Amerykańska społeczność wywiadowcza wydała wspólne oświadczenie, w którym określiła Rosję jako najbardziej prawdopodobne źródło hakowania SolarWinds. Podpisali się pod nim przedstawiciele FBI, NSA i Agencji Bezpieczeństwa Cyberprzestrzeni i Infrastruktury (CISA), za pośrednictwem Biura Dyrektora Wywiadu Narodowego. Wspólnie twierdzą oni, że organ, któremu udało się uzyskać dostęp do szeregu agencji i firm federalnych, jest prawdopodobnie pochodzenia rosyjskiego.
Rosja stoi za atakiem na SolarWinds
New York Times donosi, że oświadczenie to zostało złożone, częściowo w celu odparcia komentarzy Donala Trumpa na Twitterze, oskarżając Chiny o hakowanie. Jeśli jednak chodzi o środowiska związane z bezpieczeństwem, to te skupiają się w tej kwestii właśnie na Rosji. Jeden z senatorów skrytykował na Twitterze opóźnienie w wydaniu oświadczenia, stwierdzając, że szkoda, iż minęły trzy tygodnie, zanim urzędnicy wydali jakąkolwiek opinię. Z drugiej strony, aby wydać oświadczenie w sprawie ataków, musieli dokładnie się im przyjrzeć, aby zbadać ich źródła. To tylko podkreśla niekompetencje polityków w sprawie kwestii technicznych. Niezależnie od ich poglądów politycznych.
Zobacz też: Było i nima – Sony kończy produkcję PlayStation 4, a o PlayStation 5 dalej trzeba się bić
Specjaliści bezpieczeństwa uważają, że ofiarami ataków padło około 18 tysięcy klientów SolarWinds z sektora publicznego i prywatnego. Dodali przy tym, że znacznie mniejsza liczba była następnie przedmiotem działań hakerów. Ci skupili się głównie na mniej niż 10 agencjach rządowych. Oficjalnie nie podano jednak ich dokładnej liczby, ani nie określono, które z nich padły ofiarami szczególnego zainteresowania Rosjan. Wieloagencyjna grupa twierdzi, że pracuje nad zbadaniem sprawy i pomocą poszkodowanym. Samo FBI pracuje nad dalszą identyfikacją ofiar i hakerów. Tymczasem CISA zaoferuje ofiarom narzędzie, które pomoże im wykryć złośliwą działalność wynikającą z hakowania.
Źródło: Engadget