Jest jeszcze za wcześnie, aby definitywnie ocenić, jak dobrze działa Starlink. Początkowe wyniki były raczej rozczarowujące, jednak mowa tu o wciąż o szczątkowej konstelacji i systemie, który… no cóż, należy testować. Jednak najnowsze wyniki testów napawają już o wiele większym optymizmem. Dla ludzi mieszkających w odległych miejscach na całym świecie może to być to, na co czekali od dawna. Rzecz jasna pod warunkiem, że firma po starcie usługi obniży jej cenę przynajmniej czterokrotnie.
Testy beta Starlink
W zeszłym miesiącu SpaceX wysłał zaproszenie do kilku osób, które wyraziły zainteresowanie zapisaniem się do testów Starlink. Firma stwierdziła wtedy, że ponad 700 tysięcy osób jest skłonnych spróbować. Dlatego też uruchomiła program Better Than Nothing Beta dla ludzi w Kanadzie i USA. Największym pytaniem wielu osób było to, czy to w ogóle ma sens. Elon Musk obiecał na początku tego roku, że proces instalacji jest bardzo prosty i że jakość połączenia będzie wystarczająco dobra dla swobodnego korzystania z sieci. Co innego jednak obietnice firmy, a co innego realne wyniki. Dlatego warto spojrzeć na to, co mają do powiedzenia sami testerzy. Jednak z zastrzeżeniem, że konstelacja Starlink wciąż jest daleka do ukończenia.
Zobacz też: Christopher Nolan jest bardzo zadowolony z wyniku kasowego filmu „Tenet”
Według niektórych wczesnych testów prędkości przeprowadzonych w różnych miejscach w Stanach Zjednoczonych użytkownicy osiągają od 100 do 203 Mbps pobierania i os 15 do 33 Mbps wysyłania. No cóż, raczej nie ma co oczekiwać od łącza satelitarnego, że będzie ono symetryczne. Natomiast opóźnienie waha się od 20 do 45 milisekund, co jest w dużej mierze zgodne z szacunkami SpaceX. Prędkości wysyłania są nadal niższe niż oczekiwane 50 — 150 Mb/s. Wciąż jednak nie zapominajmy, że obecnie na orbicie znajduje się około 800 satelitów Starlink. Domyślnie ma tam ich trafić 12 tysięcy. Trudno więc oczekiwać po zaledwie 6% konstelacji takiego działania, jakie ma być zapewnione w produkcie końcowym.
Źródło: TechSpot