Libra, czyli waluta Facebooka, mimo że jeszcze się nie ukazała, to nie ma łatwego życia. Budzi ona obawy władz wielu państw. Ciągle zajmują się nią różne komisje, a osoby za nią odpowiedzialne muszą odpowiadać na wiele pytań, w tym dość niewygodnych. To natomiast budzi obawy wśród inwestorów oraz firm zaangażowanych w tworzenie nowej, wirtualnej waluty.
Stowarzyszenie Libra traci członków
Nic więc dziwnego, że coraz więcej firm opuszcza Stowarzyszenie Libra. Pierwszą z nich był PayPal, czyli platforma do płatności internetowych. Z punktu widzenia firmy bycie w zarządzie prywatnej waluty internetowej mogłoby być niezwykle opłacalne. Jednak presja wywierana przez organy państwowe oraz niechęć wielu użytkowników sprawiła, że ta się wycofała. Samo odejście PayPal, chociaż bolesne, przyniosło jednak większe konsekwencje. Ten bowiem przetarł szlak innym. Coraz więcej firm opuściło stowarzyszenie. Należą do nich Booking Holding, czyli firma stojąca za Booking.com, Kayak i Priceline. Wcześniej natomiast odeszły MasterCard, Visa i Stripe. Oznacza to, że od waluty odsunęli się najwięksi na świecie operatorzy kart płatniczych oraz popularny serwis do wynajmu pokoi.
Zobacz też: Antywirus na Androida – czy warto go zainstalować?
Facebook mimo to robi dobrą minę do złej gry. Nazywa ten stan rzeczy zwykłą korektą, która powinna mieć wręcz pozytywny wpływ na rozwój samej waluty. To Jednak brzmi dość… niedorzecznie. Mówimy bowiem o odejściu znanych marek, z czego część stanowi podstawę transakcji bezgotówkowych na świecie. Nie bardzo sobie wyobrażam, jak ich brak miałby pozytywnie wpłynąć na nową walutę. To właśnie MasterCard, Visa i PayPal były tymi spółkami, które miały mieć kluczowy wpływ na popularyzację Libry. Z drugiej jednak strony nie dziwię się Facebookowi. Stwierdzenie, że ich odejście było ciosem, spowodowałoby jeszcze więcej rezygnacji. Możliwe nawet, że spowodowałoby upadek projektu jeszcze zanim ten wszedłby na rynek.
Źródło: Engadget