Starlink to inicjatywa SpaceX, która chyba w największym stopniu będzie miała wpływ na ludzi. Globalny, niezmącony niczym dostęp do sieci z każdego zakątka globu, którego nawet lokalne władze, ani babcia z łopatą nie będą mogły odciąć. I nie, to z babcią to nie jest żart. W 2011 roku pewna 75-latka odcięła całą Armenię od światowej sieci. Z satelitą raczej by sobie już nie dała rady. Chyba… Wróćmy jednak do Starlink. Testy usługi mają bowiem wystartować już w tym miesiącu. Nie znamy jednak dokładnej daty.
Testy Starlink
Oczywiście mowa tu o testach. Flota satelitów ma być kompletna dopiero w 2027 roku. Jednak już teraz jest ich na niebie całkiem sporo, bo 595 satelitów. Co prawda nie wszystkie są sprawne, jednak to i tak spory sukces. Docelowo na orbitę ma trafić natomiast 12 tysięcy takich urządzeń. Docelowo internet ten ma oferować transfer do 1 Gbps i opóźnienia rzędu 25-35 ms. Dla wielu zapalonych graczy są to wartości nie do pomyślenia. Wielu jednak ich nawet nie odczuje.
Zobacz też: Rachunki za telefon opłacamy najpóźniej, a zadłużenie rośnie. Jest źle
Internet satelitarny działa bardzo podobnie do radiowego. Mamy specjalny talerz, który łączy się z satelitą na orbicie i w ten sposób pozyskujemy sygnał. O ile jego prędkość może być bardzo duża, o tyle opóźnienia dochodzą do 630 ms, a przy połączeniu kablowym oscylują w granicach 23 ms. Jeśli chcielibyśmy oglądać film, problemu nie ma, problemy zaczynają się w momencie, jak byśmy chcieli np. grać w gry internetowe, wtedy opóźnienia dyskwalifikują taki internet. Wykorzystuje się go jednak w sytuacjach, kiedy jest potrzebny po prostu dostęp do sieci nie w celach rozrywkowych, tylko komunikacyjnych.
– Stwierdził Bartosz Bałdyga kierownik działu astronomicznego Olsztyńskiego Planetarium i Obserwatorium Astronomicznego.
Parametry już znamy, teraz należy czekać jedynie na jego cenę. Jednak lokalni dostawcy radiówek i internetu satelitarnego już teraz mają poważne powody do niepokoju.
Źródło: Newseria