Tesla Model Y

Tragiczny wypadek Tesli Model S – przyczyną głupota i skrajna nieodpowiedzialność

2 minuty czytania
Komentarze

Żaden z komercyjnie dostępnych samochodów nie dysponuje autopilotem. Asystent jazdy Tesli jest reklamowany jako wsparcie kierowcy, a nie jego substytut. Firma często podkreśla, że korzystanie z niego wymaga pełnego skupienia ze strony kierującego pojazdem, a słowo autopilot nie bez powodu jest unikane przez producenta jak ognia. Mimo to mieliśmy już przypadki nieodpowiedzialnych zachowań ze strony kierowców, którzy nie zwracali uwagi na to, co dzieje się na drodze. Teraz mamy jednak przypadek, gdzie dwóch mężczyzn pobiło wszelkie granice bezmyślności.

Tesla Model S – tragiczny wypadek bez kierowcy

Tesla Model S - tragiczny wypadek bez kierowcy

Jadąca z dużą prędkością na północ od Houston Tesla Model S z 2019 roku nie zdołała pokonać lekkiego zakrętu i zjechała z jezdni. Uderzyła w drzewo i stanęła w płomieniach. Pożar, który ostatecznie ugasili strażacy, trwał cztery godziny. W środku znaleziono dwa ciała mężczyzn. Który kierował? No cóż… żaden. Według ustaleń lokalnych władz jeden z pasażerów siedział na przednim fotelu pasażera, podczas gdy drugi znajdował się na tylnym siedzeniu. Rekonstruktorzy już odrzucili możliwość, że uderzenie wyrzuciłoby któregokolwiek sprzed kierownicy. Innymi słowy, istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że na miejscu kierowcy za kierownicą nie było nikogo.

Zobacz też: Dogecoin stale zyskuje na popularności – Musk wypromował pieseła

Szczęściem w nieszczęściu jest to, że w zdarzeniu nie ucierpiała osoba trzecia, która nie miała nic wspólnego z pomysłem jazdy bez kierowcy. Trudno tu także mówić o winie Tesli. Oczywiście można by oczekiwać, że będą jakieś czujniki wagi w fotelu kierowcy. To jednak wymagałoby minimalnej wagi kierowcy, a to nie jest aż tak proste. Dodatkowo nie przeszkodziłoby to w położeniu czegoś ciężkiego na fotelu kierowcy.

Źródło: SlashGear

Motyw