Google Stadia problemy z Linuxem

Google Stadia na czytniku e-booków – sztuka dla sztuki na wyświetlaczu E-Ink

2 minuty czytania
Komentarze

Wczoraj informowałem Was, że Google Stadia nie jest już ograniczona tylko do smartfonów z serii Pixel. Z tej możliwości skorzystało już od groma osób, ale niektórym też dało pole do popisu. Pamiętacie, jak na pierwszych smartwatchach uruchamiano Windowsa 95, a nawet nowsze systemy? Nie miało to żadnego sensu w kontekście użyteczności, ale z racji, że się dało, to zrobiono tak. Tym razem ponownie podchodzimy do tematu wykorzystywania czegoś do zadań kompletnie mu nieprzeznaczonych. Granie na wyświetlaczu E-Ink z czytnika e-booków wydaje się bezsensowne, ale skoro można, to czemu nie?

Po co grać na czytniku e-booków? Ponieważ Google Stadia na to pozwala

Google Stadia na czytniku e-booków to pomysł duńskiego studenta, który postanowił wykorzystać Onyxa Book Max 3 do uruchomienia Destiny 2. Naturalnie wykorzystał do tego platformę Amerykanów i jak możecie zobaczyć na powyższym filmie, to efekt nie jest taki tragiczny. Naturalnie mówimy o opóźnieniach rzędu 1000 milisekund, więc o komfortowej rozgrywce nie ma mowy, ale jak na wyświetlacz E-Ink trzeba przyznać, że nie jest źle. Główna w tym zasługa samego urządzenia z jego 13-calowym ekranem, który oferuje tryb X-Mode, zwiększający czas odświeżania obrazu dla filmów. Oczywiście nie udałoby się uzyskać powyższego efektu, gdyby Onyx w głębi duszy nie korzystał z Androida.

Zobacz też: Klasyczny DOOM z nową aktualizacją!

Czy ma to sens? Naturalnie, że nie, ale można, więc Stadia faktycznie została stworzona po to, aby grać na każdym sprzęcie. Akurat w przypadku powyższego czytnika e-booków nie jest to też tanie zadanie, bo mówimy o jednej z najbardziej zaawansowanych propozycji, który kosztuje w Polsce 3800 złotych.

Źródło: 9to5Google

Motyw