Po ataku na Kapitol ze strony zwolenników Donalda Trumpa wiele firm z branży mediów społecznościowych zareagowało blokadą jego kont. YouTube wcześniej usunął film, który budzi spore kontrowersje w walce jego zwolenników i przeciwników — ci pierwsi twierdzą, że nawoływał on ludzi do zaprzestania protestów, ci drudzy, że ich podżegał do dalszych działań — jednak serwis wciąż pozostawił jego konto aktywne. Jak się jednak okazuje — do czasu.
YouTube banuje Donalda Trumpa
YouTube w oficjalnym komunikacie stwierdził, że usunął wszystkie nowe treści udostępnione przez Trumpa. Dodatkowo portal zablokował jego konto za naruszenie zasad serwisu. Początkowo nie podał jednak informacji dotyczących tego, które dokładnie zasady zostały naruszone. Warto jednak podkreślić, że podobnie wygląda komunikacja z YouTube także w przypadku mniejszych twórców. Wynika to więc raczej z dość miernej polityki dotyczącej kontaktu ze strony samego serwisu. Można założyć, że raczej nie jest to działaniem celowo wymierzonym w obecnego prezydenta USA, jak próbują niektórzy przekonywać. Zwłaszcza że YouTube udostępnił później oświadczenie w tej sprawie. Jednocześnie warto podkreślić, że nie oceniam tutaj samej zasadności nałożenia blokady. Odnoszę się jedynie do problemów z komunikacją z YouTube, które zresztą opisywałem już jakiś czas temu.
Zobacz też: Nowy projekt Netflix – nowe filmy co tydzień, a w nich DiCaprio, Reynolds, The Rock czy Gadot
Po dokładnym przyjrzeniu się sprawie, w związku z obawami o trwający potencjał przemocy, usunęliśmy nowe treści zamieszczone na kanale Donald J. Trump. Ten został zablokowany za naruszenie naszej polityki podżegania do przemocy. W rezultacie zgodnie z naszym wieloletnim systemem kar kanał ten nie może teraz przesyłać nowych materiałów wideo lub strumieni na żywo przez minimum siedem dni. Czas ten może zostać przedłużony. Ponadto bezterminowo blokujemy komentowanie filmów na tym kanale. Podobne działania podejmowaliśmy w przeszłości w innych przypadkach dotyczących kwestii bezpieczeństwa.
— Podał seriws YouTube w oświadczeniu.
Źródło: Engadget