Lenovo chwali się, że jego najnowszy Tab P11 Pro jest najpotężniejszym tabletem z Androidem, jaki kiedykolwiek powstał. No cóż, producent raczej nie śledzi zbyt pilnie tego, co dzieje się obecnie na rynku. Oczywiście jego parametry robią wrażenie. Mowa tu o świetnym ekranie, mocnej baterii i… mocno przeciętnym jak na tę półkę cenową procesorze. W końcu czy tablet za ponad 3000 PLN, który oferuje osiągi gorsze, niż Redmi Note 8 Pro, którego można kupić za mniej niż 1000 PLN, można traktować poważnie?
Lenovo Tab P11 Pro — cena brzmi jak żart
I oczywiście producent w innych kwestiach naprawdę mocno się postarał. Na froncie obudowy znajduje się duży, 11,5-calowy ekran OLED o rozdzielczości 2K, czyli 2 560 × 1 600 pikseli. Oferuje on jasność na poziomie 500 nitów z obsługą HDR10 i Dolby Vision. Sam ten element na pewno stanowi znaczną część kwoty, jaką będziemy musieli zapłacić za tablet. Znajdziemy w nim także cztery głośniki JBL z komorami 2,5cc, które zostały zoptymalizowane przez technologię Dolby Atmos. Brzmi jak idealny tablet do filmów. Zwłaszcza że producent deklaruje do 15 godzin pracy na pojedynczym ładowaniu. Co więcej, urządzenie oferuje grubość 7,7 mm i waży zaledwie 485 gramów. Z tyłu znajdziemy podwójny aparat z modułem głównym 13 MPx i 5 MPx szerokokątnym.
Zobacz też: LineageOS 17.1 na bazie Androida 10 już wkrótce ze wsparciem dla kolejnych smartfonów z serii Pixel
Opis prezentuje więc produkt z naprawdę najwyższej półki. Wszystko psuje jednak procesor. Zastosowanie Snapdragona 730G w takim sprzęcie to zwykła pomyłka. Nie tylko ze względu na cenę, ale także pozostałe parametry. To trochę jakby ktoś oferował samochód sportowy z silnikiem z auta rodzinnego. Nie ma to większego sensu. Rozumiem, że zastosowanie Snapdragona 865 znacznie wywindowałoby cenę urządzenia. Jednak gdyby się tam znalazł, chociaż Snapdragon 855 to tablet ten sporo by zyskał. I owszem, jego cena byłaby wyższa. Jednak dopłacenie w tym przypadku miałoby większy sens niż zakup tabletu w takiej cenie z takim procesorem.
Źródło: TechSpot