Dron rozpoznający zapachy

Smellicopter – oto dron, który poleci za zapachem

2 minuty czytania
Komentarze

Naukowcy z Uniwersytetu Waszyngtońskiego stworzyli małego drona o pieszczotliwej nazwie Smellicopter. Niech jednak nie zwiedzie Was ta łagodna nazwa. Całość opiera się bowiem na dość makabrycznym połączeniu żywej tkanki z maszyną. Otóż za rozpoznawanie zapachów odpowiada żywy fragment ćmy, a dokładniej jej receptorów węchowych, które są umieszczone na czułkach tego nocnego motyla. 

Dron rozpoznający zapachy

Dron wykorzystuje te żywe fragmenty owada do detekcji zapachów. Dzięki nim może on wyczuwać substancje chemiczne w powietrzu, lokalizować osoby, które przeżyły katastrofę, czy odnajdować wycieki gazu, czy materiały wybuchowe. Naukowcy polegali na żywych organach ćmy. Wszystko przez to, że czujniki stworzone przez ludzi nie są wystarczająco czułe ani szybkie, aby znaleźć i przetworzyć określone zapachy podczas lotu przez wąskie smugi zapachu, które tworzą źródła. Trochę szkoda, że nie jest możliwe wyszkolenie ćmy, aby robiła to sama bez konieczności amputacji organów. Mogłoby to stworzyć nowe miejsca pracy, na przykład trenera ciem policyjnych. No, ale żarty na bok. 

Zobacz też: Aptera – pierwszy pojazd elektryczny, którego nie musisz ładować. Prawie.

Dron rozpoznający zapachy jest również w stanie wyczuć i ominąć przeszkody podczas lotu w powietrzu. Dzięki zastosowaniu rzeczywistej czułki owada, zespół był w stanie wykorzystać wrażliwość organizmu biologicznego na zautomatyzowanej platformie. W naturze ćma wykorzystuje swoją antenę do wykrywania substancji chemicznych w środowisku. To natopiast pomaga jej w nawigacji w kierunku źródeł pożywienia lub potencjalnych partnerów. Naukowcy twierdzą, że po oddzieleniu czułki od żywej ćmy, pozostają one (czułki, nie ćmy) biologicznie i chemicznie aktywne nawet przez cztery godziny. Czas ten można wydłużyć, jeśli jest  ona przechowywana w lodówce. Trzeba przyznać, że mimo wszystko nie jest to zbyt praktyczne. Musimy bowiem mieć pod ręką hodowlę ciem, oraz kalibrować sprzęt z każdą wymianą czujnika. Dodatkowo jego parametry raczej powinny zmieniać się w czasie wraz z obumieraniem narządu. Na pewno jednak rozwiązanie to może być niezastąpione w przypadku katastrof.

Źródło: SlashGear

Motyw