Jeden z ostatnich wyścigów Formuły E miał zaskakujące zakończenie. Elektryczne bolidy rozładowały się tuż przed metą, co miało bardzo duży wpływ na końcowe rezultaty zawodów. Na starcie pojawiło się ponad 20 zawodników, ale tylko 9 z nich zostało sklasyfikowanych.
Elektryczne bolidy rozładowały się przed metą
O samochodach elektrycznych zazwyczaj piszemy w kontekście pojazdów, które mają służyć do normalnego przemieszczania się. Trudno jednak przejść obojętnie obok wydarzeń, które miały miejsce w miniony weekend na torze w Walencji. W trzecim co do wielkości hiszpańskim mieście zagościła Formuła E. Tor w Walencji wybrano na piątą rundę mistrzostw świata. Jak sama nazwa wskazuje, Formuła E różni się od swoich bardziej znanych odpowiedników tym, że zespoły biorące udział w wyścigach mogą stosować wyłącznie auta elektryczne.
Gdy do końca wyścigu w Walencji pozostały już tylko dwa okrążenia, okazało się, że kilku kierowców nie jest w stanie kontynuować jazdy. Wszystko przez zbyt niski poziom energii elektrycznej w bolidach. W tej grupie był m.in. lider wyścigu, António Félix da Costa. Ostatecznie wyścig wygrał Nyck de Vries z Mercedes-Benz EQ. Kuriozalna końcówka rywalizacji sprawiła, że niektórzy zawodnicy zanotowali awans o ok. 20 pozycji w porównaniu do miejsca, które zajmowali na starcie.
Czytaj także: Honda kolejną firmą, która stawia na elektryczne pojazdy – znamy kluczowe daty przemian
Zasady wyścigów Formuły E wymagają od poszczególnych zespołów mądrego zarządzania energią. Błędy w obliczeniach doprowadziły do tego, że kierowcy nie mieli możliwości kontynuowania jazdy.
źródło: Twitter, Onet