Mieliśmy już pierwszą śmiertelną ofiarę cyberprzestępców. Tutaj jednak chodziło już o masowy mord. Większość włamań ma na celu osiągnięcie korzyści finansowych, spowodowanie zakłóceń lub kradzież danych. Jednak incydent w mieście na Florydzie miał bardziej złowrogi cel: zatrucie dostaw wody. Lokalne i federalne organy ścigania prowadzą obecnie dochodzenie w sprawie nieudanego włamania, w wyniku którego sprawca lub sprawcy uzyskali zdalny dostęp do lokalnej oczyszczalni ścieków.
Haker chciał zatruć wodę
Jak podaje Reuters, ktoś uzyskał zdalny dostęp do TeamViewera na komputerze pracownika w zakładzie w Oldsmar na Florydzie. Pracownik zobaczył okno popup informujące go o włamaniu, zanim wskaźnik myszy zaczął poruszać się po ekranie i otwierać systemy. Hakerzy uzyskali dostęp do oprogramowania używanego do kontroli ilości wodorotlenku sodu. Substancja chemiczna jest używana do zarządzania kwasowością wody, a wszelkie ilości inne niż śladowe mogą być niezwykle żrące i szkodliwe dla ludzi. Wypicie szklanki takiej wody mogłoby się zakończyć zgonem i to bardzo nieprzyjemnym.
Zobacz też: Android 10 na Switcha właśnie stał się faktem – działają nawet Joy Cony!
Osoba lub osoby stojące za atakiem na krótko zwiększyły stężenie wodorotlenku sodu z 100 części na milion do 11 100 części na milion. Na szczęście jednemu z pracowników w porę udało się cofnąć zmianę w systemie. Niestety, wciąż nie wiadomo kto odpowiada za atak, ani co chciał w ten sposób osiągnąć. Istnieje więc realne ryzyko, że atak ten się powtórzy. I to niekoniecznie w przypadku tej samej oczyszczalni, czy w samym USA.
Źródło: TechSpot