Globalne niedobory półprzewodników doprowadziły do wielu problemów w różnych branżach. Od konsol do gier po sprzęt komputerowy, nowe produkty technologiczne stały się notorycznie trudne do znalezienia. Nawet najnowsze laptopy cierpią z powodu niskiego poziomu zapasów, a problem ten będzie się jeszcze mocniej pogłębiał. Na ten temat, rzecz jasna z własnej perspektywy wypowiedziało już się Lenovo. Teraz natomiast okazuje się, że prognozy producenta zaczynają się sprawdzać.
Niedobory części do laptopów
Według DigiTimes, który powołuje się na źródła branżowe, niedobory paneli wyświetlaczy, układów scalonych sterowników LCD i komponentów pasywnych mają stłumić sprzedaż laptopów w pierwszym kwartale 2021 roku. Co więcej, na ten fakt przełoży się wiele innych czynników, niż przestój spowodowany brakiem mocy przerobowych w branży półprzewodnikowej, co jeszcze mocniej pogłębi problem. Zacznijmy od tego, że z powodu grudniowego trzęsienia ziemi na Tajwanie i przerwie w dostawie prądu w Japonii doszło do czasowego przerwania produkcji wyświetlaczy w tych państwach. To natomiast dodatkowo pogłębiło problem zmniejszenia ich zapasów. Co więcej, dostawy laptopów zwykle spowalniają w pierwszym kwartale z powodu obchodów Chińskiego Nowego Roku. Ten wiąże się z kilkoma dniami wolnymi w całych Chinach oraz długimi urlopami mieszkańców Państwa Środka. Co prawda część firm chce utrzymać produkcję w okresie świątecznym ze względu na chęć odbudowy zapasów. To może jednak nie wystarczyć.
Zobacz też: Polar uważa, że inteligentna opaska nie powinna być ograniczona jedynie do nadgarstka
Zwłaszcza że mamy tu także do czynienia częściowo z samospełniającą się przepowiednią. Producenci laptopów dodatkowo zwiększają swoje zapasy w ramach przygotowań do braków w dostawach. To natomiast powoduje braki elementów na rynku i może spowodować… przerwy w dostawach. Lenovo, będące największym globalny sprzedawcą komputerów, ostrzegło niedawno, że jego zapasy osiągnęły jedną trzecią normalnego poziomu z powodu pandemii i większej liczby osób pracujących w domu.
Źródło: DigiTimes