią 2021 roku na pokładzie ISS doszło do wielu sytuacji awaryjnych, z których obie Stany Zjednoczone obwiniały Rosję. W październiku niespodziewany pożar testowy z zadokowanego rosyjskiego statku kosmicznego spowodował przechylenie ISS z jej normalnej pozycji, co doprowadziło personel na pokładzie do krótkiej ewakuacji. Następnie, w listopadzie, odłamki satelitarne powstałe na skutek rosyjskich działań zagroziły życiu personelu ISS, jak i samej stacji.
Zobacz też: Porządny smartwatch ratuje życie — Apple udowadnia to w swojej reklamie
Następnie Rosja oskarżyła amerykańską astronautkę o przebicie dziury na pokładzie rosyjskiego modułu, co było przyczyną wycieku powietrza w 2018 roku, czemu przeczy sama oskarżona, jak i NASA, podkreślając, że nie była ona obecna w uszkodzonym segmencie. Widać więc, że konflikt między tymi dwoma państwami narasta, a ISS jest w jego centrum.
Źródło: Engadget